Rozdział 2. Śniadanie.

102 8 0
                                    

Wyszedłem z pokoju. Poszedłem do kuchni. Było pusto. Postanowiłem zrobić śniadanie. Miałem nadzieje, że razem z braćmi, siostrą, ojcem i przyjaciółmi zjemy wspólnie śniadanie. Zacząłem robić tosty. W między czasie przygotowałem ser, jakieś dżemy i inne dodatki. Kiedy wszystko było już na stole do kuchni wszedł Donnie.

-Hej Donnie. Siadaj na śniadanie tosty.- Powiedziałem uśmiechając się. Mimo, że czułem, że to fałszywy uśmiech. Jednak... Nie odpowiedział. Wziął tylko z lodówki sok i poszedł.- Super.- Pomyślałem. Zrobiłem sobie kilka tostów. Napisałem notatkę i zostawiłem ją. Poszedłem do swojego pokoju.

(Perspektywa April)

Weszłam z mistrzem Splinterem do kuchni po porannym treningu z nim. Martwi mnie zachowanie chłopaków. Sprzeczają się, wracają z nieudanych misji, a na dodatek Jones pogarsza sytuację. To, że chłopaki mają spór to cierpi ich poczucie psychiczne. Najbardziej chyba przeżywa to Mikey. Zauważyłam tosty i naszykowane do nich dodatki. Wzięłam kartkę która leżała.

-Fajnie, że zjedliśmy wspólnie śniadanie.- Przeczytałam na kartce. Zauważyłam literę M co mogło jasno pokazać, że to robota Mikey'ego. Spojrzałam na senseia który zaczął powoli jeść. Podałam mu kartkę.- Wygląda na to mistrzu, że jest gorzej niż myśleliśmy.- Powiedziałam siadając na krześle przy stole.

-Na to wygląda. Będę musiał porozmawiać z synami i to bardzo poważnie. Jak widać hormony za bardzo im buzują.- Powiedział mistrz patrząc na kartkę.

-Miejmy tylko nadzieję, że się ogarną i nie będą zachowywać się jak idioci.- Odparła Karai opierając się o framugę.- Dobrze, że jadę z Shini do Japonii na dwa miesiące by zabrać kilka swoich pozostawionych rzeczy.- Odparła Karai. Miałam nadzieję, że chłopaki uspokoją się po rozmowie z mistrzem.

Opieka nad braciszkiem.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz