CZTERY

823 91 222
                                    

Karol spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, że zapomniał nastawić sobie budzika. To, że nie obudził się jeszcze później, zawdzięczał tylko mamie, który weszła do jego pokoju i go obudziła, bo dobrze pamiętała, że syn mówił jej, że tego dnia pracuje.

Nie zjadł śniadania, ani nawet porządnie nie rozczesał włosów, jedyne co mu się udało to umycie twarzy i zębów oraz ubranie się. Na tramwaj pobiegł, przez co później bolały go płuca z wysiłku. Na domiar złego jego środek transportu musiał się oczywiście wykoleić, co żadną nowością nie było, przez co ostatni odcinek znowu musiał przebiec. W międzyczasie napisał cioci, że będzie po czasie, nie odpisała mu, ale podejrzewał, że teraz już nigdy nie da mu spokoju z porównywaniem go do jego ojca – Andrzeja.

Kiedy w końcu wbiegł na właściwe piętro, a później do właściwego sklepu, pierwsze co zrobił, to zaczął przepraszać ciotkę, która tylko go zbyła, nie poświęcając mu nawet zbyt wiele uwagi.

Za to stało się coś nieoczekiwanego, bo kobieta kazała mu się przywitać z nowym pracownikiem. Samo to było zaskakujące, bo nie dość, że ciotka wywiesiła ogłoszenie dopiero kilka dni temu, to jeszcze nawet mu nie wspomniała, że kogoś znalazła. Jednak największego szoku doznał, gdy obrócił się i zderzył spojrzeniem z nowym pracownikiem, którym okazał się blondwłosy chłopak, co ukradł mu jego nuggetsy, a którego miał już nigdy więcej nie zobaczyć. Żeby było śmieszniej, on również wyglądał jakby przeżył szok, chociaż na jego delikatnej twarzy dało dostrzec się również zrezygnowanie, które Karolowi wydawało się całkiem komiczne.

Przywitał się z nim nieco ironicznie, bo nie mógł się powstrzymać, mieli się przecież nie znać, a jednak blondyn skądś znał jego imię te kilka dni temu.

– To Mikołaj – wskazała na blondyna, a później przeniosła palec na szatyna – a to Karol, już się znacie. Jestem pewna, że się polubicie i będzie wam się dobrze razem pracować, chłopcy! – uradowała się ciotka, o której obecności zdążył już zapomnieć, gdy przyglądał się jaśniutkim kosmykom okalającym twarz o naprawdę delikatnej urodzie, teraz pokrytej rumieńcem łatwo odznaczającym się na bladej skórze.

– Też tak myślę – dodał Karol z ciepłym uśmiechem, ściągając z siebie płaszcz i kierując się na zaplecze, by tam go powiesić. Po chwili wrócił już na sklep i chociaż miał ochotę sadystycznie patrzeć jak Mikołaj się czerwieni przez samą jego obecność – bo to nietrudno było rozgryźć – wiedział, że musi jednak odpokutować spóźnienie, więc zwrócił się do ciotki:

– Co mnie ominęło, ciociu?

Widział jak oczy chłopaka lekko się rozszerzyły na jego ostatnie słowo, na co jego kącik ust bezwiednie się uniósł. A jednak czegoś nie wiedział.

Beata westchnęła, a później właściwie nie kazała mu zrobić niczego, bo nie było czego. Wskazała kątem głowy tylko na klientkę – dziewczynę na oko w jego wieku, może młodszą – sugerując, by Karol się nią zajął. Sama zniknęła na zapleczu, pokazując Mikołajowi kciuk w górę.

Chłopak wyglądał na lekko zestresowanego, więc nim podszedł do klientki, która i tak dopiero zaczęła się rozglądać, stanął przed kasą, kładąc dłonie na blacie. Uśmiechnął się zachęcająco i wzruszył lekko ramionami.

– Nie przejmuj się, pierwsze dni zawsze są najgorsze, a dzisiaj i tak nie powinno być aż takich tłumów.

No, może trochę to naciągnął, bo jednak zaczynał się weekend, ale nie było co Mikołaja stresować od samego początku.

– Jak coś to śmiało proś mnie o pomoc, a udzielę ci moich złotych rad pracownika miesiąca – Musiał walnąć nieśmiesznym żartem, oj musiał. – Nie, nie ma tu pracownika miesiąca, tak tylko uprzedzam jakbyś zrobił sobie nadzieję na zgarnięcie mojego wyimaginowanego tytułu, no ale nieważne. Z tego co ważne, to kasa lubi się zacinać, ale gdy postukasz w nią dwa razy powinno być w porządku.

Pokochać świętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz