Rozdział I

656 21 9
                                    

To był koniec. Unosiłam się w ciemnej, nieskończonej przestrzeni. Ogarnęła mnie przyjemna i relaksująca apatia. Ale nie bałam się. Poczułam się spokojna, spełniona, cicha. Na początku mój nos ogarnął słodki i kwiatowy zapach. Potem poczułam ciężar koca na moim ciele i miękkość prześcieradła pod palcami. Delikatnie, powoli, mozolnie wynurzyłam się z pustki. Otworzyły mi się oczy.

*pokój Eloise*

Czyjaś obecność unosiła się nade mną. Może powinnam była się bać, ale w tej chwili wydawało mi się, że to anioł. Pokój spowijał mrok, a w świetle świec trudno było rozpoznać postać, która mnie witała. Ale jego dłoń delikatnie położona na moim ramieniu, krzywizna jego pleców, jego płytki oddech pachnący wanilią... Wszystko w nim emanowało życzliwością. Z moich ust wydobyło się westchnienie ulgi. Od tej pory wszystko miało być w porządku. Ja byłam martwa, a on witał mnie w raju. Przesunęłam się lekko, żeby lepiej się przyjrzeć i pierwsze, co zauważyłam, to jego uśmiech. Ciepły i uspokajający. Delikatny i zatroskany.

Raphael: Oh... Wyszłaś z ramion Morfeusza... Nie spiesz się, niech świat przyjdzie do Ciebie.

(Oww... Ten ból głowy... Gdyby ktoś próbował przebić komuś czaszkę, to tak by się czuł, jestem tego pewna.)

Raphael: Tak, proszę bardzo, delikatnie, jak obraz, który stopniowo nabiera kształtów pod pędzlem malarza. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

(Cóż, jeśli odczuwam ból, to nie mogę być martwa... Więc gdzie ja jestem? Zróbmy to spokojnie. Bądźmy uprzejmi. Wesołe przywitanie?)

Eloise: Uhh... Cze...ść...umm.

(Ta... To było radosne, w porządku... Najwyraźniej straciłam część mózgu. Świetnie.)

Raphael: Ciii... Wszystko wytłumaczę, nie martw się. Ale nie powinniśmy przeskakiwać przez strony książki tylko po to, żeby szybciej poznać zakończenie, prawda? Mam na imię Raphael i od tej pory będę Ci towarzyszył...

(Raphael... anielskie imię... Nie mam pojęcia, co się dzieje, ale może... wszystko będzie dobrze?)

Rapael: Jeśli chcesz, mogę zacząć opowiadać Ci moją historię, podczas, gdy kurtyna będzie się dalej unosić. Czy może chciałabyś trochę czasu, zanim przejdziemy dalej?

Eloise: Przydałoby się trochę czasu, ale bardziej niż czegokolwiek, chciałabym uzyskać odpowiedzi na moje pytania.

Raphael: W takim razie pozwól, że przedstawię Ci kilka spostrzeżeń na temat tego, co wydarzyło się wczoraj. Może lepiej zrozumiesz... Czytałem sobie spokojnie, gdy przerwało mi pandemonium. Ja, oczywiście, pospieszyłem do moich przyjaciół. Ktoś przeniknął do naszej rezydencji i koniecznie trzeba było go przepędzić. Tą osobą byłaś Ty, Panienko...

Eloise: Ja... Eloise, córka właścicieli, która chciała wejść do... mojego domu.

(To jest takie przewidywalne... Nigdy nie miałam własnego domu i to się nie miało zmienić...)

Raphael: Podejrzewałem, że nie stanowisz zagrożenia, ale nie kwestionowałem innych. Chciałem być pewny, że cię nie przestraszą. Czasami potrafią być... figlarni. Zwłaszcza Beliath... a to miała być tylko kwestia kilku minut. Znaleźć tę osobę, porozmawiać z nią, przekonać, że nic tu nie ma i skierować ją z powrotem na ścieżkę w kierunku wioski. Robiliśmy to już wiele razy. Ale nic nie potoczyło się zgodnie z planem. Natknęłaś się na Ivana, który dał się ponieść, a potem upadłaś.

(Upadek... Tak, to brzmi znajomo... Ale to znaczy, że...)

Eloise: Czekaj... Byłeś tu wczoraj? Więc nadal jestem w posiadłości?

Raphael - ścieżkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz