Rozdział II

502 15 21
                                    

Schodząc po schodach, szukając Raphaela, zdałam sobie sprawę, że minęło kilka dni, odkąd zaczęło się moje nowe życie. Ze zwinnością uniknęłam skrzypiącego kroku. W tym okazałym dworku czułam się jak w domu i czułam się tak, jakbym opuściła sierociniec wieki temu. Być może wynika to z niewyczerpanej dobroci Raphaela i sposobu, w jaki odpowiadał na moje pytania. Oprowadził mnie również po dworze i przedstawił mnie innym wampirom. Kiedy Raphael był ze mną, czas zdawał się lecieć. Ale kiedy byłam sama, wszystko wydawało się stałe, nieruchome. I czułam się okropnie niezręcznie i głupio na tym świecie, który nie był mój i nie zawsze wydawał się gotowy na przyjęcie mnie.

*ogród*

Nocne powietrze było ciepłe i kojące, a ja rozkosznie wdychałam zapachy kwiatów i lasu. Chciałabym, żeby Raphael był tu ze mną, dzielił tę spokojną chwilę. Wtedy nagle odniosłam wrażenie, że na moją skórę spada ulewa lodowatej wody i zaczęłam się trząść. Gwiazdy migotały na czystym niebie nade mną, ale czułam się przemoczona, naga i wyczerpana. Jakbym w ciągu kilku sekund postarzała się o kilka stuleci. Ogromny smutek był zakotwiczony w moim sercu, jak stary przyjaciel. Też czułam się winna, ale nie wiedziałam czemu. Byłam zagubiona, zrozpaczona. W pędzie zrodzonym z rozpaczy wybiegłam z ogrodu.

*kuchnia*

Wszystko ustało i znów poczułam się sobą. Nie miałam pojęcia, co się właśnie stało, ale wiedziałam, że nie chcę być sama.

*salon z kominkiem*

Drzwi zatrzasnęły się za mną. Ostatnio przeżywam chwile szaleństwa, które spowodowały, że moja krew się zagotowała. Raphael rozmawiał ze mną już kilka razy o chwili, kiedy po raz pierwszy wbije kły w moją skórę. Każdego dnia marzyłam o fali przyjemności, która mnie ogarnęła i budziłam się zlana potem. Jednak mimo moich coraz bardziej natarczywych żądań, Raphael nie sądził, że nadszedł jeszcze czas, a żarliwy płomień nadal we mnie płonął.

*salon*

Otworzyłam drzwi i odetchnęłam z ulgą. Nie ma nikogo. Raphael był moim aniołem stróżem, ale czułam się przygnębiona w rzadkich chwilach, kiedy inni mieszkańcy rozmawiali ze mną.

*biblioteka*

(Cholera! Wolałabym zobaczyć Raphaela...)

Eloise: Dobry wieczór, Vladimirze. Jak się masz?

Vladimir: Dobry wieczór, Eloise. Wszystko w porządku. A u Ciebie? Teraz kiedy zaczęłaś się aklimatyzować, jak odnajdujesz się w posiadłości? Chociaż... nie spędzasz z nami dużo czasu.

Eloise: To prawda... ale najpierw Raphael i ja musimy się do siebie przyzwyczaić.

Vladimir: Rozumiem... Cóż, powoli przyzwyczajasz się do wszystkiego. To wszystko, o co możemy prosić... Więc... Co ostatnio robiłaś? Czy dwór oferuje wystarczająco dużo sposobów na rozrywkę?

(On z pewnością jest ciekawski...)

Eloise: Biblioteka jest piękna.

Vladimir: Kolekcja była już piękna, kiedy tu przyjechałem i nadal staram się ją wzbogacać. Możesz nawet pomóc Raphaelowi odkryć te skarby. Znalezienie książki w alfabecie Braille'a nie zawsze jest łatwe. A czasem, niemożliwe, jeśli chodzi o stare rękopisy.

Eloise: Miałam ten sam pomysł, ale nie mieliśmy jeszcze okazji.

Vladimir: Skoro tak mówisz. Myślałem... Mówiłaś, że szukasz informacji o swoich rodzicach. Czy coś okazało się już rozstrzygające?

(Kolejne pytanie... To prawie przesłuchanie. Ale jeśli chcę, żeby zostawił mnie w spokoju, może powinnam coś na to odpowiedzieć.)

Eloise: Chodziłam po korytarzach. Czuję, że widzę ich gust w sztuce, w doborze obrazów, chyba, że...

Raphael - ścieżkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz