- Wiesz, mogliśmy się spotkać gdzieś indziej... - powiedział nieprzekonany co do mojego pomysłu Iwaizumi.
I muszę mu przyznać rację. Ale przecież nie zrobię tego na głos. Tak czy inaczej, bar nie jest najlepszym miejscem na takie rozmowy. Powinniśmy się chyba spotkać gdzieś, gdzie będziemy sami.
Rozejrzałem się po lokalu, zliczając ile osób się tutaj znajduje. Trójka starych mężczyzn w garniturach, wymalowana blondynka i prawdopodobnie jej chłopak, nas dwoje i trójka pracowników. Nie było nas dużo, jednak jakieś gumowe ucha mogą się tutaj znajdować.
- Miałem ochotę na piwo. - powiedziałem, próbując uniknąć tematu, z powodu którego znów się spotkaliśmy.
- Piwo wypijesz też w domu. - zasugerował, jednak nie planowałem na to przystać.
Podświadomość podpowiadała mi, że nie mogę. To się mogło źle skończyć. Na myśl przyszła mi od razu przedwczorajsza noc. Potrząsnąłem głową chcąc na ten moment wymazać to z pamięci. Ale tylko na teraz.
- Ale już tu jesteśmy i tego teraz nie zmienimy. - powiedziałem twardo, sącząc wolno wspomniany wcześniej trunek.
Ciemnowłosy wzruszył ramionami i poszedł w moje ślady.
- Jutro już Wigilia, co? - zagaiłem jakiś inny temat, jakikolwiek, żeby odłożyć to, co chciałem powiedzieć na później.
Przytaknął mi bez słowa, pusto wgapiając się w kufel. Siedząc naprzeciw niego miałem doskonały widok na tę twarz. Ostro zarysowaną, piegowatą z tymi delikatnymi ustami, które...
Tooru, uspokój się. Nie jesteś tutaj sam.
- Właściwie się nad tym trochę zastanawiałem... - zacząłem, rysując palcem kółka na drewnianym stoliku. Hajime podniósł na mnie swoje oliwkowe spojrzenie. - Gdzie są Izumi i Nao?
Gdy padły te imiona, twarz mężczyzny zmarniała i jakby stała się bezbarwna. Potarł twarz dłonią, ciężko wzdychając. Minęła chwila ciszy, a on się zaśmiał.
- Wiesz, Shittykawa... Zawsze potrafisz trafić w czułe punkty w idealnym momencie. - spojrzał na mnie bez wyrazu, przez co nie wiedziałem czy był to bardziej komplement czy obraza.
- To...
- Wyjechały do teściów.
- Oh.
Coś mi nie pasowało...
Skoro wyjechały w trakcie świąt do rodziny, to czy nie powinien być tam z nimi?
Nurtowało mnie to pytanie, ale atmosfera wokół nas była ciężka i zadanie tego pytania w tym momencie wywołałoby sprzeczkę, a nawet kłótnię. Nie byłem pewien, ale Iwaizumiego musiało coś boleć w związku z tym. Drażnił go ten temat.
Nastąpiła między nami cisza. W tle grała jakaś beznadziejna muzyka, która przypominała o czasach licealnych. Żaden z nas nie miał wtedy takich ograniczeń jak teraz, więc dlaczego nie byliśmy w stanie przezwyciężyć strachu przed reakcją innych?
Tak wiele miałem pytań do mężczyzny, ale nie potrafiłem ich zadać.
- Jak chcesz o coś zapytać, proszę cię bardzo. - powiedział nagle bez ogródek.
Spuściłem wzrok, wlepiając go w blat. Nie wiedziałem od czego zacząć, ani czy powinienem pytać. Nie chcę również rozpoczynać tematu tamtej nocy. Myśli wpadały mi do głowy jak bomby i zmywały się jeszcze szybciej jak się pojawiały. Co mam mu powiedzieć? O co zapytać? Czy mogę zapytać o wszystko, co mnie nurtuje?
- Hej! - zawołał, przywracając mnie na ziemię.
Jeszcze chwila, a wpadłbym w atak paniki. Nawet nie spostrzegłem, że moja twarz wyglądała jak u przestraszonego dziecka. Twarz ciemnowłosego nie wyglądała inaczej od mojej, był jednocześnie zaskoczony i lekko zdenerwowany.
Nic nie mówiłem, dopóki na spokojnie nie ułożyłem sobie wszystkiego w głowie. Iwaizumi w tym czasie cierpliwie czekał, pijąc ogromne ilości alkoholu. Mój kufel stał nietknięty od kilkunastu minut.
- Czy możesz mi odpowiedzieć szczerze na pytania, które zaraz zadam? - spytałem, patrząc z powagą w jego oczy.
Nie odpowiadał mi, nerwowo próbując uniknąć mojego spojrzenia. Złapałem za jego twarz obiema rękoma, zmuszając do skupienia jego uwagi wyłącznie na mnie.
- Odpowiedz mi.
Westchnął.
- Nie mogę ci tego obiecać... - mruknął, spuszczając wzrok.
Odepchnął moje ręce, pozostawiając mnie w szoku. Zgodził się ze mną spotkać. Powiedział, że mam zadać mu pytanie. On wręcz mi rozkazał je zadać. Więc dlaczego...?
- To nie ma sensu. - uniosłem głowę w górę, nie dowierzając. - Najpierw mówisz mi, że okej, możemy się spotkać. Każesz mi zadać ci pytanie, a potem nie chcesz być ze mną szczery? - zaśmiałem się, uświadamiając sobie, że latam za nim jak bezrozumne zwierzę. - Zdecyduj się w końcu czy chcesz się ze mną widzieć, czy nie! - wykrzyknąłem, zwracając na nas uwagę pozostałych klientów.
Dopiłem piwo do końca. Od czasu do czasu rzucałem ukradkiem mu spojrzenia, obserwując jego twarz. Siedziałem uparcie, oczekując na jego decyzję. Minęło sporo czasu, nim w końcu postanowił się odezwać.
- Wychodzę. - zaczął zbierać swoje rzeczy, narzucając grubą kurtkę na ramiona. - Wesołych Świąt. - życzył mi zanim zdążył wyjść.
- Świetnie. - wysyczałem sam do siebie.
Oboje jesteśmy dorośli, którzy zachowują się jak gówniarze. Unikamy poważnych tematów. Uciekamy od problemów, które chodzą za nami jak duchy, przypominając o sobie od czasu do czasu. Są jak kule u nogi, zatrzymujące nas głęboko w naszych umysłach, odcinając od właściwego myślenia.
Zazgrzytałem zębami i z kilkuminutową zwłoką pobiegłem za oddalającym się Hajime. Nie ruszę do przodu, jeśli nie poznam prawdy. Jak nie chce utrzymywać ze mną znajomości, niech mi to powie!
Biegłem ośnieżonym chodnikiem, niemalże przewracając się po drodze. Śnieg spadał na mnie, mocząc moje włosy i przyklejając je do mojego spoconego czoła. Wyglądałem jak gówno, ale to nie było najważniejsze w tamtym momencie.
Wśród tłumu dostrzegłem znajomą czuprynę, a gdy w końcu dogoniłem mężczyznę, gwałtownie go zatrzymałem, obracając w swoją stronę. Kilku przechodniom nie spodobał się nasz nagły postój, posyłając nam kilka wyzwisk i nieprzyjemnych spojrzeń.
- Dlaczego mnie ignorowałeś tyle czasu? - zapytałem tonem jasno wskazującym na to, że płakałem. - Dlaczego? - ponowiłem pytanie, z lekka bijąc go w pierś. - Powiedz mi!
Mężczyzna stał tam zakłopotany w ciszy, próbując odepchnąć mnie od siebie. Nie odpuszczałem i nieustannie powtarzałem pytanie "dlaczego?".
- Bo nie mogłem znieść tego, że jestem gejem. - powiedział cicho. - Nie potrafiłem się zaakceptować! - krzyknął, przerywając mi. - Nienawidziłem siebie za to. Jak... - zaczął, ale zatrzymał się na moment, by zwalczyć potrzebę płaczu. - Jak mogłem pokochać swojego przyjaciela?
Nie obchodził nas tłum gapiów patrzących na nas, zmarznięte kończyny oraz, że możemy zachorować. Poza nami nic nie miało znaczenia. Nic. Tylko my i to, co chcieliśmy sobie przekazać.
- A właśnie, że mogłeś! Wiesz, jak bardzo tego chciałem? Jak marzyłem o tym, żebyś był w stanie zaakceptować moje uczucia? - złączyłem nasze zimne czoła, zamykając oczy. - Myślałem, że robiłeś wszystkie te rzeczy z litości do mnie. - wyszeptałem.
CZYTASZ
Ashes // IWAOI
FanfictionTen ogień w nas dawno zgasł. Został popiół, który trzeba posprzątać. Popiół, który ciężko sprzątnąć, ponieważ ten ogień, który wcześniej płonął, był bardzo ważny... Druga część opowiadania 'Fire Inside of Us'