Żyli długo i...

184 25 26
                                    

- Wciąż mam tamten obraz... 

Oh. 

To był pierwszy obraz, do którego pozował. Pierwszy raz ktoś go namalował. W podstawówce szatyn wiele razy go do tego namawiał, ale nigdy się nie zgodził.

Obraz przedstawiał dwie sylwetki na tle wybuchającego ognia. Bez dwóch zdań się całowały.

Ten obraz. 

- Też go mam... - odpowiedziałem, bawiąc się palcami. 

- To ciebie kocham, Tooru. Nie Izumi, nie kogoś innego. - powiedział poważnie po minucie ciszy. 

- Nie potrafię ci ot, tak zaufać i uwierzyć. - odpowiedziałem dopiero po jakimś czasie. 

- To nie zmienia faktu, że...

- Przestań. - uniosłem ton na niego, przez co zamilknął. 

- Poczekaj na mnie, aż nie zakończę wszystkiego z Izumi, proszę. - powiedział, zupełnie ignorując to, że nie chciałem go już słuchać. 

Z początku byłem zaskoczony, ale teraz jedyne o czym marzyłem, to trochę spokoju. 

Nie wiedziałem czy czuć się zranionym, czy winnym tego bagna. 

Spod brązowych kosmyków widziałem Hajime napełniającego kolejną szklankę. Widziałem jego intensywny wzrok, od którego chciałem uciec. To krzesło było tak niewygodne. 

Wstałem z miejsca i mruknąłem cicho, że skorzystam z łazienki. Zrobiłem co musiałem i myjąc dłonie, obserwowałem siebie w lustrze. W odbiciu lustrzanym widziałem trzydziestoletniego mężczyznę przytłoczonego emocjami i zdarzeniami z życia. 

Popiół. Miałem popiół w płucach. 

Dusił mnie. 

Ostatni raz spojrzałem w brązowe oczy, które również na mnie zerkały złowrogo, po czym opuściłem pomieszczenie. 

Iwaizumi z trzęsącymi się dłońmi wlewał w siebie więcej wysokoprocentowego trunku. Miał mocną głowę, ale to było za dużo nawet jak na niego. Kto wie ile wypił, gdy mnie nie było...

- Powinieneś przestać... - powiedziałem. 

Wciąż bolało mnie przebywanie w jego towarzystwie. Nie wiedziałem jak mam się zachować. Te wszystkie informacje... Nawet nie wiem czy są prawdziwe. 

Jedna część mnie chciała mu wybaczyć i zapomnieć o wszystkim. Pragnęła być blisko niego już zawsze.

A druga część kazała mi go zostawić, mówiąc, że to nie koniec cierpienia dla nas obu. 

Przeniosłem go na kanapę w salonie, nie chcąc wchodzić nigdy więcej do tamtej sypialni. Widok drzwi do tego pomieszczenia przypominał bolesne wspomnienia. 

Zmarszczyłem brwi stojąc nad śpiącym ciemnowłosym, zdenerwowany, że nie wiem co mam do niego teraz czuć. Kilka dni temu odpowiedź byłaby prosta. Kilka lat wcześniej także. A teraz? 

Co powinienem zrobić? 

Usiadłem na podłodze, opierając plecy o kanapę. Ułożyłem czoło na kolanach i słuchałem równomiernego oddechu mężczyzny. Musiał być bardzo zmęczony, skoro od razu zasnął. 

Ja nie potrafiłem, choć sam byłem strasznie zmęczony. W pewnym momencie podszedł do mnie powoli Mikey, liżąc mnie po dłoni. Z lekkim uśmiechem zacząłem go głaskać i drapać za uchem. Byłem bardzo szczęśliwy, że już się mnie tak nie boi jak przedtem. Gładziłem jego sierść, patrząc jak merda lekko ogonem dzięki tym pieszczotom. 

Ashes // IWAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz