I tak też się stało.
Poszlismy do dormitorium Mattheo w którym wszystko, dosłownie wszystko mi opowiedział. Wysłuchałam go do końca i dodałam słowa otuchy.
- Noo... A ty?- zadał pytanie brunet
- Co ja? -
- Jak straciłaś rodziców?- dodał w delikatny sposób aby mnie nie urazić.
Śmierć moich rodziców to dla mnie trudny temat od zawsze. Pomyślicie sobie że to przecież normalne. Ale...Moi rodzice zmarli w rękach samego Lorda Voldemorta. Zabił ich... na moich oczach.
Moi rodzice nigdy nie mieli ze mną jakos bardzo dobrego kontaktu. Mimo to, bardzo ich kochałam. Wracając... Był deszczowy i ponury dzień, a ja właśnie szłam z rodzicami do Borgina & Burkes'a. Ulica śmiertelnego nokturnu zawsze przyprawiała mnie o dreszcze,niezależnie od pogody zawsze było tam ciemno i ponuro. Bardzo często chodziłam tam z rodzicami, powód był jeden... Bardzo chcieli dołączyć do armii Voldemorta, chcieli zostać śmierciożercami, a żeby to się stało musieli wykonać zadania które dawał im Voldemort. Początkowe zadania nie były trudne, w porównaniu do tego co by musieli robić gdyby już zostali śmierciożercami to była pestka.
Szłam z rodzicami do Borgina & Borkes'a bo właśnie tam musieli wykonać swoje ostatnie zadanie. Najważniejsze zadanie do wykonania które zdecyduje o tym czy przejdą na stronę Voldemorta. Nigdy się nie dowiedziałam o jakie dokładnie zadanie chodziło, ale gdy tylko o tym pomysle to chyba lepiej dla mnie że nie wiem. Weszliśmy do sklepu i odrazu powitał nas pan Borgin. Miał nas za stałych klientów poniewaz Moi rodzice bardzo interesowali się antykami i czarną magią. Momentalnie podeszła do mnie pani Narcyza Malfoy, i dotrzymała mi towarzystwa gdy Moi rodzice poszli z Borginem na zaplecze. Narcyza bardzo często zostawała ze mną gdy Moi rodzice wykonywali jakieś zadania dla Czarnego Pana. Czasami u nas w domu a czasami na miejscu zadania.
Los tak chciał że pozniej przez jakiś czas była moja teściową. Bo przecież byłam z Draconem w związku.
Kontynuując, niewiem czy źle wykonali zadanie czy nie wykonali go wogóle ale na następny dzień dostali zaproszenie do Malfoy Manor gdzie przebywał jak i przebywa obecnie Czarny pan. Na początku wszystko wydawało się okej, ale z każda minutą siedzenia przy tym stole z innymi śmierciożercami robiło się gorzej. Oczywiście ja jako dziecko nie siedziałam przy stole, a byłam na fotelu za filarem z Panią Malfoy. Zza filara oglądałam caly przebieg wydarzeń. Voldemort z minuty na minutę zrobił się dla nich bardziej podły. Po czym ich zabił. Widok dla takiej 7latki był bardzo dramatyczny.
Zapytacie się, co się działo ze mną później? Otóż zostałam wywieziona do ciotki. Samotnej starszej kobiety która mieszkała gdzieś w Londynie. Zapewniała mi dach nad głową i regularne posiłki. Rozmawiałyśmy raz w tygodniu, ale wymieniałyśmy dosłownie kilka zdań. Nie przywiązywałam się zbytnio do tego miejsca, bo plan od samego początku miałam w głowie. Gdy tylko dostanę list z Hogwartu, wyjeżdżam stąd i nie wracam. Różne wycieczki do hogsmeade podpisywała mi ona. Ale zbytnio nie zwracała uwagi nawet co podpisuje.
Przyjechałam do niej raz na święta, miała do mnie pretensje że najpierw ją zostawiłam a teraz wróciłam na święta i chce udawać idealną chrześnicę. Nie wróciłam tam już nigdy więcej, ale za to wracałam na święta do swojego domu rodzinnego. Stoi pusty odkiedy moi rodzice zmarli a ja wyjechałam na naukę do hogwartu. Oczywiście przyjeżdżam tam regularnie na wakacje czy święta ale zazwyczaj sama albo z Pansy czy Blaisem.
Opowiedziałam to wszystko Mattheo, był w szoku i miał za złe że to właśnie jego ojciec zabił rodziców swojej dziewczyny. Oczywiście, to nie jego wina.
***
Reszte dnia spędziliśmy osobno, ja byłam na zakupach w hogsmeade z Pansy i Blaisem, a Mattheo wyjechał do ojca. Jednak tym razem uprzedził mnie że może go nie być troche dłużej. Nie pytałam dlaczego.
Właśnie przechadzaliśmy się ulicami hogsmeade gdy nagle mi i mojej przyjaciółce wpadł w oko sklep z bielizną a na nim bilbord "-50%"
Nie zwlekając, ruszyliśmy do sklepu. Blaise, który nie widział w tym fenomenu, ruszył znudzony za nami. Siedział przed przymierzalnią na ławeczce a my, weszłyśmy do przymierzalni z pełnymi koszykami.
Z koszyka wręcz wysypywała się bielizna. Przymierzałyśmy wszystko po kolei, doradzając sobie przy tym i sypiąc różne komentarze na temat przymierzanej obecnie koronki.
Gdy już wybrałyśmy kilka rzeczy, podeszłyśmy do kasy zapłacić i wyszliśmy ze sklepu.
- Idziemy na kremowe piwo?- rzucił randomowo Blaise
- Czemu nie, ja idę.- poparła Pansy.
Kurde, mam sporo nauki na przyszły tydzień a na jednym piwie sie nie skończy. Nie mam ochoty zgonować. Alee z drugiej strony nie pamięta kiedy ostatni raz pozwoliłam sobie tak zaszaleć z przyjaciółmi.
- No daawaj, co ci szkodzi Suzi?- Powiedział Zabini.
- Własnie, będzie fajnie. A jak najebiemy się w trzy dupy to będziemy zgonować razem, bedzie raźniej. - zaśmiała sie Pansy.
No chwilowym namyśle, zgodziłam się.
- No dobra, chodźmy już. - stwierdziłam.
- Idźcie już do pubu, a ja szybko skocze po Dracona. Zaraz wrócę.- oznajmił Blaise.
Przytaknełam głową i ruszyłam z nią do pubu. Jeszcze wtedy nie wiedzialam że popełniłam duży błąd.
----------
Niespodzianka! Taki niezapowiedziany rozdział przed końcem roku. Mini prezent hshshs <3
Dzisiaj nieco bardziej poznaliście historie naszej kochanej Susan.
I tak, co do ostatniego zdania- pobawimy się w reklamy na Polsacie hshsbsbsn.Przepraszam ale musicie troszkę poczekać na następny rozdział, bo ostatnio mam ciezki moment w życiu, jednak ta książka sprawia mi radość więc don't worry, nie zostawię was. No i oczywiście wiadomo, sylwester i te sprawy hshshs.
Ps. Sory jeśli są jakieś błędy.Wasze rozkminy na temat tego co sie stanie w next rozdziale? --->
Buziole, lov u all <33
Do następnegoO.R
CZYTASZ
Przeznaczenie /Mattheo Riddle 18+
FanfictionHistoria która opowiada o tym jak przeznaczenie połączyło dwójkę nastolatków. Mimo trudu jakiego przejdą, nawet jeśli narazie nie są sobie pisani to los ich znajdzie i połączy w jedną całość. *Spoiler* Leżałam i usłyszałam kroki. Nie wzdrygnelam się...