Krwistoczerwony czas

130 22 6
                                    

Wcierałem musztardowy sweter matki w moją zmęczoną twarz, chcąc wymusić ukojenie, które wcześniej byłem w stanie zaznać w takiej sytuacji. Przebierałem dłonią po ubraniach wiszących po dwóch stronach pomieszczenia. Losowo wybierałem ubrania, unikając kurtek, ponieważ na nich był znikomy zapach bliskich mi osób. 

Zrozpaczony upadłem na podłogę, ręką zrzucając koszulę ojca, która była jego ulubioną. Nie nosił jej często, tylko na jakieś wyjątkowe okazje, dlatego wyglądała na prawie nową. Nie wyglądała nadzwyczajnie - biała koszula w paski. 

Na tym materiale zaczęły pojawiać się mokre plamy spowodowane moimi łzami. Czułem w sobie tyle złych emocji. Smutek, rozpacz, niepokój i duszność. Nie dusiłem się fizycznie, a psychicznie. 

Mój płacz zmienił się w szloch, a później już tylko krzyczałem, kiedy łzy niekontrolowanie spływały po policzkach. Ciągnąłem się za włosy; uderzałem pięścią w podłogę, jednak ból nie ustawał. Psychiczne cierpienie jest najgorsze - bardzo trudno jest samemu się z niego wyleczyć. Są tylko dwie opcje - ktoś ci pomoże lub pogrążysz się w nim. 

A jeszcze wczoraj przeżywałem najlepsze chwile w całym moim życiu...

Minęła godzina odkąd tu przyjechałem. 

Spędziłem ją leżąc na podłodze w zimnej garderobie rodziców. 

Minęły trzy godziny...

A ja sięgałem już po ostre narzędzia...

Minęło... więcej czasu...

Straciłem już rachubę. 

Nie wiedziałem jaka była pora dnia. Świt czy popołudnie. Ta szarówka nic mi nie mówiła. 

Bolał mnie fakt, że tak zraniłem mężczyznę. Mogłem nie wychodzić tamtego dnia z domu. Mogłem zakończyć moją egzystencję już dawno temu. Mogę to zrobić i teraz - nikt nie będzie za mną płakać. Bo kto? 

Hajime? 

Jestem przekonany, że nawet teraz o mnie nie myśli. 

Poza tym on również mnie zranił - nie jestem pewnie jedyną osobą, z którą zdradzał swoją żonę, a to oznacza, że nic dla niego nie znaczyłem. Poczułem się gówno warty. Byłem tak żałosny, licząc, że faktycznie coś do mnie czuł. Czy to kilka lat wcześniej, czy teraz. 

Zaciskałem w dłoni ostry nóż nad moim przedramieniem. Moja ręka drżała, ale gdy przyłożyłem zimne ostrze do skóry, przestała. Naciąłem miejsce pięć centymetrów od nadgarstka delikatnie, odczuwając piekący ból. Krew od razu zaczęła wylewać się z cienkiej, płytkiej rany, spływając po ręce na podłogę. 

To jeszcze nie pozwoliło mi zapomnieć o tym cierpieniu - jeszcze za mało. 

Wykonałem kolejne nacięcie i kolejne...

Aż nie przestałem płakać i beznamiętnie patrzyłem na wszystkie nacięcia, z których wypływała czerwona ciecz. Odłożyłem splamiony nóż na blat i wpatrywałem się w krew jak zahipnotyzowany. Ocknąłem się dopiero minutę później, uświadamiając sobie co właśnie zrobiłem. 

Bez emocji starłem krew z paneli i wziąłem krótki, zimny prysznic. Zrobiłem niechlujnie opatrunek na ręce i wyciągnąłem czyste ubrania ojca. Ze ściśniętym sercem je ubrałem, a gdy zaciągnąłem się jego zapachem, przypomniałem sobie wakacje kilkanaście lat temu. 

~~~

- Tooru, pospiesz się! Wszyscy za tobą czekają. - pospieszała mnie mama. 

Ashes // IWAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz