11. Cholerne kłamstwo cz.2

56 6 15
                                    




Nikt się nie odezwał gdy otworzyły się drzwi ani ja, ani osoba która je uchyliła po to, abym wszedł do środka. Moje serce waliło, dopiero  w tym momencie byłem przerażony że to jednak może być Karl, nie wiem co mu powiem jeśli to on. Stałem pod drzwiami od domu może 40 sekund? Bałem się podnieść głowę, po jakimś czasie odważyłem się i przed sobą nie ujrzałem bruneta o pięknych smutnych oczach lecz jego mamę. Była ona w szlafroku, zaspana i nie ułożonymi brązowymi lokami, wyglądała okropnie, worki pod szarymi oczami, zaczerwienione gałki oczne, Karl był bardzo podobny do niej tylko jego skóra była bardziej poszarzała a jego cienie pod oczami podchodziły pod kolor ciemnego bordu.

Widziałem po jej oczach i mimice że była zdziwiona moją wizytą o tej godzinie, dlatego mogłem się domyślić że Jacobs jeszcze nie przyszedł do domu, martwiłem się o niego bo dosyć długo byłem w lesie z Wilbur'em a on dalej nie wrócił. Nic nie powiedziałem na jej widok tylko skinąłem lekko głową na znak przywitania się, ona również poszła w moje ślady i ręką zaprosiła mnie do środka. Gdy wszedłem do domu od razu poprowadziła mnie do ciemnego pokoju, kiedy zapaliła światło zrozumiałem że to kuchnia i usiadłem na krześle od wyspy kuchennej, zrobiła to samo co ja i zawołała ojca Karl'a. Ktoś mi kiedyś mówił że jego ojciec w starym mieście był dzielnicowym, i teraz aktualnie stara się o tą samą posadę w tym momencie pracuje w biurze, ale wole się nie wpychać butami w cudze życie, tak wiem że robię to Karl'owi, ale widzę jak z każdym dniem to wszystko go wyniszcza, a ja nie chcę by odchodził. Musieliśmy poczekać na jego ojca, kiedy przyszedł spojrzałem się na niego kątem oka, był wysoki, umięśniony, a jego sylwetka budziła strach, jego twarz miała kilka zmarszczek, jego włosy były w odcieniu ciemnego blondu i znacznie różniły się od tych Karl'a, w jego zielonych oczach widziałem nienawiść, po samym jego wyglądzie wiedziałem że był surowy. Gdy usiadł przy wyspie nikt się nie odzywał, a ja znów opuściłem głowę próbując wymyślić jak zacząć stresującą rozmowę, po chwili wpadłem na pomysł.

-Zapewne Państwo nie wiedzą dlaczego tutaj jestem o tej godzinie, nie przyszedłem do Karl'a, ale do was.. Muszę coś ważnego powiedzieć o waszym dziecku.- Powiedziałem zdrapując skórki od paznokci i spoglądając na jego rodziców, mieli nie wzruszone miny, a raczej jego ojciec miał kamienną twarz. Nie pytali, oczekiwali szybkiego wyjaśnienia sytuacji.

-Nie wiem czy państwo rozumieją, ale Karl ledwo co utrzymuje się przy życiu i jednym z powodów jest zachowanie jego rodziców, czyli wasze.- Powiedziałem bez emocji w głosie jakby mnie to nie obchodziło, lecz prawda była inna. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź ze strony jego Matki.

-Chłopcze wszystko rozumiemy, miał ciężko w życiu, ponieważ jego siostra Melanie zmarła na raka.- Odpowiedziała cichym głosem Pani Jacobs, czy ona kłamała? Albo to Karl kłamał bojąc się prawdy o siostrze? Nie wiem jaka była prawda, ale wiedziałem że któraś ze stron musi kłamać i w głębi duszy naprawdę miałem nadzieję że to jego Matka kłamie.

-On się Głodzi, nadal tego nie zauważyliście? Ja chcę mu tylko pom- Gdy chciałem dokończyć, odgłosy z korytarza nie pozwoliły mi tego zrobić, był to szloch i szybki oddech jakby zaraz ta osoba miała się udusić, już wtedy wiedziałem że Karl przyszedł do domu i to on jest tą osobą.

Ruszyłem szybkim krokiem do przedpokoju i gdy stałem nad Karl'em który był ledwo przytomny poczułem jeszcze większą chęć uratowania mojego prywatnego narkotyku, mogłem nim nazwać tego jednego bruneta o szarych oczach. Moim ulubionym zajęciem od poznania tego chłopaka było wpatrywanie się w jego śliczne szaro-mętne oczy, widziałem w nich dużo bólu, cierpienia i cholernego zmęczenia monotonnością dni.

Tak bardzo chciałem mu pomóc, wtedy jeszcze nie wiedziałem jak bardzo się przy tym wyniszczę naprawiając cierpiącego chłopca.

Widziałem jak jego ciało się trzęsie, z jego zamkniętych oczu wydobywały się słone łzy, jego szczęka była zaciśnięta i z każdą chwilą robił to coraz mocniej, Bałem się o niego, domyślałem co mu się dzieje, ale to musiało znaczyć że wszystko słyszał co było tutaj mówione.

On wszystko słyszał.

On kurwa wszystko słyszał.

Znienawidzi mnie.

Jego rodzice próbowali go ocucić, ja tylko stałem wmurowany w ziemie, wiedziałem że już wszystko pomiędzy nami jest skończone. Ale obiecałem że pomogę więc muszę to zrobić, uklęknąłem obok Karl'a i zacząłem go głaskać po kolanie, nie dało to skutku, mówiłem mu  uspokajające słowa, nie działało. Powoli kończyły mi się pomysły jak Karl'owi przywrócić racjonalne myślenie, po chwili oplotłem go swoimi ramionami i powoli przyciągnąłem do siebie, nie musiałem dawać w to dużo wysiłku, ponieważ teraz jego ciało było nie sprawne, głaskałem go po włosach i czole, szepcząc mu słowa które mogły, ale nie musiały go  uspokoić. Kątem oka spojrzałem na jego rodziców, a raczej na ojca który był widocznie zdenerwowany. Po kilku minutach Karl uspokoił się, a jego ojciec zabrał go do pokoju, zrobił to z siłą i nerwami.

-Kochanie idź już do domu wystarczająco nam dzisiaj pomogłeś.- Powiedziała kobieta otwierając mi drzwi od domu, gdy przekroczyłem próg i odwróciłem się by pożegnać ją. Zrobiła coś czego bym się nie spodziewał najzwyczajniej w świecie uśmiechnęła się i trzasnęła głośno ciężkimi drzwiami, nie dając mi dojść do słowa. Postanowiłem nie brać tego do siebie i spokojnie wrócić do domu z myślą że dzisiaj uratowałem..

Cierpiącego chłopca.


Em no tak jest to 2 część cholernego kłamstwa, ten rozdział pisało mi się tragicznie (nawet nwm czemu) i może być mega chujowy, ale wybaczcie kiedys sprobuje go naprawic.


JEŚLI KSIĄŻKĘ ZACZNIE CZYTAC WIĘCEJ OSÓB TO BĘDĘ JĄ KONTYNUOWAŁA.

OCENIAJCIE JAK WAM SIĘ PODOBA :))

Miłej nocy <3333

Maybe is The end?Where stories live. Discover now