Rozdział 7. Poinformowanie Karai.

70 8 0
                                    

(Perspektywa April)

Obudziłam się rano wyjęłam z uszu zatyczki do uszu. Wyszłam z łóżku po czym przebrałam się. Podeszłam do biurka. Wzięłam laptopa po czym opuściłam pokój. Zeszłam na dół. Zauważyłam jak Casey bawi się na kocu z Mikeym. Podeszłam i spojrzałam.

-Widzę, że się dogadujecie.- Powiedziałam kiedy Mike rzucił w Jonesa pluszowym misiem. Śmiesznie to wyglądało. Ostatecznie zabraliśmy go do dojo gdzie mieliśmy zacząć trening. Kiedy chłopaki trenowali ja pilnowałam Mikey'ego. Postanowiłam dołączyć do treningu. Dałam mistrzowi Mikey'ego na ręce po czym podeszłam i zaczęłam z chłopakami trenować.

(Perspektywa Splintera)

Trzymałem na rękach syna. Kołysałem go gdy jego bracia trenowali. Dla mnie było to cudowne uczucie ponownie mając syna jako takie maleństwo. Spojrzałem na Michelangela. Patrzył na mnie ssąc kciuka. Pogładziłem go po głowie. Gdy moi synowie, April i Casey skończyli trening zająłem się synem gdy reszta wypoczywała na swoje sposoby. W pewnej chwili usłyszałem jak April rozmawia prawdopodobnie z Mivą. Wstałem trzymając syna po czym opuściłem dojo.

-A co wy macie takie wory pod oczami chłopaki? Nie spaliście całą noc?- Zapytała się moja córka.

-Prawie całą noc Karai.- Powiedział Leonardo.

-Cóż ale pierwsze dni zawsze są trudne.- Powiedziałem siadając na kanapie.

-Zaraz. Jakie pierwsze dni? Chłopaki... Czy ja zostałam ciocią?- Zapytała się Miva. W jej głosie słyszałam zaskoczenie ale również radość. Posadziłem syna na kanapie. Mikey zaczął płakać patrząc na April. Rudowłosa spojrzała i skierowała ekran w jego stronę.- Ooo mam kolejnego brata? Chyba, że to Mikey.- Powiedziała Miva. Poszedłem do dojo. Usiadłem na podłodze i zacząłem medytować.

Opieka nad braciszkiem.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz