DZIEWIĘĆ

810 80 514
                                    

To jak bardzo Mikołaj nie wyspał się w nocy z szóstego na siódmego było nie do opisania, do domu wrócił koło czwartej, musiał się ogarnąć i umyć, więc poszedł spać dopiero po jakichś trzydziestu minutach, a budzik na zajęcia miał o siódmej. To, że poszedł na imprezę w poniedziałek – bo tak w tym roku niestety wypadły Mikołajki – było tak nieodpowiedzialne z jego strony, że nawet nie wiedział jakby to ująć czymś tak marnym jak słowami.

A jednak nie żałował ani przez chwilę.

Pierwszy raz od dawna czuł się tak dobrze wśród ludzi, którzy zwykle sprawiali, że najchętniej schowałby się w swoim pokoju i nie wychodził z niego do końca życia. Choć wszystko kręciło się wokół niezbyt lubianego przez niego święta, to musiał przyznać, że Karol miał racje – było świetnie.

Jego przyjaciel z dziewczyną byli dla blondyna bardzo mili i zupełnie nie przeszkadzała im jego obecność. Było to dość zaskakujące, bo wcale go nie znali, a jednak raczej chętnie bawili się z nim i Karolem. Chociaż może nie powinno go to dziwić, w końcu ilość ludzi w tamtym domu musiała świadczyć o tym, że gospodarzowi chyba niezbyt obcy ludzie przeszkadzali.

Kiedy budzik zadzwonił, omal nie wyrzucił go przez okno, ale posłusznie zebrał się i poszedł na zajęcia, czując się jak trup. Tyle dobrego, że miał tylko jedne ćwiczenia z rana, więc gdy wrócił od razu padł na łóżko, kładąc się spać. Dla pewności ustawił nawet budzik, żeby nie zaspać do pracy na południe. Dziś otwierali później niż zwykle, z jakiegoś powodu, którego Mikołaj nie znał, co mu pasowało, bo zamienił się zmianą z Piotrkiem, gdyż tamten nie mógł tego dnia przyjść do pracy, przez co miał mniej godzin do przepracowania, niż gdyby był na swojej.

Aktualnie był w drodze, podjeżdżając ten jeden przystanek tramwajem, który zwykle po prostu pokonywał dzięki swoim własnym kończyną. Tym razem zwyczajnie nie dałby rady. Po drodze wstąpił do jednej z miliona żabek i kupił dwie puszki energetyka. Z zadowoleniem zobaczył, że brakowało mu tylko pięćdziesięciu Żabsów do odblokowania darmowego hot-doga, na które lubił wpaść po zajęciach.

W końcu był pod galerią i miał już przejść przez ruchome drzwi, ale usłyszał swoje imię wykrzyknięte przez znajomy głos. Zwolnił i zerknął przez ramię, czekając aż Karol do niego dobiegnie.

Chłopak w końcu stanął przed nim, pomachał mu ręką przed twarzą i położył dłonie na biodrach, oddychając ciężko. Pod jego oczami Mikołaj mógł dojrzeć wyraźne worki z niewyspania. Szatyn zgarnął opadające włosy i zerknął na niego z małym uśmiechem.

– Cześć, jak tam te kilka godzin snu?

Mikołaj prychnął i wszedł do galerii, szatyn ruszył za nim.

– Znakomicie, nigdy nie czułem się bardziej żywy.

Sięgnął do plecaka i wyciągnął puszkę energetyka, odkapslowując go. Wziął łyk i westchnął. Wiedział, że były niezdrowe, ale nie mógł się im oprzeć.

– Sarkazm ci dopisuje, czyli źle na pewno nie jest – zauważył Karol, kierując się powoli w stronę ruchomych schodów. Blondyn widział jego tęskne spojrzenia rzucane w kierunku jego napoju, więc skrzywił się, ale wysunął puszkę w jego stronę. Twarz chłopaka od razu pojaśniała. – Ooo, dzięki!

Wziął łyka albo i trzy, po chwili oddając puszkę Mikołajowi, który dopił resztkę i wyrzucił do śmietnika, gdy już znaleźli się na pierwszym piętrze galerii. Skierowali się do sklepu.

– Jak ci się wczoraj podobało? – zapytał z ciekawością szatyn, zerkając na niego, co jakieś kilka sekund widocznie nie chcąc ominąć najmniejszej reakcji na jego twarzy. – Wyglądałeś na całkiem szczęśliwego. No, a przynajmniej na tyle szczęśliwego jak na to, że wcisnąłem cię w czapkę mikołajową i wepchnąłem w cały ten świąteczny klimat. – Mikołaj nawet nie zdążył odpowiedzieć, bo dwudziestolatek gadał i gadał. – Daniel cię polubił, mówił, że dawno nikt tak chętnie nie słuchał o jego kocie. Mam przekazać, że jesteś mile widziany na kolejnej imprezie jaką zrobi.

Pokochać świętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz