4. Ziemia jest zimna

10 1 0
                                    

Mróz zagościł w miasteczku wraz z pierwszymi dniami Listopada.  Śnieg pojawił się tam wraz z pierwszym dniem.

Oli, Teo oraz Andrew bardzo często odwalali nieźle akcje podczas zimy. Zawsze mieli swój taki jakby harmonogram. Pierwszy dzień w listopada szli na górki aby zjeżdżać z sanek. Na drugi dzień zazwyczaj chodzi i na stare bunkry i bawili się w wojnę zazwyczaj z Semonem. A 3 dzień zazwyczaj chodiz po miasteczku i lepiej bałwany w śmiesznych pozyciach.

Andrew raz przed domem głupiej i wrednej nauczycielki zorbil 2 bałwany w pozycji 6 na 9.

Jednak teraz pomimo iż szlaban bardzo długo przestał być obowiązujący, jej ojczym nadaje pilnował oby nie wychodziła po zmroku.

Nienawidziła Sawna, nie chciała drugiego ojca ,jej ojciec  zaginął  bez śladów w dzień jej urodzin i ten idiota świętuję jej urodziny pomimo iż doskonale wie że ich nie obchodiz.

Może by się wydawać iż Melania się czepia ,jednak miała naprawdę głęboki powód aby nie lubić swoich urodzin i tym bardziej nie lubi swojego ojczyma który oczekuje że od razu będzie traktowała go jak prawdziwego ojca.

Niedoczekanie jego zawsze to  myślała kiedy próbował być stanowczy.
Mimo to Sawn starał się być jak najlepszym zastępczym ojcem dla Melanie ,nawet prosił aby mówiła do niego normalnie tato ,jednak ta kiedy to usłyszała nie ma roztrzaskała mu na twarzy wazon.

Melania od początku go nie lubiła widziała go tylko jako zastępczego faceta mamy, nie był ojcem, ojcem nigdy nie był, nie będzie i nie nigdy nie pozwoli aby był.

Jeszcze to jego praca szeryfa najbardziej wnerwiający zawód jaki chyba mógł by mieć. Dobrze się bawisz ,a to słyszysz radiowóz i wysiada twój kochany ojczym który zabiera cię do domu i daje reprymendę naprawdę świetnie. I oczywiście ukochany argument ,czy ja muszę się za ciebie wstydzić? czemu ranisz tak swoją matkę swoim zachowaniem,? bla bla bla bla.

Jebanie w banie.

Teo przeglądał książki po raz kolejny spędzał sam czas w bibliotece, jego przyjaciele byli zajęci swoimi sprawami. Melania obiecała matce iż pojedzie ze mną do galerii pomimo iż nie cierpiała tego jak cholera, Oli szukał pewnie ojca w pobliskim lesie, a Andrew znów najpełniej gra na automatach.

Przeglądając historię miasteczka po raz kolejny znalazł ciekawą informację.

12 przypadków zaginięć dzieci. 23 grudnia  1980.

2 przypadki morderstwa 22 grudnia..

21 przypadków zaginięć i morderstw 24 grudnia.

T-co do cholery jasnej, co roku zaginięcia w święta?

Zaczął po raz kolejny kartkować książkę, jednak nic nie znalazł tylko daty. Jedynie daty i ile zgonów danego roku odnotowano.

Jednak teraz są znacznie rzadsze tak jakby to coś przestało zabijać albo przez cały dzień się wypadki
A może to w ogóle nie przypadki...?

Była dopero 15.30 a mrok już zaczął ogarniać okolice, latarnie zapalały się dopiero koło 16:30 póki co ich światło było wyłączone a ulica była pogrążona w mroku nocy. Teodor zamknął książkę odkładając ja na miejsce, wychodząc z biblioteki poczuł chłód listopad dawał o sobie już znać nawet bardzo, przycisnął czapkę do głowy po czym ruszył w drogę powrotną.

Teodor mieszkał niemal na samym końcu miasta około 20 minut zeszło mu dotarcie do domu ,kiedy już miał przekręcić klucz od zamka ,dostrzegł coś między drzewami. Przyglądał się intensywnie czy aby napewno coś widział czy to tylko zwidy?

Poczynił krok w stronę lasu jednak kiedy usłyszał dziwny przerażający dźwięk wycofał się natychmiast. Cofał się aż pod same drzwi położył rękę na klamce, po czym ślizgał się do domu zamykając go na klucz i zapalając przy okazji wszystkie światła.

Ten nieludzki dźwięk nadal brzmiał mu w uszach. To było jak połączenie ludzkiego wrzasku z jakimś dziwnym charczeniem. Jednak dźwięk który usłyszał chwilę później przyprawił go o zawał serca . To coś ... Skrobalo w jego drzwi.

Odskoczył od nich jak poparzony, uderzył w schody na przeciw drzwi. Dźwięk ustal, kto coś chyba nasłuchiwało.

Odetchnął z ulgą jak usłyszał że to coś się wycofuje. Wyjrzał przez wizjer. Nie było tam niczego.

Salonik wszystkie okna i zaryglował drzwi od środka. Włączył domowy alarm w stan gotowości.

Dopiero jak jego rodizce wrócili z pracy kamień spadł mu z serca. Jednak ten kamień z serca był niemal jak zawał, kiedy usłyszał ich alarm się włączył wyłączył go dopiero kiedy upewnił się że to na pewno jego rodzice. Państwo Sanderaon byli nie mniej zdziwniei co syn przerażony nagłym włączeniem się alarmu.

Powoli wychylił się z domu, przechadzać po ogrodzie się zaczął dopero jak jego ojiec stał na werandzie paląc papierosa.

Właśnie wtedy dostrzegł ślady na śniegu. Były głębokie, wyglądały jak wilcze ale 3 razy większe..jakby tam chidizla jakias zmutowana rasa połączona z Pitbulem, wilkiem i conajmniej bernardynem.

Niespokojnym wzrokiem zerknal w las, ciemność nie pozwalała mu nic zobaczyć. A padający śnieg nie ułatwiał sprawy.

Powoli wycofał się do domu kiedy poczuł czyjś wzrok na sobie zza drzew.

Dziękuję wam za wsyztko. Teraz to jets mój główny projekt. (✷‿✷)

Łowcy XOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz