Rozdział 4. Zaskakujący poranek.

83 7 0
                                    

(Perspektywa Leonarda)

Po obudzeniu się poszedłem do kuchni zakładając w między czasie bandanę. Gdy wszedłem do pomieszczenia zauważyłem jak mistrz Splinter oraz April stawiali śniadanie na stół. Chciałem iść ale zatrzymał mnie głos mistrza.

-O Leonardo. Dobrze, że jesteś. Idź po braci i Casey'ego. Miva i Shinigami pojechały do Japonii.- Powiedział mistrz Splinter. Westchnąłem i zacząłem iść. Najpierw obudziłem Rapha, potem Donniego, a następnie Casey'ego. Został jeszcze tylko Mikey. Poszedłem do pokoju i zapukałem.

-Mikey budź się śniadanie czeka.- Powiedziałem patrząc na drzwi. Jednak Mikey nie odpowiedział. Zapukałem drugi raz ale ponownie nie odpowiedział. Wkurzyło mnie to więc wszedłem do środka. Pokój wyglądał jakby Mikey'ego nie było. Zaskakujące było to, że wisiała jego bandana na deskorolce. Podszedłem do łóżka i zajrzałem pod nie. Tam nie było go. Kiedy miałem wstawać zaskoczyło mnie jedno. Coś było pod kołdrą. Ruszało się. Wyciągnąłem po cichu sztylet i szybko zdjąłem kołdrę z łóżka. Ten czyn sprawił, że zauważyłem... Małego, a na dodatek zmutowanego żółwika. Musiał wyczuć brak koca więc zaczął płakać. Tak płakać, że już pierwszy krzyk sprawił mnie o ból głowy.

-Leo co się tam dzieje?!- Krzyknął Raph który po chwili wszedł do pomieszczenia razem z Donniem.

-Ja... Sam nie wiem.- Powiedziałem w szoku patrząc na braci w szoku. Ten żółw zaczął jeszcze bardziej płakać.- D-Donnie jakieś pomysły?- Zapytałem się patrząc na brata.

-Nie wiem jak go uciszyć!- Krzyknął Donnie. Raph się wściekł. Wziął tego malca za skorupę i zaczął iść.

-Mam dość tego wyjca! Wynoszę go stąd!- Krzyknął już wściekły od płaczu Raph. Zacząłem z Donniem za nim iść. Zauważyłem jak z kuchni wychodzi mistrz, April i Casey. Wiedziałem, że jak mistrz ujrzy Rapha z dzieckiem to będzie Armagedon. Szczególnie, że to Mikey. Cała trójka spojrzała na Rapha, a szczególnie na tego malca.

-Na boga Raphaelu daj mi tego malucha.- Powiedział mistrz po czym podszedł do Rapha. Ten dał mistrzowi malca. Mistrz pod razu usiadł na kanapie trzymając malucha na rękach. Starał się go chyba uspokoić.

(Perspektywa April)

Patrzyłam z Casey na malutkiego Mikey'ego którego trzymał mistrz. Widziałam jak maluch uspokajał się powoli na rękach swojego ojca. Spojrzałam na chłopaków. Po minach widziałam jacy są zestresowani całą sytuacją.. Po chwili domyśliłam się jednego. Trzeba będzie pomóc chłopakom w opiece nad ich bratem. Poza tym potrzebują oni wszystkiego co potrzebne dla małego dziecka. Ubranka, pieluchy, zabawki i tak dalej i tak dalej.

Opieka nad braciszkiem.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz