~6~

978 11 4
                                    

Opowiedziałam im o wszystkim co sie wczoraj stało. Stali jak wmurowani i patrzyli na mnie jak na zjawisko co chwile rzucając sobie porozumiewawcze spojrzenie.

- Czekaj czekaj, wyhamuj Suzi- powiedział Blaise.

Zawsze mnie tak nazywa, to urocze. Kiedys wymyślił to przezwisko i używa go do dziś

- Jesli dobrze zrozumiałem, jesteś dziewczyną Mattheo ? -zapytał niedowierzając.

Kiwnełam twierdąco głową.

- Tego Mattheo Riddle'a?-

Kiwnełam twierdąco głową.

- Jesteś dziewczyną syna czarnego Pana???- niedowierzał Blaise.

- No przecież o tym mówię, czegoś jeszcze nie rozumiesz ? -odparłam po czym szybko do mnie podbiegł i mnie przytulił.

- No to gratulacje Suzi!!!- Wykrzyczał tak głośno ze prawie cały hogwart go słyszał. - Mamy powod do świętowania a w tym picia - Usmiechnal się Blaise.

- Raczej nie. Nie chcemy jakoś wychwalać naszego związku - powiedziałam.

- No to wyjdziemy małą grupą ja i Pansy, ty i Mattheo, Draco I Astoria. O ile jeszcze są razem. - powiedział Blaise.

- Jak to "o ile jeszcze są razem" ?- zapytałam zmieszana.

- Nie słyszałaś? Haha, Astoria nakryła ostatnio Dracona jak sie pieprzył z jej siostrą Daphne. Astoria wpadla w szał. Aczkolwiek Astoria jest tak bardzo w nim zakochana że pewnie mu wybaczy albo juz to zrobiła. - Zaśmial sie Blaise.

Po wszystkim zaczęliśmy gadać, raczej Pansy i Zabini zaczęli gadać a ja słuchałam ich rozmowy. Nagle do pokoju wszedł Theo, każdy odwrócił na niego wzrok.

- Dzieńdoberek - powiedział machając ręką na przywitanie - Pożyczam Susan na ... dłuższą chwilę. - powiedział po czym podszedł, i zdejmując mnie z łóżka wziął na ręce. Takim sposobem wyszliśmy z pokoju.

Idąc korytarzami śmialiśmy się z tego jak w tym momencie wyglądamy. Tak, tak, Mattheo nadal nie odpuszczał i trzymał mnie na rękach.

- Mogłabym chociaż wiedzieć gdzie idziemy ? - zapytałam.

- Niespodzianka. - uśmiechnął się Theo.

Po dłuższej chwili znaleźliśmy się na schodach do wieży astronomicznej, a gdy weszlismy na sama jej górę. Przy barierkach leżał kocyk, dwa kieliszki i niewielki koszyk, a w nim truskawki i czerwone wino.

Wreszcie stanęłam na ziemi i podeszłam do barierek. Zaczeło mi świtać po co mnie tu zabrał.

Odwróciłam się, i stal tam uśmiechnięty od ucha do ucha dumny z siebie Mattheo.

- Czy to jest randka? -

- Może tak, może nie. -

Odrazu do niego podeszłam i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Theo jest naprawdę cudownym chłopakiem, żal pomyśleć że przez tyle lat nie okazywał uczuć, a szczególnie miłości przez swojego ojca.

Leżeliśmy na kocu przytuleni do siebie, jedząc truskawki zapijając je pysznym winem. Czas leciał naprawdę szybko, nim się obejrzeliśmy, robil się wieczór.

- O! Już czas na gościa specjalnego. - powiedział po czym wstał i spojrzal na niebo. Zrobiłam to samo a po kilku sekundach ukazał się nam zachod słońca. Przysięgam że w tamtym momencie zaniemówiłam.

Zachody słońca mają to do siebie że są cudowne, śliczne i unikatowe pod każdym względem. Zawsze są innego odcienia i zachodzą o innej godzinie. Zazwyczaj zachody słońca oglądałam sama lub z przyjaciółmi bo wiecie... Nie miałam aż tak bilskiej mi osoby aby oglądać je z nią. Nawet jak byłam z Draco to oglądaliśmy je bardzo rzadko. Mimo wszystko, każdy obejrzany przeze mnie zachody słońca niesie ze sobą jakąś historie. Naprzykład, pierwszy zachod słońca obejrzany z Draconem niósł ze sobą nasz pierwszy pocałunek. Piękna chwila... Często oglądałam zachody z Zabinim, podczas jednego z nich wymyślił mi przezwisko - Suzi. Używa go do dziś i wcale nie mam mu tego za złe. No i ten obecny, romantyczna chwila a możne rzec randka z Theo.

*** 

Wróciliśmy do pokoju Mattheo i gadaliśmy do godziny 23.30. Moją rutyną jest to że albo on śpi u mnie albo ja u niego, tak wiec dzisiaj to ja spałam u Theo. Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Nie powiem że nie, zawsze lepiej mi sie śpi jak jesteśmy razem, czuje się wtedy
... bezpieczniej? Sama niewiem jak to określić.

O godzinie 3.00 obudził mnie hałas w pokoju. Przebudziłam się i zobaczylam że Theo obok mnie nie ma. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zobaczylam jak wiąże krawat, jest juz ubrany i ogarnięty a mamy godzine 3.00.

- Przepraszam słońce, nie chciałem cie obudzić. - powiedział Nawet na mnie nie spoglądając.

- Gdzieś się wybierasz o tej godzinie ?- zapytałam, lekko zaspana.

- Tak... Mój ojciec mnie wzywa do siebie. Niewiem ile mi to zajmie i niewiem co wogóle chce ode mnie o tej porze, ale możesz być spokojna. - powiedział niskim tonem.

Pocałował mnie na dowidzenia w czoło i wyszedł.

Myślałam nad tym chwilę i poszłam spać, ale nie na długo bo o godzinie 6.00 wstałam. Ogarnęłam się i wyszlam na śniadanie. Wstąpiłam jeszcze do swojego dormitorium aby wziąść książki. Hogwart o tej godzinie dopiero się budzi więc nie było tam zbyt dużo ludzi. Po śniadaniu poszłam do biblioteki i powtarzałam materiał na test z historii magii. Nie byłam zbytnio dobra z tego przedmiotu więc takie powtórzenie by mi się przydało. O 8.50 ruszyłam na lekcje. Troche nie pokoiło mnie że Mattheo nadal nie wrócił. Dzień mijał bardzo powoli ale jakoś przetrwałam wszystkie lekcje. Po wszystkim poszłam do swojego pokoju i poszlam spać.

***Następny dzień - Wieczór***

Wpadłam do pokoju na pełnym wkurwie. I zaczęłam szukać po wszystkich szafkach czystego pergaminu, nie miałam ani troche ochoty zapieprzać aż do biblioteki po kawałek głupiego papieru, albo co gorsza na pokątną.

- Susan, co ty... hej, hej, hej, Susan! - krzyczała zdezorientowana Pansy która w tym momencie czytała książkę.

W pewnym momencie podeszla do mnie i złapała mnie za ramiona.

- Co ty odpierdalasz ?-

Zobaczyłam że z kieszeni jej dresów wystaje kawałek pergaminu, rzuciłam się na niego jak zwierzę które nie jadło przez tydzień.

- Susan, kurwa co jest ?!- powiedziała brunetka po czym do pokoju wparował Blaise.

Stwierdziłam że napisze list. Napisałam w nim troche, że się martwię i inne. Miałam iść go wysłać ponieważ moja sowa przesiaduje na parapecie w pokoju wspólnym z innymi sowami. Na mój niefart przed pokojami przechadzał się Snape bo było już grubo po ciszy nocnej.

- Panna Byrne, gdzie się wybiera o tej porze? -

- Wysłać list. -

- Cisza nocna zaczeła się już dawno temu, więc proszę wracać do swojego dormitorium lub będę zmuszony skonfiskować list. - odparl profesor Snape.

List byl dla mnie wazny wiec poszlam do dormitorium i stwierdziłam ze wysle go rano, Bo co może pójść nie tak.

—————––———

Właśnie Susan co może pójść nie tak?
Nie chce spojlerować wiec wytrzymajcie do następnego weekendu.

Btw,
Hejka
Rozdział długo się nie pojawiał, ale to przez to że wattpad odmawiał mi posłuszeństwa i rozdział nie chciał się wczytać. Z góry przepraszam.
Do następnego. ♡♡♡



O.R

Przeznaczenie /Mattheo Riddle 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz