Susan.

3 1 0
                                    

Sobota! Martha wręcz uwielbiała soboty. Można spać do południa, robić co się chce, w ogóle wszystko! Dziewczyna wstała we wspaniałym humorze. Chyba nic już nie zrujnuje tej cudownej soboty. Nagle zabrzęczał telefon i szybko się rozłączył.
- To pewnie Rachel, jak zwykle w sobotę pewnie chce wyjść na miasto. - powiedziała.
Jednak Rachel to to nie była. To był Alex. Martha postanowiła, że raczej do niego zadzwoni.
- Hej, co tam? - zaczęła rozmowę.
- Hej, miło cię słyszeć. Chciałem tylko powiedzieć, że nastąpi mała zmiana planów. Otóż nie jedziemy na Atlantę. Zatrzymamy się w małym hotelu, jakieś 60 km stąd. I nie jedziemy za tydzień, tylko za 2 dni. Moja ciocia Mary wszystko już załatwiła. Powiadom innych. Po prostu Susan tak chciała. To tyle, cześć!
- Cześć. - odpowiedziała kompletnie zamurowana. Na tyle zamurowana, że aż zapomniała się rozłączyć.
- Halo, jeszcze tu jesteś? - odezwał się głos w słuchawce.
- Przepraszam, już się rozłączam. - zaśmiała się, choć i tak wcale nie było jej do śmiechu. Była po prostu wku*wiona. Ten jeden telefon zepsuł jej całą sobotę.
- "Susan tak chciała. " Jakby to ona była świętą wyrocznią. Co mnie obchodzi jakaś dziewczynka? Pragnęłam zobaczyć kawałek świata, a tu co? Mały hotel 60 km stąd! - denerwowała się Martha. - On ją tylko rozpuszcza jak ciastko w kawie! Za dobrze jej! Dość!
Pochwyciła krzesło i miała ochotę nim rzucić. Ale przypomniała sobie, że przecież musi powiadomić innych. Zaprosiła bff w ich ulubione miejsce.
- Chwila, dlaczego zaprosiłaś nas wszystkie do mnie? - dziwiła się Rachel.
- U ciebie jest najlepiej. A zresztą, posłuchajcie, co mam wam do powiedzenia.
Po dwóch dniach wszystkie gotowe, z walizkami, czekały na Alexa. Przyjechał po nie swoim autem. Dziewczyny zajęły miejsca. Rachel po prawej, Mirella po lewej, Martha z przodu. Susan siedziała na środku. Od razu Mirella rozpoczęła rozmowę:
- Wyglądacie, jakbyście byli razem.
Martha parsknęła śmiechem, Alex też.
- No co? Naprawdę tak wyglądacie!
- Prawdziwe shiperki doskonale wiedzą, kto do kogo pasuje. Są dobrymi obserwatorkami. Ty jesteś prawdziwą shiperką. Ja i Martha jesteśmy razem. A ty to świetnie spostrzegłaś. Gratulacje!

Mirella potraktowała to jednak jako rzecz czysto oczywistą, wtknęła w uszy słuchawki i nic sobie z tego nie robiła. Jedynie Rachel chciała dowiedzieć się więcej:
- Jak się poznaliście? Przecież w szkole nie zwracałaś na niego uwagi.
- Słuchaj, to było tak, że on, dosłownie, porwał moje serce. A raczej po prostu mnie.
Na te słowa wybuchnęła śmiechem. Rachel nie wiedziała, o co chodzi.
- To było tak, że on zabrał mnie do swojego domu, a ja po prostu się zakochałam. Koniec, kropka. Tyle! To było wtedy, co Mirella miała mnie dogonić, bo zostawiła plecak. Pamiętasz, Mirell?
Mirella podniosła głowę znad telefonu i wyjęła słuchawki z uszu.
- Oczywiście, że pamiętam! Byłam wtedy na ciebie zła. Czemu w ogóle mnie zostawiłaś?
- Zabrał mnie do domu, ale bez mojej woli. Teraz już rozumiesz?
- Yhm. - przytaknęła Mirella, choć sama nie wiedziała na co. Znowu miała słuchawki.
Dotarli. Hotel nie był aż taki mały, jak sobie wyobrażali.
- Ciocia Mary załatwiła 2 pokoje i łazienkę. Jeden pokój jest 3-osobowy, drugi 2. Dla was jest ten 3. Ja pójdę do tego drugiego, muszę opiekować się Susan. Na razie idę z nią na plac zabaw. Jak czegoś potrzebujecie, dzwońcie. Tu są klucze, traficie do pokoju. Na razie!

Dziewczyny popędziły w stronę pokoju.
Był ogromny! Stały tam 3 tapczany, trzy szafki i stolik na środku. Po prostu było pięknie.
- Nie uważacie może, że Alex za dużo pozwala swojej siostrze?- zagadała Martha. - Tak, jakby wszystko od niej zależało. Traktuje ją jak królową.
- Mało przebywam z nim czasu, ale od razu o tym wiedziałam! To widać na odległość! A co do tego traktowania, ha traktuję Camille'a jak robaka do zdeptania i jakoś jest dobrze wychowany. I nawet jest artystą! - rzuciła Mirella.
- Racja, też chyba wszystko jest ze mną w porządku, mimo że żyję pod jednym dachem z Amandą. Zgadzam się z wami całkowicie. - przyznała rację Rachel.
Wieczorem, po kolacji, Susan leżała już w łóżku. Alex mówił do niej:
- Żegnaj, będę o tobie pamiętać.
- A postawią dla mnie pomnik na cmentarzu? - pytała.
- Oczywiście, postaram się. Jeszcze raz, żegnaj.
- Żegnaj. - odpowiedziała cichutko.
Dziewczyny obserwowały to osłupiałe.
- O co chodzi? - wypytywała Martha.
- Spokojnie, muszę wam coś wyznać. Tylko chodźmy do waszego pokoju.
Susan choruje na rzadką chorobę serca. Serce przestaje działać pod wpływem stresu. Na szczęście w nieszczęściu, to się może stać tylko w nocy. Może tak po prostu odejść. Dlatego każdego wieczoru się z nią żegnam. Tak jakbym miał już nigdy jej nie zobaczyć. I dlatego też jej na wszystko pozwalam. Po pierwsze, by korzystała z życia, a po drugie, żeby uniknąć stresu. To tyle. Ona jest taka krucha. Mam teraz do was prośbę. Pożegnajcie się z nią.
Wszyscy zauważyli, że Rachel płacze. Wkrótce i Mirella uroniła łzy. Ale poszły się pożegnać. Tak szczerze, jakby widziały ją ostatni raz.

ShiperkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz