Rozdział 4

4.8K 105 4
                                    

Kobieta od razu odsunęła się lekko, odkładając palcat na stół, po czym nachyliła się nad mężczyzną — Dobrze Walter, spokojnie... - dodała — Chcesz się przytulić? - zapytała łagodnie.

Wiedziała, że w stresującej sytuacji lepiej o to zapytać.

- Tak, poproszę — przylgnął do niej, zamykając oczy i starając się uspokoić — Przepraszam za to. Chyba przytłoczyło mnie to, że dwa razy się nie udało — wyjaśnił, pozostając w bezruchu.

- Choćby nie udało Ci się i dziesięć wciąż ciastka wyszłyby bardzo dobrze — uśmiechnęła się, lekko odsuwając jeden z niesfornych kosmyków, które opadły na jego czoło.

- Wiesz, że nie o to mi chodzi. Nie lubię nie móc zrobić tego, czego ode mnie wymagasz - odetchnął, starając się uspokoić oddech — Od zawsze tak przecież miałem...

- Tak... - skinęła głową — Nadal walczymy z twoją pewnością siebie, mały — skinęła głową.

- Kocham cię Joy — spojrzał jej w oczy kochająco i oddał niewielki uśmiech.

- Co ty na to byś ty zajął się przygotowaniem lukrów? Zawsze byłeś w tym dobry, a ja jedyne co potrafiłam stworzyć to rodzynkowe oczy i koślawy uśmiech.

- Dobrze Pani, to... pójdzie mi lepiej, obiecuję.

- Wiem o tym — skinęła głową i uśmiechnęła się lekko — To twoja specjalność, mały. - powiedziała, po czym wyminęła go, zaczynając samemu, dodawać konkretnych składników.

Mężczyzna już spokojniejszy wrócił do gotowania. - Zielony — powiedział w końcu gdy wszystko znów zaczęło mu wychodzić.

Uśmiechnął się do Pani.

Wiedział, że komunikacja w związku jest bardzo ważna, jak nie najważniejsza. A oni potrafili dobrze rozmawiać.

- Cieszę się, że teraz informujesz mnie o tym co czujesz — powiedziała, głaszcząc go po policzku — Wcześniej były z tym problemy, pamiętasz?

- Tak, pamiętam Pani — zarumienił się, przytulając do mniejszej dłoni. Choć wyrósł fizycznie i nabrał masy, nadal czuł się przy niej jak osiemnastolatek.

***

- Klęknij na podłodze — usłyszał rozkaz kobiety, dobiegający z kuchni.

Młodszy o 10 lat od kobiety chłopak opadł nago na kolana. Jego pośladki bolały i były całe czerwone. Patrzył na drzwi, wyczekując dalszych rozkazów.

Domina w tym czasie przyszła z tacą, na której ustawiona była porcelanowa misa, wypełniona do połowy wodą — Ręce przed siebie — wydała kolejne polecenie.

Pokornie jak ciele wyciągnął przed siebie dłonie. Starał się złapać równowagę, gdy Pani ustawiła na nich tackę. Nie odezwał się, jedynie przekręcając z zaciekawieniem głowę. Ta w tym czasie usiadła, naprzeciw niego na kanapie, zakładając nogę na nogę — Spójrz na mnie — poleciła.

Odpowiedź była natychmiastowa i już po sekundzie dziewiętnastolatek spoglądał na nią oczami, w których krył się lęk.

- Co trzymasz w dłoniach? - zadała kolejne pytanie. Jej głos był spokojny... Delikatny jednak bardzo rzeczowy.

- Tacę, na której stoi misa z wodą - odpowiedział, równie poważnie.

- Tak... Jest Ci ciężko? - przekrzywiła głowę, poprawiając swoje upięte włosy.

- Na razie nie Pani — powiedział, poprawiając się na kolanach i prostując kręgosłup.Spojrzał na nią z pytaniem w oczach.

- Na razie... - skinęła głową — Ale zacznie, twoje ręce zaczną opadać w dół, nie mogąc już znieść ciężaru, który teraz zdaje się tak niewielki. Mięśnie będą palić cię żywym ogniem a oczy wylewać łzy... - mówiła spokojnie.

Yes Madam           Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz