Szymon POV:
Byłem właśnie w studiu, gdzie nagrywałem nowe nuty, nowe rzeczy i całkiem nowe projekty o których nikt oprócz mnie na tamtą chwilę nie wiedział i chciałem, żeby tak zostało. Jednak mimo wszystko lubiłem zaskakiwać, chociaż czasem to ani trochę nie wychodziło na plus. Muzyka była dla mnie czymś w rodzaju wyciszenia się od świata, który bardzo często mnie przerastał jak i sama moja kariera. Zawsze mówię sobie to samo jestem prostym wydziaranym chłopem, nieśmiałym, wrażliwym czasami nawet buraczanym. Mam 180 cm wzrostu, ciemne brązowe oczy oraz krótkie włosy.Występowanie na scenie za każdym razem stresuje mnie tak samo, tysiące ludzi a Ty musisz tam wyjść i zrobić najlepszą robotę jaką tylko potrafisz bez zbędnego pie*dolenia. Kocham swoją pracę i nie zamieniłbym tego za nic, ale ta presja bardzo często daje o sobie znać a ja gubię się w tym wszystkim jak jakiś dzieciak, nie wiem czy ludzie to widzą bądź docenią, ale bycie artystą wiąże się z różnymi kwestiami za które nie jeden raz musiałem i pewnie będę jeszcze zmuszony zapłacić swoim własnym kosztem. Mieszkam i pochodzę ze Świdnicy tak właściwie to mieszkamy bo w tym jest ze mną moja najwspanialsza mama, która nigdy nie odmówiła mi niczego zwłaszcza wsparcia i pomocy. Stara się być na moim każdym koncercie obojętnie gdzie bym nie grał, a ja za każdym razem wylewam łzy szczególnie kiedy mam dla niej śpiewać. Sama ta piosenka, którą gdzieś tam stworzyłem ze specjalną dedykacją dla mamy była dla mnie mega przeżyciem i nie potrafiłem się nie wzruszyć podczas jej wykonywania. Stres, presja, strach, łzy, ból były mi znane w codziennym życiu chociażby nawet robiąc trasę koncertową w kilkunastu miastach gdzie czekał na mnie tłum ludzi. Jedni starsi, jedni młodsi i nie będę się oszukiwał bo zobaczenie czegoś takiego to jednak piękne, ale też zawsze masz myśli "stary musisz zrobić to najlepiej, idź tam i daj z siebie wszystko a nawet więcej" przyprawia o dreszcz i ciary na całym ciele. Krytyka również nie była dla mnie obca, mam za sobą naprawdę wiele przeszkód, trudnych chwil i wiem że nie każdy będzie zadowolony z tego co robię, kim jestem albo może nawet zechce poznać całą moją historię. Muszę też wspomnieć o tym, że oprócz wsparcia mojej mamy mam również wsparcie u moich przyjaciół, którzy pełnią również rolę moich współpracowników: Deemz jest producentem z resztą bardzo dobrym. W każdym moim kawałku odpowiada za bit i jakość muzyki, oraz wokalne wsparcie na koncertach. - Kubuś natomiast jest też moim przyjacielem i menadżerem jakby dwa w jednym, ale odpowiada za ustalanie dat koncertów oraz ich odwołanie. Wszystkie kwestie finansowe też należą do jego obowiązków, oraz wszelkie sprawy związane z albumami. Paweł inaczej "Pablo" bo tak wszyscy go nazywamy jest DJ-em też na każdym koncercie, ale tak samo zajmuje się tym w życiu codziennym. Szczerze mówiąc mam oczywiście wielu przyjaciół, ale szczególnie ta trójka liczy się w moim serduchu najbardziej. Tak się złożyło, że dzisiaj też gramy w Opolu, a sama trasa nazywa się nie inaczej jak "pułapka na motyle". Bardzo długo zajęło mi napisanie tego albumu i jestem z niego nawet bardziej niż tylko dumny, miałem nadzieję tylko, że ludzie zrozumieją przekaz jaki ja sam chciałem im dać. Był to już czas na wyruszenie w drogę, a ja miałem idealny plan na to show i wszystko poukładane w głowie. Chłopaki też byli już gotowi, więc bez zbędnego gadania w przeciągu 15 minut byliśmy już w trasie na mój kolejny koncert.
Wszystko mijało w dość szybkim tempie, bo już po 17-stej cała ekipa łącznie ze mną była na miejscu. Scena wyglądała dobrze z racji tego, że nie była ani za mała ani za duża więc powinienem czuć się komfortowo. Zabraliśmy się za resztę spraw organizacyjnych co zajęło nam ponad godzinę, a to już był czas otwarcia bramek. Cieszyłem się na widok tych wszystkich twarzy starszych i młodszych, bo jednak sam wcześniej się z takim czymś nie spotkałem, a widok starszego małżeństwa, które tańczy w rytm twojej piosenki i razem z Tobą śpiewa jest bardziej niż tylko magiczne zdecydowanie. Postanowiliśmy jeszcze posiedzieć na backstage'u, gdzie pogadaliśmy, pośmialiśmy się i porobiliśmy kilka fot w międzyczasie zastanawiając się jak przebiegnie to całe wydarzenie.
- Stary to będzie pozamiatane z resztą jak w każdym mieście! - Deemz spojrzał na mnie wymawiając te słowa, a że był chłopem pewnym siebie wiedziałem, że muszę uwierzyć mu na słowo.
- Kozacko to wygląda.. - tylko tyle byłem w stanie wyrzucić z siebie przez emocje, które ciągle dawały o sobie znać. Za chwilę jednak uświadomiłem sobie, że już tylko godzina dzieli mnie od mojego występu i aby jeszcze trochę się uspokoić udałem się na szybki mały spacer gdzieś w pobliżu. Długo to nie mogło trwać, bo musiałem wrócić na próbę wokalną z ekipą. Wszystko wyszło całkiem okej bez żadnych komplikacji i byłem już gotów na to co ten wieczór miał mi przynieść, a że to była właśnie moja pora wyszedłem na scenę zaczynając od "Alien" bo to wydawało się być mega rozpoczęciem. Na początek trzymamy mocny klimat, a później schodzimy na ten bardziej emocjonalny. mój plan jest taki na początku jest ogień później troszkę schodzimy, znowu w górę, znowu w dół i piosenka jaj najbardziej emocjonalna dla mojej mamy i na sam koniec jest to jest czysty rozpierd*l.
Jestem prostym człowiekiem i chciałem stworzyć coś co będzie moim odpowiednikiem w życiu i to co przeżyłem.
I to się idealnie przyjęło i jestem z tego dumny. Cieszę się, że moi fani tak chętnie się zapoznają z Albumem "PNM", mam jeszcze jeden album ale on nie odniósł takiego wielkiego sukcesu nazywa się "Kontrast". Ciężko pracuję na to wszystko i jak mam być szczery stać mnie jeszcze na coś więcej i wierzę mocno, że następne płyty przebiją wszystko.
Nim się obejrzałem był prawie koniec koncertu,przyszedł czas zakończyć go z pierdolni*ciem. Chłopcy zgasili światło na scenie, a Ja z Deemz'em schowałem się za ścianą i zrobiłem to, ludzie zaczęli krzyczeć za mną, co oni do chu*a myśleli, że to koniec?!
- To nie koniec! To nie koniec mordy!
Chwila ciszy
- Czy tu są jacyś banditos?!!!
- Nie słyszę Was ku*wa, jeszcze raz są tu jacyś bandyci?!!! - Wykrzyknął Deemz
Ludzie krzyczeli, piszczeli itd ale to było za mało w porównaniu co robili wcześniej, postawiłem jeszcze raz zapytać
- Jeszcze raz, czy tu są do chuja pie*doleni bandyci!!!! - Wydarłem się jak najmocniej mogłem.
Usłyszeliśmy takie krzyki, to było to, piękne tego było trzeba.
- Pablo!
-Pablo, daaawaj to k*rwa!
Wybiegliśmy na scenę do piosenki " Bandyta".
Dużo się tam działo, my daliśmy z siebie wszystko ale i również fani
Jestem za nich wdzięczny w ch*j.
Zrobiliśmy powtórkę numeru"Bandyta ", następnie wyszliśmy na środek sceny i usiedliśmy Ja, Pablo, Kubuś i Deemz wpatrywałem się w tych ludzi i nie mogłem uwierzyć w to co się właśnie wydarzyło, mogę spokojnie powiedzieć, że to był kolejny taki koncert, który będę pamiętał długo.
Było mi trochę przykro, że to już koniec.
Ale mieliśmy taki czas i nie mogliśmy nic zrobić, gdyby to ode mnie zależało balowalibyśmy do białego rana.
Spojrzałem jeszcze raz na te cudowne mordki na widowni i na chłopców.
- No i co ku*wa.... Hehehe...
To be continued!!!
Usłyszałem krzyki zadowolenia.
- Zróbcie wielki hałas dla nich, Deemz'a, Pablo i Kubusia!
Zrobili to, wielki hałas aż dziary, ale widok min moich mordy potwierdził, że to jest to.
- Hehe fajnie, Kocham Was!
- Jeszcze zróbcie pi*rdolony hałas dla tego poj*ba Szymona! - Powiedział Deemz.
Jeszcze większe krzyki, widownia skandynowała " Dziękujemy", "Sobel, Sobel".
Podziękowaliśmy im i zeszliśmy ze sceny,jeszcze zostały autografy, zdjęcia, ulubiona chyba część. Szedłem w kierunku fanów, wszyscy mnie wołali, najchętniej zrobiłbym z każdym zdjęcie, pogadał itd ale niestety nie mogłem, było ich za dużo ale mi to nie przeszkadzało ale jeszcze była ta cała ochrona, która mnie popędzała, nie lubię czegoś takiego.
Było mi przykro, jak widziałem niektóre smutne i rozczarowane miny, ale nie mogłem nic zrobić. Rozdałem parę autografów i zdjęć po jednej stronie, na środku i jeszcze została ostatnia strona.
Szedłem w kierunku góry, kolejne zdjęcia ucieszonych mordek, nagle przykuła moją uwagę jedna dziewczyna, była całkiem inna, taka cicha, nie wyrywała się ani nic, spojrzałem na nią, a ona się uśmiechnęła, odwzajemniałem uśmiechem. Podszedłem do tej dziewczyny i się jej przyglądałem.
Stała cały czas cicho,
- Cześć kochana, miło cię poznać. - odrzekłem i się uśmiechnąłem. Dziewczyna stała i nic nie odpowiedziała,zadałem sobie pytanie czyżby się wstydziła? W sumie to mi to nie przeszkadzało.
Przytuliłem ją, a ona odwzajemniła mój uścisk.
- Już dobrze, nie płacz będzie dobrze! Pocałowałem ją w czółko, zza plecami usłyszałem.
- Szymon musimy już iść nie mamy czasu.
Odwróciłem się i spojrzałem na ochroniarza, wiedziałem, że jak się postawie to nic tym nie zyskam więc dałem za wygraną.
- Muszę już iść, ale naprawdę miło było cię poznać, do zobaczenia słońce.
Uśmiechnąłem się na do widzenia i poszedłem.Kate POV:
Byłam zdziwiona, że taki ktoś jak Szymon mnie przytulił, ale to też jest przede wszystkim człowiek tak jak inni,było bardzo mi przyjemnie w tym uścisku, cudowne jest jak jeden człowiek może sprawić, że świat przez moment się "zatrzymuje" i znikają problemy. Mówił coś do mnie ale ja naprawdę nie byłam w stanie nic odpowiedzieć. Niestety nie mogło to trwać będzie wiecznie, ponieważ Szymek musiał już iść. Odwrócił się do mnie i ponownie uśmiechnął, Ja ze łzami w oczach odwzajemniałam. Nadszedł czas powrotu do domu, cudowne przeżycie i jestem pewna że na długo zapadnie mi to w pamięci , dotarłam już do domu wciąż przeżywając każdą nawet najmniejszą chwilę z tego wydarzenia i bardzo liczyłam na kolejne takie spotkanie z tym człowiekiem. Zrobił coś czego całe miasto na długi czas nie zapomni, a ja miałam cudowną pamiątkę nie mogąc doczekać się na kolejną i kolejną.
CZYTASZ
" Każdego Dnia" | Sobel
Fanfiction22-letnia dziewczyna z problemami w domu i 20 letni chłopak kochający muzykę. Oboje bardzo wrażliwi, którzy przeszli przez nie jedno. Pewnego dnia jednak wszystko diametralnie ulega zmianie, dziewczyna postanawia spełnić jedno z swoich większych mar...