Rozdział VII

272 8 2
                                    

Wstałam z łóżka, gdy słońce schowało się za horyzontem. Księżyc już zajmował swoje miejsce na atramentowym niebie, świecąc jasno jak zawsze. Ale wydawał się okrąglejszy i pełniejszy niż poprzedniej nocy. Jak księżyc, czułam się cała. Już odzyskiwałam siły po solidnym dniu odpoczynku. Ostrożnie wybrałam ubrania, które zamierzałam założyć jak rycerz w zbroi przed bitwą. Zdałam sobie sprawę, że ostatnio nie byłam sobą. Ledwo rozpoznałam dziewczynę w lustrze. Nie tak dawno użalała się nad sobą. Ale pokonałam wiele przeszkód w swoim życiu i nie zamierzałam się teraz poddawać. Byłam na siebie zła, ale nie próbowałam walczyć z tym uczuciem. Zamiast tego zamierzałam skierować swoją wściekłość na konkretne działanie. Czy mu się to podobało, czy nie, Raphael i ja zamierzaliśmy porozmawiać o tym, co się dzieje. Potrzebowałam odpowiedzi. A teraz jedyne, co musiałam zrobić, to go znaleźć.

*biblioteka*

(Jest tam. Dalej... Muszę przybrać poważną minę. Nie ma się czym martwić...)

Eloise: Witaj, Raphaelu. Jak się masz?

Raphael: Eloise... Jestem teraz zajęty, ale możemy się spotkać później, jeśli chcesz.

Eloise: Nie martw się, możemy się spotkać później wieczorem! Jak myślisz, kiedy skończysz?

Raphael: Nie wiem i nie mam ochoty wyznaczać sobie terminu. To może potrwać dłużej, niż się spodziewałem...

Eloise: Ale... co może być tak ważnego?

Raphael: Przenoszę swoje myśli na papier... Może myślisz, że to nie jest ważne, ale serce mi mówi, że muszę to zrobić. A teraz przepraszam, chciałbym wrócić do pracy. W spokoju.

Eloise: Innymi słowy, chcesz, żebym spadała. Cóż, chyba teraz wyjdę. Zostawię Cię samego w Twojej bibliotece.

Raphael: Tak, byłoby miło. Dziękuję Ci. Do zobaczenia później.

(Jest taki zimny... Nie ma mowy, żeby zobaczył, jak płaczę... Muszę się tylko odwrócić i od razu stąd wyjść.)

*hol wejściowy*

(Dziś wieczorem jest w okropnym nastroju... Cóż, szkoda dla niego. W końcu ja też potrafię robić rzeczy sama. Miałam ochotę poczytać... ale na pewno nie w bibliotece. Może wrócę do swojego pokoju. Ale z drugiej strony... Przydałby mi się trening bojowy. Zawsze mogę poprosić Aarona o pomoc...)

*pokój Eloise*

Wyciągnęłam się na łóżku i zaczęłam czytać książkę, którą polecił mi Raphael kilka dni wcześniej. Strony pachniały jak nowe i nie byłam pewna, skąd się wzięły. Nie zdziwiłabym się, gdybym znalazła książkę o malarstwie w bibliotece posiadłości, ale książka wydawała się prawie zbyt nowa, by być częścią kolekcji. Byłam prawie pewna, że Raphael poprosił Beliatha, żeby poszedł i kupił ją dla mnie. Byłam zła i zmęczona, ale nadal potrafiłam skoncentrować się na szczegółach ruchu artystycznego opisanego w książce. Mówił o znalezieniu stylu, który byłby naturalny i bezstronny. Dlaczego Raphael uważał, że czytanie o tym było dla mnie tak ważne? Leżałam na brzuchu, próbując czytać między wierszami, żeby dowiedzieć się, co mógł mieć na myśli Raphael, kiedy drzwi do mojego pokoju nagle się otworzyły.

Ethan: Ach, więc jesteś. Byłem prawie pewien, że nie będziesz teraz nic robiła. Doskonale.

Eloise: Ethan! Co Ty tutaj robisz? Co się dzieje?

Ethan: Whoa... Uspokój się. Zastanawiałem się tylko, czy chcesz ze mną pograć w szachy.

Eloise: Ty... co? Grać z Tobą w szachy? Mówisz o grze planszowej, prawda? Ale dlaczego?

Raphael - ścieżkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz