Rozdział IV

448 9 3
                                    

Obudziłam się wcześnie tego dnia. Słońce wciąż było wysoko na horyzoncie, ale nadal rzucałam się i przewracałam w pościeli, nie mogąc zasnąć. Ale nie miałam ochoty wstawać, kiedy dwór był wciąż taki cichy i martwy. Nie mogłam się doczekać przyjęcia i wiru ekscytacji, który się z nim wiąże. Ciągle myślałam o tym, co powiedział Beliath, kiedy poprosiłam o więcej szczegółów. Naprawdę podkręcał wydarzenie. W rezydencji panował spokój, odkąd powiedział wszystkim o przyjęciu. Spędziłam dużo czasu czytając z Raphaelem. Tymczasem inne wampiry wydawały się być szczególnie zajęte lub nieobecne. Może w posiadłości było cicho, ale moje podekscytowanie rosło w miarę zbliżania się brzemiennego w skutkach dnia. Na początku zaproponowałam, że pomogę Beliathowi, ale potem się nie zdecydowałam. Zawsze zmieniał zdanie, a ja nie miałam cierpliwości do jego wybryków. I tak mijały dni. Kiedy wyciągnęłam się na łóżku, byłam oszołomiona, zdając sobie sprawę, że rzadko widywałam Raphaela spędzającego czas z innymi facetami w rezydencji. Czy to tylko zbieg okoliczności? Wydawał się coraz bardziej zadowolony ze mnie, a nawet zaczynał dzielić się swoimi uczuciami. Ale ilekroć w pobliżu byli inni ludzie, w ogóle nie mówił wiele. Raphael nie był nieśmiały. Po prostu nie przejmował dowództwa jak Vladimir. Nie bełkotał bez przerwy jak Beliath. Nie był szorstki jak Aaron ani rozmowny jak Ethan. Wtedy moje serce się zatrzymało. Przez cały czas byłam podekscytowana imprezą, ale może raphael naprawdę się jej bał. Wtedy zaczęłam rozumieć, dlaczego Raphael był tak cichy i zamyślony przez ostatnie kilka dni. Chciałam tylko go uspokoić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale jak? Te myśli krążyły mi w głowie.

(Cholera... Słońce zaczyna zachodzić... Nie będę gotowa na czas, chociaż obudziłam się bardzo wcześnie... Cholera. Cholera. Cholera. Cholera. Muszę się spieszyć! Na szczęście wczoraj wybrałam mój strój. Zajęło mi to wystarczająco długo! Długa aksamitna sukienka w kolorze burgundowym. Rękawiczki operowe. Suknia moich marzeń...)

PUK PUK PUK

Beliath: Eloise, moja droga? Tu Beliath... Przyszedłem tylko zobaczyć, czy jesteś gotowa. Potrzebujesz pomocy? Może pomogę Ci założyć naszyjnik lub zapiąć sukienkę...

(Hej... Jest po prostu miły, czy martwi się, że pokażę się w dresie? U niego zawsze trudno powiedzieć... Nie ma co do tego wątpliwości. Świetnie wyglądam w tym stroju. Raphael nie będzie mógł mnie zobaczyć, ale przynajmniej Beliath będzie pod wrażeniem...)

Eloise: W porządku, wejdź! Drzwi są otwarte.

Beliath: Oh! Kochanie, dziś wieczorem wyglądasz zachwycająco! Nie sądziłem, że możesz stać się jeszcze piękniejsza, ale oto jesteś... Absolutnie oszałamiająca! Szkoda, że Raphael nie będzie mógł się nacieszyć widokiem... ale nie martw się, na pewno ja będę. I jestem pewien, że wszystkie oczy będą dziś zwrócone na Ciebie... jedyna cesarzowa w pokoju pełnym królowych!

(Dobra... Przesadza, ale miło to słyszeć... Chociaż nie jestem pewna, czy chcę być dzisiaj w centrum uwagi...)

Eloise: Wiesz, Beliath... Wybrałam ten strój z myślą o Raphaelu... Pomyślałam sobie... Raphael będzie mógł pogłaskać miękki aksamit mojej sukienki...

Beliath: Będzie mógł wyczuć Twoją drobną talię pod tym materiałem, który obejmuje wszystkie Twoje kształty... Naprawdę pomyślałaś o wszystkim! To jasne, że Twoje serce należy do niego, niestety dla mnie... Przy okazji kochanie, czy byłaś w stanie powiedzieć mu, co czujesz?

Eloise: Nie... Szczerze mówiąc, dlatego tak niecierpliwie czekałam na to przyjęcie.

Beliath: Ach... wiedziałem, że to świetny pomysł! A po tych wszystkich przygotowaniach jestem pewien, że to będzie magiczna noc! Niezapomniana! Podziękujesz mi później! W każdym razie... Wracając do rzeczy, muszę przyznać, że mi ulżyło, Eloise. Wyglądasz cudownie. A teraz muszę zająć się kilkoma ostatnimi szlifami... Poza tym sama musisz zadbać o kilka ostatnich poprawek. Dobrze? Zdecydowałaś się na makijaż?

Raphael - ścieżkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz