DWANAŚCIE

755 79 590
                                    

Karol pogłośnił radio ustawione na kuchennym blacie zasypanym mąką i oblepionym już prawie gotowym ciastem na pierniczki. Uśmiechnął się rozczulony, widząc jak Maja bujała się w rytm Shake up Christmas. Wyciągała z jednej z szuflad różnokształtne foremki przedstawiające chociażby choinkę czy gwiazdę betlejemską. Pracowała energicznie, pomagając mu i Mikołajowi w przygotowywaniu ciasta, najbardziej wyczekując wycinania z niego kształtów.

Zerknął przez ramię i uniósł kącik ust na widok taty pomagającego Mikołajowi w szukaniu jadalnych pisaków i ozdóbek do posypania nimi gotowych pierników, które później szły do lukrowania. Zawsze robili je w ten sam sposób we wręcz hurtowych ilościach, by dotrwały chociaż do Wigilii.

Spuścił wzrok na fartuch dziewiętnastolatka i zrobił głupią minę. To oczywiste, że nie musieli ich mieć, a jak coś to trzymał w zapasie na pewno jeden prosty bez żadnych nadruków, ale Karol zwyczajnie nie mógł się powstrzymać. Mina chłopaka była zbyt śmieszna.

– Dobra, zaczynamy. Maju, podasz mi jajka?

– Już!

Dziewczynka energicznie pobiegła do lodówki, otwierając ją. Stając na palcach, sięgnęła do półki, gdzie znajdował się pojemnik z jajkami. Wzięła kilka w małe rączki i wróciła szybko do swojego poprzedniego miejsca u boku brata.

– W szafce nad tobą jest mąka i przyprawa do piernika, mógłbyś mi ją podać? – zwrócił się grzecznie do Mikołaja, który od kilku minut wciąż wyglądał na delikatnie wybitego z rytmu.

Chłopak pokiwał wolno głową i obrócił się, otwierając białą szafkę. W środku znajdowało się pełno pudełek z różnego rodzaju makaronami, poszukiwana mąka oraz piernikowa przyprawa. Mikołaj sięgnął po odpowiednią, zerkając na przepis leżący na blacie. Karol znał go już na pamięć, ale mimo wszystko czuł się pewniej, gdy mógł zerknąć i potwierdzić słuszność ich kroków. I tak zaczęło się przygotowywanie przez nich ciasta na pierniczki. Szatyn pozwalał Mai na wbijanie jajek, ostrożnie wyciągając później kawałki skorupek, które przypadkowo również wpadły, dodawanie odpowiedniej ilości mąki oraz innych składników. Sam zajął się ugniataniem, podczas gdy jego siostra pobiegła do taty, by streścić mu przebieg ich pracy. Słysząc jej wesołe trajkotanie, nie mógł się nie uśmiechnąć. Zerknął na Mikołaja, który przyglądał się rysunkom należącym do Majki, jeden przedstawiał jej królika, inny kwiatki, nad którymi znajdował się krzywy napis „dla mamy", a inny ukazywał ją, rodziców, Karola i jej zwierzaka. Na ten ostatni patrzył się chłopak najdłużej.

– Zostanie malarką, jestem pewien.

Mikołaj zerknął przez ramię i spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.

– Szczerze wątpię.

Karol prychnął, nie przerywając ugniatania ciasta, które już zaczynało nabierać dobrej konsystencji.

– To dziecko, nie będzie rysowało jak Picasso – zaoponował.

Blondyn zerknął raz jeszcze na rysunek, a później znowu na chłopaka.

– Tego akurat jestem pewien – powiedział, unosząc kącik ust w rozbawieniu, co wystarczyło, aby Karol się nie obrażał za tak jawny atak na Maję.

– Musisz przyznać, że jej rysunki są chociaż troszkę urocze.

Mikołaj westchnął i odparł z udawanym niechceniem:

– Całkiem, całkiem.

Karol popatrzył na stojącą obok mąkę, co wyhaczył od razy młodszy. Otworzył szerzej oczy, kręcąc powoli głową. Jego wzrok krzyczał stanowcze „nie".

Pokochać świętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz