𝕮𝖍𝖆𝖕𝖙𝖊𝖗 𝖘𝖊𝖛𝖊𝖓𝖙𝖊𝖊𝖓: 욕구

131 15 17
                                    

a/ Chyba troszkę mnie poniosło, ale mam nadzieję, że nikt nie będzie narzekał ;)


Wooyoung był dumny z siebie, że tak szybko uczył się uczuć, jakimi darzył starszego. Co więcej, każdego dnia czuł, jak robią się silniejsze i bardziej się przed nim otwierał. San również zauważył, że częściej się przy nim uśmiecha, co bardzo go cieszyło. Uśmiech Wooyounga był jednym z najpiękniejszych, jakie przyszło mu oglądać.

Wooyoung wchodził właśnie do sklepu, gdzie rozpocząć miał swoją zmianę. Jak się okazało, Hyeri była naprawdę w porządku, przychodziła do sklepu w trakcie jego zmiany, nawet jeśli nie musiała, dużo mu pomagała i dawała rady. Uważał jednak, że robi to z czystej sympatii i nie kryje się za tym nic więcej. Cieszył się, że może w końcu sam zarabiać, a nie żerować a Sanie, który i tak nie miałby nic przeciwko.

- Radzisz sobie? - zapytała brunetka, gdy po raz kolejny odwiedziła go pomimo dużego mrozu.

- Nie jest w tym nic trudnego.

- Upewniam się. Strasznie dziś zimno, kiedy w końcu przyjdzie wiosna?

- Nikt nie kazał ci tutaj przychodzić kiedy nie musisz. Poza tym powinnaś nosić szalik jeśli nie chcesz się przeziębić.

- Oj tam mam dobrą odporność.

- Oczywiście - prychnął Wooyoung. On sam zawsze tak uważał, a mimo to łapał przeziębienie w najmniej oczekiwanych momentach.

- Jutro mija twój pierwszy tydzień. Jak ci się pracuje?

- Jak w sklepie. Nie mam na co narzekać, bo mi płacą, ale też nie mam po co skakać z radości - wzruszył ramionami. Zdziwił się na swoją długą wypowiedź, która kilka tygodni temu byłaby skrócona o połowę. To wszystko przez Sana.

Każdego dnia Wooyoung otrzymywał masę wiadomości od Yeosanga, co musiał przyznać, że robiło się męczące. Kang jednak obiecał, że będzie uważał i jeśli jeszcze raz spotka Dejuna, nie piśnie słowa o ich kontakcie. Miał jednak wrażenie, że swoimi nieustannymi wiadomościami i połączeniami próbuje odwrócić jego uwagę od Sana. Nie mógł tego zrozumieć, dlaczego Yeosang był aż tak zazdrosny?

Z pracy mógł wyjść koło 19:00, co oznaczało, się prawdopodobnie San jest już w domu. Miał dziś dziwnie dobry humor. Nie wiedział czym jest spowodowany, ale miał nadzieję, że starszemu również dobrze minął dzień.

Jak się okazało, nieco się pomylił.

Wszedł do domu, ściągnął kurtkę, buty i skierował się głębiej w poszukiwaniu Sana. Nadzieję na jego dobry humor legły w gruzach, gdy usłyszał dźwięk tłuczonego szkła w kuchni. Pobiegł tam natychmiast, gdzie zauważył zdenerwowanego Sana zbierającego szkło z podłogi.

- Co się stało? - zapytał zaniepokojony.

- Woo? Nie słyszałem jak wchodzisz. Nic się nie stało, wypadła mi z ręki.

- Zostaw, ja pozbieram - powiedział biorąc do ręki miotłę. Bo chyba San nie zamierzał zbierać tego rękami? Jeszcze by się pokaleczył.

Wooyoung westchnął ciężko, gdy usłyszał ciche przekleństwo, przez co odwrócił się ponownie w stronę starszego, który również podniósł wzrok, a widząc jego niezadowoloną minę, schował zranioną dłoń za siebie.

- Ja dziecko - westchnął odkładając miotłę i podchodząc do chłopaka przykucnął - Pokaż.

- To nic takiego.

- Też coś. Pokaż to - nakazał nieco bardziej stanowczo, na co San wyciągnął dłoń w jego stronę. Wooyoung oglądnął ranę uznając, że racze nie jest zbyt głęboka. Mimo wszystko przydałoby się to odkazić.

Wrecked • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz