Potwór na literę "N".

3 1 0
                                    

Rachel już od godziny kłóciła się z recepcjonistką. Ta nie chciała wynająć im dodatkowego pokoju. Krzyk rozniósł się po całym korytarzu.
- Janet, co tu się dzieje? - Słychać było wrzask z oddali. Po chwili przybiegły sprzątaczki i okładały wściekłą dziewczynę mopami.
- Stop! Dajcie mi wreszcie te klucze! - oburzyła się Rachel, broniąc się dzielnie przed babami.
- Nigdy! - odkrzyknęła jej recepcjonistka Janet.
- Zawsze! - wrzasnęła, wyciągając rękę po klucz, ale upadła na podłogę, odepchana jakąś miotłą.
- Jednak nigdy. - powtórzyła Janet zza przyciemnianych okularów i jeszcze dodała - Nigdy.
Rachel ruszyła w stronę swojego pokoju, by ogłosić pozostałym przegraną.
- Niestety, śpię dziś na podłodze. Nie martwcie się, poradzę sobie. Sprzątaczki mnie pobiły. Dosłownie.
Po kilku godzinach Rachel szykowała sobie posłanie. Położyła się i próbowała zasnąć. Wszyscy pozostali już spali. W pokoju panowała cisza. Rachel kręciła się i nie mogła zasnąć. Spojrzała na Terry'ego. Spał spokojnie, od czasu do czasu uśmiechając się przez sen. Dziewczyna również się uśmiechnęła. Nagle chłopak zrobił bardzo przerażoną minę. Poderwał się i wstał. Siadł i zaczął cicho płakać. Jako że Rachel nie spała, podeszła do niego i zapytała:
- Czy wszystko w porządku? Coś złego się stało?
- Śniła mi się. Że przeżyła strzał i przyjdzie po nas. Że cały czas nas obserwuje, a słychać było, jak mówiła o nowym swoim celu, jakim jest mała dziewczynka z blond włosami i ponoć chorobą serca. I że wie o wszystkim i słyszy nas nawet teraz.
- No co ty! To tylko zły sen! Nic takiego się nie zdarzy! Nie masz co się bać! - uspokajała go, choć sama miała wątpliwości, czy aby na pewno to tylko sen...
- Mogę cię objąć? Bardzo się boję! - błagał.
- Tak, w sumie to ja też się boję. - zgodziła się i objęła chłopaka. - Muszę Ci jeszcze powiedzieć ważną rzecz, dlaczego moim zdaniem to nie był sen. Koniecznie musisz kogoś poznać. Pewną Susan, małą dziewczynkę z blond włosami i chorobą serca. Boję się o nią. A zresztą, chodźmy teraz, nie warto czekać.
Otworzyli drzwi i obudzili dziewczynkę.
- Kim jesteś? Nie skrzywdzisz mnie? I nie skrzywdzisz przyjaciółki Marthy?
- Nie zrobię nic ani Tobie, ani Rachel. Ja jestem Terry, a ty, zdaje mi się, nazywasz się Susan. Rachel mi o tobie opowiadała.
W tej chwili obudził się Alex.
- Zostaw je! Słyszysz? Wynoś się!
- Nie mam żadnych złych zamiarów! Muszę ostrzec Susan! Grozi jej niebezpieczeństwo!
- Chyba z twojej strony! Susan, nie zrobił ci nic złego? - zwrócił się nagle do siostry.
- Oczywiście, że nie. On mówił, że jest dobry.
- Uczył się od przestępczyni, zna na pewno jakieś podłe sztuczki!
- Ale to ona się nad nim znęcała! - wtrąciła się nagle Rachel. - Terry jest niewinny. Zresztą ta sama kobieta, która znęcała się nad nim i porwała mnie, chce również porwać twoją siostrę. A on chciał wam tylko o tym powiedzieć. Byście byli świadomi zagrożenia...
Wyszła z pokoju i położyła się spać. Podczas snu czuła, że ktoś z wielkim wysiłkiem podniósł ją i przeniósł na wygodne łóżko.
Gdy rano się obudziła, rzeczywiście leżała na łóżku. Zaczęła się rozgladac w poszukiwaniu Terry'ego. Nie mogła go jednak znaleźć. "Pewnie poszedł na dół do bufetu" - pomyślała. Zdecydowanym krokiem zeskoczyła z łóżka. Miała wylądować na podłodze, a wylądowała na śpiącym tam, jak to mówiła Mirella - "przybłędzie".
- Pomocy! Aaaa! - krzyknął.
- Co się stało? Chcę spać! Dajcie mi wreszcie święty spokój! - obudziła się Martha.
- Czemu się drzecie? Przez was zapomnę, co mi się śniło! Już zapomniałam... - wstała Mirella.
- Spokojnie, ja tylko na niego nadepnęłam. Krzyczał, więc żyje. - tłumaczyła - A teraz muszę oznajmić coś bardzo ważnego bardzo ważnej dla mnie osobie. Mówię tu o tobie, Terry. Kocham cię. Z nadzieją o wzajemności.
Podbiegła do chłopaka i wtuliła się w niego.
- Ja ciebie też. Bardziej, niż to sobie wyobrażałaś. Już od pierwszego wejrzenia. To dlatego zastrzeliłem Naomi. Dla ciebie. - rzekł i pocałował Rachel. Stali tak razem w pocałunku i uścisku przez kilka minut. Mirella oparła głowę o rękę. Wyraźnie jej się nudziło. Za to Martha wyglądała na zazdrosną. Alex uważał Marthę za mniej ważną sprawę, stawiał wiele rzeczy ponad nią. Ten związek powoli się rozpadał.
- Wiesz, nie musisz się wcale bać. Zastrzeliłeś Naomi, ona do nas nie przyjdzie. No, chyba że... - Rachel przybrała zgarbioną postawę i wyciągnęła ręce przed siebie mówiąc- Jestem zombie-Naomi, Terry mnie zastrzelił ale żyję!
Głośny śmiech wypełnił cały pokój.
Nikt nie zwracał uwagi na czyhającą w oknie postać. Czasem coś, co zdaje się na pierwszy rzut oka proste i już wyjaśnione, ma swoje jeszcze nienaruszone skomplikowane źródła problemów.

ShiperkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz