4. To zabolało

21 4 0
                                    

Staliśmy w ciszy obok siebie oparci o dość wysokie barierki starego mostku, ta chwila nie odzywania się nie była wcale niezręczna jak mogło by się wydawać, dało się ją znieść naszą chwile bez słów przerwałem pytaniem.

-Sapnap, bo ja mam pytanie na które oczywiście nie musisz odpowiadać.- powiedziałem odwracając głowę w bok aby spojrzeć na niego.

-No dawaj tylko błagam jakieś normalne.- odpowiedział przy tym dźwięcznie śmiejąc się.

-No dobra to chodzi o to że.. dlaczego przeniosłeś się do naszej szkoły na koniec roku?- zapytałem zwracając głowę w stronę wody pod nami.

-ym... znaczy ja w brighton nie mieszkałem tylko na Florydzie, przeprowadziłem się tutaj wraz z Clay'em 2 miesiące temu znaczy jeszcze z jego starszą siostrą Drist'ą która teraz ma 26 lat.-odpowiedział znajdując jakiś kamyk na moście i po chwili rzucił go przed siebie.

(Tak wiem drista jest młodsza od dream'a, ale pasowało mi aby tak napisać XDD)

-Oh.. okej- po chwili ciszy dodałem.

-Ja też tu nie mieszkałem przeprowadziłem się tu z rodzicami 6 miesięcy temu po pewnym zdarzeniu...- powiedziałem i zacząłem zdrapywać skórki od moich paznokci przy okazji spoglądając na bransoletkę która znajdowała się na mojej prawej ręce.

-Czy mogę widzieć o jakie zdarzenie chodzi?- zapytał z nutką nadzieji w głosie? Nie wiedziałem czy to była nadzieja czy czysta ciekawość i dociekliwość.

Czułem jak moje oczy rozszerzają się a oddech przyśpiesza, wiedziałem że się spiąłem a on to widział.

-Ym... Sap, bo ja kiedyś ci o tym powiem okej? Tylko nie teraz nie w tym momencie dobrze?- zapytałem i spojrzałem na niego.

Zgodził się, później była chwilowa cisza i znów zaczęliśmy się „poznawać" rozmawiając o różnych nie istotnych rzeczach. Dowiedziałem się dzisiaj o nim bardzo dużo. Tą chwile przerwał mi dzwięk sms'a miałem wielka nadzieję że był to Quackity.

Matka

Masz być za 20 minut na dole bo jest kolacja. Więcej ci nie napisze dla mnie możesz nie przychodzić ale tata chciał abyś zszedł i z nami zjadł.

Karl

O już nie jestem dla niego śmieciem? To super wiesz? Nie obchodzi mnie wasza kolacja, ale chce mieć choć trochę kultury i zejdę na dół.

-Sap ja muszę iść szybko do domu bo jest kolacja.- powiedziałem zabierając z drewna swoją deskę i schodząc z mostku zaczynajac iść w stronę miasta.

-Hej! Karl! Mogę cię odprowadzić? I tak się nigdzie nie spieszę i chciałem cię odprowadzić.- powiedział chyba dobiegając do mnie, nie wiem nie odwróciłem się.

Na jego słowa przystanąłem i się przeraziłem moi rodzice nie mogli zobaczyć chłopaka który mnie odprowadza pod drzwi domu, a raczej okno którym wyszedłem, wkurwili by się na mnie i zwyzywali jeszcze bardziej niż zawsze, ale nie chciałem robić przykrości sap'owi i się zgodziłem. Szliśmy i znów rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach np: jakie to zjebane buty nie miało Dzisiaj te szlaufisko z naszej klasy. Droga minęła dość szybko bo nie całe 20 minut, miałem przez całą rozmowę kilka chwil na wymyślenie wymówki na temat dlaczego sie spoźniłem na kolacje.

Dotarliśmy pod krzaki mojego domu pożegnałem się z nim i wszedłem przez ogrodzenie bo bramka była zamknięta oczywiście zrobiłem to gdy sap już pojechał, byłem dość słaby z wf i na dodatek dzisiaj prawie zemdlałem więc nie obyło się bez zjebana się z płotu. Po najtrudniejsze rzeczy zacząłem skradać się pod swoje okno kiedy dotarłem pod nie i wdrapałem się od swojego pokoju po rynnie i ramach domu. Kiedy byłem w pokoju szybko przebrałem się w wcześniejsze ubrania i zszedłem na dół.

Gdy byłem a dole ujrzałem nakryty stół a na nim było kilka świec oraz pełno jedzenia od surówek po jakieś sosy, usiadłem przy stole na swoim miejscu. Co pierwsze zauważyłem to było to iż na moim talerzu było nałożone jedzenie czyli, pieczone ziemniaki oraz jakiś pieczony kurczak, moja matka gotowała czyli musiało być to coś dobrego. Lecz ja nie chciałem nic zjeść bo na to nie zasługiwałem, grzebałem tylko widelcem w swoim posiłku.

-Synu, jak tam twoje oceny w szkole? I dlaczego nie jesz? Mama ugotowała powinieneś teraz jej dziękować i całować ją za to po stopach.- powiedział podnosząc głos na ostatnich słowach.

-Oj przestań skarbie, aż tak mi nie pochlebiaj.- rzekła moja matka, machnęła ręką w stronę na znak żeby przestał.

-Oj... oj.. nie pochlebiaj mi.- przedrzeźniałem pod nosem swoją matkę.

-Co mówisz? Odpowiadaj na moje pytania Karl.- kiedy wypowiedział moje imię po moim karku przeszedł dosyć mocny dreszcz strachu? Nie umiałem określić tego dreszczu.

-O widzę że już nie Bezużyteczny śmieć tylko Karl, zapewne czegoś potrzebujesz więc mów póki mnie nie wyzywasz.- powiedziałem a raczej krzyknąłem, nie wiedziałem co rozpocząłem w tym momencie.

-Jak ty się do mnie odzywasz szczeniaku? Dlaczego ty się w ogóle kurwa urodziłeś? Zejdź mi z oczu nie chce patrzeć na to coś co musze nazywać swoim synem!- krzyczał a na jego szyi pojawiła się pojedyncza wystająca żyła, zawsze ją miał gdy krzyczał na mnie i na nią...

-Czy możesz przestać być pierdolonym egoistą i w końcu zrozumieć Że to co się stało 6 miesięcy temu jest kurwa twoją winą?!- Również krzyczałem słowa które miały w sobie bolesną prawdę dla mego rodzica, żałowałem później tych słów po jego czynie...

Poczułem piekący ból na moim prawym policzku.

To zabolało.

Uderzył mnie.

On mnie kurwa uderzył.

Wstałem od stołu w pośpiechu i w gniewie przy tym wywracając kilka rzeczy ze stolika oraz przewracając krzesło na którym wcześniej siedziałem. Biegiem wpadłem na schody a później do mojego pokoju.

Ja się bałem.

Bałem się tego co może mi zrobić.

Wspomnienia zostały...

Tutaj macie trochę opisaną sytuację rodzinną Karl'a - przemoc

Maybe is The end?Where stories live. Discover now