Szczere wyznania

163 28 18
                                    

Usiadłem w kuchni z kubkiem gorącej herbaty i wpatrywałem się w mężczyznę naprzeciw mnie. Wyglądałem przeokropnie. Mokre, oklapnięte włosy, czerwony nos i oczy od ich przecierania oraz posępny wyraz twarzy. Siedziałem cicho, dmuchając na ciecz. Tykanie zegara mąciło tę ciszę, przypominając nam o mijanych sekundach i minutach. Ten wieczór jest ciężki dla nas dwojga. 

Iwaizumi również miał niemrawą twarz; wzrok wlepiony w kubek i lekko czerwony nos i oczy. 

Czułem, że to, co odczuwałem kilka lat temu, zgasło. W zamian tego pojawiło się coś nowego. Dusiło mnie to uczucie, nie pozwalając mi złapać głębokiego oddechu. Im więcej myślałem o Hajime, tym mocniej ściskało mnie serce. Nasza relacja była ciężka i nie pomagała mi w obecnej sytuacji. Ciągnęła mnie w dół wraz z wieloma innymi moimi zmartwieniami. 

Niespodziewanie ciemnowłosy zaczął się śmiać. Z początku cicho, próbując to w sobie dusić, by potem śmiać się w głos. 

- Co jest? Co cię śmieszy? - pytałem zdezorientowany. 

Jednak mimowolnie poszedłem w jego ślady. Głuchy pokój wypełnił nasz śmiech, ocieplając i rozluźniając atmosferę. Pomimo tak beztroskiej chwili, nie odczuwałem ulgi. Wciąż mieliśmy kilka spraw do przegadania, a ja wiele innych problemów na głowie. Jednak jeśli to poprawiło mężczyźnie humor, to mnie to cieszyło. 

- Masz przejebane... - powiedziałem, siorbiąc herbatę ze szklanki. 

- Mam przejebane... - zgodził się ze mną, kiwając głową. 

- A więc... Co planujesz zrobić? 

Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, niemalże widząc nas samych w tych ślepiach. Twarz Hajime pozostała napięta i zamyślona. Zmarszczone, grube brwi nadawały innego kształtu jego emocjom widocznych w oczach. Zmartwienie, złość, bezradność i... chyba miłość. 

Kłamstwem by było, gdybym powiedział, że niczego konkretnego nie oczekiwałem w tej chwili od Iwaizumiego. Bo oczekiwałem; i wcale nie mało. Pragnąłem, a wręcz marzyłem, żeby zostawił swoją aktualną rodzinę dla mnie. A jednak nie byłem w stanie tego powiedzieć. Co więcej, nie może chcieć zostawić szczęśliwego życia dla mnie. Jego dotychczasowe życie, a życie ze mną jest jak niebo, a ziemia. 

- Spędź ze mną święta... 

W pierwszej chwili myślałem, że się przesłyszałem. Ale gdy zobaczyłem wyraz twarzy mężczyzny, wiedziałem, że nie. Dobrze słyszałem. Szalałem w duchu, skacząc pod sufit ze szczęścia. A potem to mnie uderzyło. 

- Nie mam dla ciebie prezentu... - powiedziałem spanikowany. 

- Coś się wymyśli. - powiedział z uniesionym kącikiem ust. 

Zaskoczyła mnie jego nagła pewność siebie. Odwzajemniłem uśmiech. Wiedziałem o co mu chodziło; aż za dobrze wiedziałem. Czy to powinno w ogóle się zdarzyć? Nie możemy właściwie...

Iwaizumi odwrócił wzrok od mojej osoby. Jego twarz znowu stała się bez wyrazu. 

- Wiem o twoich rodzicach, Tooru. 

Atmosfera nagle stała się zimniejsza. Ton głosu mężczyzny był co prawda ciepły i współczujący, jednak wspomnienie tych dwojga sprawiło mnie kostką lodu. 

- Skąd wiesz? - spytałem, a w mojej głowie nawinęły się wszystkie wspomnienia sprzed roku. 

Zimny, pusty dom. Noc, śnieżyca, cisza. Strach, zwątpienie. 

I głośny szloch. To wszystko do mnie wróciło. A tak bardzo starałem się zapomnieć i wyprzeć się tamtego dnia, tego roku, a nawet dotychczasowego życia. 

Ashes // IWAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz