2. Jesteś strasznie blady.

30 4 6
                                    

Karl

Jasne jest aktualne :)

Postanowiłem odrazu dać nazwę nieznanemu numerowi.

Sapnap :)

To może spotkamy się o 17 obok parku?

Karl

Okej do zobaczenia.

Gdy skończyłem pisać z Nick'iem nowe łzy już nie spływały mi po policzkach a na ustach zagościł lekki uśmiech podniosłem się z podłogi i podszedłem do biurka na którym leżały moje rzeczy w które miałem się przebrać. Była to fioletowa bluza a pod nią biała koszula i czarne jeansy które były dość luźne, na moich nogach miały być czarne conversy podobne do tych sapnap'a. Gdy się szykowałem zadzwonił do mnie telefon był to Alex, nie spodziewałem się że do mnie zadzwoni.

-Siema Karl, przepraszam że dzisiaj nie przyszedłem po Ciebie ale mama kazała mi wrócić odrazu po szkole więc musiałem być w domu kiedy ty wychodziłeś ze szkoły. A i możesz dzisiaj do mnie przyjść pograć?- Quackity zaczął naszą krótką rozmowę a ja w tym czasie wziąłem go na głośnomówiący.

-Dobra nic nie szkodzi, ale Dzisiaj widzę się z Sapnap'em.- powiedziałem ostatni raz przeglądając się w lustrze miałem dość czerwone oczy na pierwszy rzut oka nikt by się nie poznał że płakałem.

-Sapnap'em? Karl kto to jest?- powiedział śmiejąc się na samą ksywkę nieznajomego.

-A No tak dzisiaj Cię nie było, już ci tłumacze chodzi o to że dzisiaj do naszej klasy dołączyli dwaj uczniowie jeden to Clay a drugi to Nick czyli sapnap.- opowiedziałem później w skrócie alex'owi o brązowookim ale słyszałem po jego zachowaniu że miał w to dosłownie wylane, pożegnałem się i było 15 minut przed 17.

Wiedziałem że się spóźnię bo do parku mialem z 2 kilometry, aby nie tracić czasu zszedłem i po cichu próbowałem wyjść z domu, jednak nie udało mi się to zauważyła ze wychodzę Bo dalej była w kuchni.

-Karl gdzie ty się wybierasz? Chyba jasno dałam ci do zrozumienia, że za to co robisz nie masz prawa wyjść na dwór oprócz chodzenia do szkoły.- Powiedziała surowym tonem, a ja się cofnąłem do kuchni, na blacie wyspy stała już prawie pusta lampka od wina a obok niej w większej połowie opróżniona butelka jakiegoś drogiego wina.

Już wiedziałem że na pewno pokłóciła się z moim równie kochanym ojcem niczym matka. Chciałem jak najszybciej uciec z domu bo wiedziałem, że nie długo do domu wróci pijany ojciec chociaż musi reprezentować godnie rodzinę to tak chla ile wlezie. Nienawidziłem jego i jej, całego świata i siebie chciałem po prostu zniknąć raz na zawsze tak, aby nie było pytań odnośnie tego dlaczego to chciałem zrobić a później raczej zrobiłem. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej okropnej rodzicielki.

-Marsz na górę i nie masz prawa wyjść z pokoju aż do jutrzejszego ranka.- powiedziała wstając od stołu lekko się zataczała ale nie było jeszcze tak źle, oczywiście nic nie odpowiedziałem bo nie chciałem znowu żeby mi wytykała moje wszystkie wady o których już wiem postanowiłem się jej „posłuchać" i podszedłem pod drzwi wyjściowe po deskę.

Szybko pobiegłem na górę po dotarciu pod drzwi od mojego pokoju zrobiło mi się słabo, a przed moimi oczami zaczęły pojawiać się mroczki oraz kręciło mi się w głowie. Uznałem że to nic wielkiego i otworzyłem drzwi napiłem się wody, aby załagodzić złe samopoczucie. Musiałem jak najszybciej wyjść z domu, jedynym wyjściem było okno w moim pokoju chciałem przez nie wyjść jak pomyślałem tak zrobiłem i odbyło się to bez większych przeszkód, do spotkania się z Nick'iem zostało mi 7 minut nie wiem jakim cudem miałem zdążyć na czas ale się starałem. Spoźniłem się tylko o 5 minut sapnap nie był na mnie o to zły, ale nie powiedziałem mu dlaczego się spoźniłem tak naprawdę to nawet nie pytał.

-No to gdzie idziemy a raczej jedziemy?- zapytał się Brązowooki podnosząc swoją deskę z ziemi stając przede mną.

-Szczerze mówiąc to miałem nadzieje że ty wymyślisz gdzie możemy pojechać.- powiedziałem nerwowo śmiejąc się, chciałem poczuć się chociaż trochę mniej nie komfortowo.

-Hmm... nie wiem czy znasz to miejsce ale jest to taki mostek który jest obok takiej pięknej łąki.- w oczach sapnap'a kiedy opowiadał o łące pojawiły się pewne iskierki szczęścia.

-Nie kojarzę ale możesz mnie tam zabrać.- powiedziałem i uśmiechnąłem się ciepło do mojego kolegi.

Ruszyliśmy z Sapnap'em początkowe myślałem że będzie dość wolno jeździł na desce ale się myliłem jechał równo ze mną z czego w głębi duszy uśmiechnąłem się że nie będę musiał czekać aż Nick za każdym razem będzie powolnie doganiał mnie.

Jechaliśmy około 15 minut po upłyniętym czasie Nick powiadomił mnie że teraz będziemy musieli zejść z desek bo będziemy zaraz wchodzić na łąkę, byłem dość zmęczony i nadal było mi słabo. Bałem się że mogę zemdleć, co chwilo kręciło mi się w głowie a przed oczami pojawiały mi się mroczki nadal ignorowałem to dopóki nie idąc przed łąkę nie upadłem.

-Hej Karl! Co ci się dzieję? Jesteś strasznie blady.- powiedział nick rzucając swoją deskę na ziemię i podchodząc do mnie uklękną i spojrzał się na moją twarz.

Czułem jak zalewają mnie poty i jest coraz gorzej starałem się udawać że nic mi nie jest przecież to robie na codzień więc dlaczego to jest w tej chwili takie trudne?

-Nie, nie spokojnie nic mi nie jest.- spojrzałem na niego i starałem uśmiechnąć się blado zapewne wyszło mi to jak jakiś grymas ale starałem się.

Maybe is The end?Where stories live. Discover now