Rozdział 2

5K 118 6
                                    

- Miałeś być o 4.00... - odpowiedziała ciemnowłosa kobieta z fryzurą spiętą w kok. Mieszała sos ma patelni delektując się jego zapachem.

- Sprawa się przeciągnęła, Pani — powiedział ulegle, podsuwając się trochę bliżej niej — Błagam o wybaczenie — dotknął czołem podłogi, wypinając się z gracją.

- Ostatnio coraz częściej te sprawy się przedłużają — odparła, po czym położyła dłoń na włosach mężczyzny — Jak było?

- Ciężej mi się myśli z Pani umileniami dnia - uśmiechnął się i delikatnie wtulił do ręki.

- Czyżbyś dał po sobie coś poznać? - uniosła brew z rozbawieniem.

- Oczywiście, że nie Pani. Ale jednak ciężej mi się z nimi funkcjonuje i skupia, chociaż nie narzekam. Czuję dzięki temu Pani obecność koło siebie — przymknął oczy, ocierając się o jej biodro.

- To wiem — skinęła głową — Wykąp się i przebierz. W garniturze może Ci być... Niewygodnie — zaśmiała się — Obiad będzie za kilkanaście minut — dodała — Możesz wyjąć zatyczkę.

- W co mam się przebrać Pani? - zapytał, wycofując się na kolanach.

- Możesz się w ogóle nie ubierać — powiedziała, delikatnie przesuwając palcami po jego kosmykach.

- Dobrze Pani — jego oddech przyspieszył niezauważalnie, po czym wymknął się z pomieszczenia.

- Radzę Ci, by nie zajęło Ci to więcej niż 10 minut — zaznaczyła jeszcze kobieta.

- Oczywiście moja Pani — odkrzyknął sprawnie i szybko się przygotowując. Został jedynie w cienkiej obroży, którą normalnie ukrywał pod kołnierzem. Z lekko wilgotnymi włosami wkroczył z powrotem do kuchni. Jego penis był już w pełnej gotowości.

Żona mężczyzny tymczasem siedziała na kanapie z odchyloną głową, opierając ją o zagłówek. Jej dłoń zwisała na podłokietniku i to właśnie pod nią wsunął się Walter, klękając z pokorą przy jej nogach.

- A więc... Wszystko potoczyło się, jak należy?

- Wygrałem Pani — przyznał zadowolony z siebie, poruszając głową i sam siebie głaszcząc — Zmiotłem ich z powierzchni ziemi.

- Doprawdy aż tak? - uniosła brew, delikatnie ciągnąć za jego włosy.

- Tak Pani — powiedział, przymykając oczy. Odsłonił ulegle gardło — Nie mógłbym przegrać, mając taką Panią jak ty, ukochana.

- Nie mógłbyś przegrać, będąc jednym z najbardziej cenionych i znanych prawników w mieście... - powiedziała półszeptem.

Mężczyzna zarumienił się na tę pochwałę. Nie był przyzwyczajony do dostawania ich, choć kobieta definitywnie mu ich nie szczędziła.

- Kocham Cię Pani — powiedział jak zawsze rozczulony, gdy tylko Joy dawała mu trochę czułości.

- Wiem Walterze... - powiedział, po czym mocniej pociągnęła go za włosy — Nakryj do stołu i podaj obiad. I nie radzę Ci zapomnieć o parmezanie. Pamiętasz, co się wtedy stało...?

- Tak Pani, pamiętam. Już więcej tak nie zrobię — przypominał sobie sytuację, krzywiąc się mimowolnie.

- No! — ta dość mocno klepnęła go dłonią w pośladek na rozpęd i wskazała dłonią kuchnię.

Nie mogąc się powstrzymać, zaśmiał się krótko, po czym poszedł do kuchni. Nakrył do stołu, dokładnie polerując sztuczce pani. Sobie ułożył talerz na dywaniku obok stołu.

Yes Madam           Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz