Przyjaciół zmroził strach niczym lód bijący się w ich kości ,dosłownie czuli jak zamieniają się przerażone kawałki lodu.
Melania łapiąc Oliego za rękaw. Zaczęła go ciągnąć w stronę worków. Obecnie miała w dupie co tam może być, obecnie miała w dupie czy tam są ciała ,obecnie miała to wszystko w dupie ,nie ma ochoty żeby ten kto posikał te dzieci ich tu zobaczył.
Oliwander szybkim ruchem złapał Andrew za koszulę i pociągnął do siebie Teo podążył za nimi. Skulił się między workami zboża, jak najciaśniej Tal aby nikt ich nie zobaczył.
Tajemnicza postać zatrzymała się przed dziurą w ścianie. Tajemniczy cień zaczął się przybliżać, a kroki znowu były słyszalne.
Światło odbijające się od białego śniegu biło po oczach Melanie i resztę. Tajemniczy kształt pojawił się na środku pokoju rozglądając się ,szukał ich, ewidentnie ich szukał.
Postać była ubrana w dziwny czerwony jak krew płaszcz z doczepianym białym futrem ,kaptur spoczywał na jego głowie zakrywając go całkowicie.
Z pod kaptura błysnęły żółtym blaskiem oczy. Na plecach trzymał worek, duży , wyładowany czymś. Worek huknął głucho kiedy osobnik wywnioskwując po jego posturze ,położył go na ziemi.
Teodor zaczął widzieć te wszystkie książki które czytał to zaginione dzieci w grudniu, to wszystko, to ten człowiek zatem stał ,to on .To on zabił te dzieci.
Przed oczami zacząłem mu migać teksty z gazet z jego książek, właśnie stali przed mordercą, chowali się przed nim jak w jakimś typowym horrorze, tylko że to nie był film to było życie nie ma odrodzenia jeśli ich dopadnie, to ich zabiję.
Mężczyzna w czerwonym płaszczu przybliżył się do zakrytego plandeką stołu, zlpal ją i pociągnął do góry. Kurz wzbił się jak spłoszone ptaki w górę, odsłaniając zakrwawiony blat i wiele narzędzi takich jak piły, łańcuchy, noże, szpikulce i różne środki chemiczne.
Teo zatkał swoje usta, był bliski rozpalania sie. Andrew nerwowo zerkał to na niego to na ubranego w czerwień oprawce. Przez głowę przebiegło mu aby wyskoczyć zza worków i uderzyć go w głowę czymś ciężkim. Zdawał sobie sprawę jednak że to nie jest film gdzie bohaterom dosłownie każda akcja się udaje, tutaj wystarczy jeden błąd i po nim.
Postać wyciągnęła z worka małego chłopca. Miał poderżnięte gardło jakimś hakiem. W oczach melani zalśniło wspomnienie z tym chłopcem, ten sam co rzucił w Warrena śnieżką, ten sam którego widziała niemal codziennie na placu zabaw.
Postać położyła nieboszczyka na stole, dokładnie go obejrzała po czym ręka sięgnął po nóż. Wbijając go w brzuch zrobił gładkie cięcie, rozpruwając ciało małego chłopca.
Raz za razem zmienił narzędzie, rozczłonkowane resztki ciała wrzucał do worków pełnych zboża. Dokładnie oddzielał każdy organ czy to wątroba,płuca czy śledziona.
Zatrzymał się dopiero jak dotarł do serca. Wziol je w ręce,a krew ściekała mu po skórzanych rękawicach.
Przybliżył je do twarzy po czym wbił kły w serce. Żołądek Teo nie wytrzymał tej próby, sino-wlosy zwymiotował na podłogę podtrzymując się rękami.
Agresor jednym chwytem złapał Teo za gardło i z łatwością uniósł go w powietrze.
Gniewne błyski w oczach oprawcy świadczyły że był naprawdę wściekły za przerwanie jego pracy.
Melania nie myśląc wiele, złapała za siekierę opartą o ścianę. Typ w czerwonym płaszczu odskoczył unikając jej ciosu.
Melania machała siekierą, ten jednak unikał za każdym razem. Wyprowadził cios prosto w brzuch Melani, ta skuliła się na ziemi. Zabrakło jej powietrza w płucach, zachłysnela się śliną.
Teodor uderzył w Melanie ,kiedy tęcza postać rzuciła nim jak szmacianą lalką. Teo uderzył głową o ziemię, słyszał jak jego czaszka uderza o kamienna podłogę.
Melania ledwo podnosła się z ziemi, kiedy Anderw złapał go za płaszcz i pociągnął do tylu. Ten ruszył za brązowo-włosym, Andrew dostrzegł na końcu jego palców wielkie haczykowate szpony.
A -co do kurwy!
Wskoczył na drabinę prowadząca do słupa podtrzymującego dach.
A- Odjeb się !
Oliwander wskoczył na napastnika. Szarpał się przez chwilę z nim, próbując złapać go za szyję.
- Oliwander puszczaj!
Oliwander stracił równowagę, ściągając kaptur razem z płaszczem ,kiedy uderzył o podłogę. Przez chwilę zetknął na płaszcz, jego oczy się spotkały ze wzrokiem rudowłosego.Jego serce stanęło dostrzega jego twarz, nie mógł w to uwierzyć .Nie mógł uwierzyć w to co widzi .Nie mógł uwierzyć że to on...
Warren....jego ojec....jego własny ojciec...
O-...tata?...-wydukał po chwili
W-....Oli...ja...
O-....Co do kurwy !-rzucił jego płaszcz na ziemie- CO TY TU ROBISZ!? CHCIAŁEŚ NAS ZABIĆ! Kurwa!
W-..To skomplikowane....bardzo...
O-CO SKOMPLIKOWANE!? ŻE JESTEŚ MORDERCA?!
W-Eh....nie rozumiesz jeszce- powiedział- To bardzo skomplikowane
O-TO MI TO WYTŁUMACZ!- ryknął- JUZ!
W-Oliwander....proszę...
O- ŻADNE Proszę..! -odepchnął go- NIENAWIDZĘ CIE!
W- Szacunku dla swojego ojca!
O-TY JESTES ostania osoba która zasługuje na szacunek!
A-Mela,co tu się odpierdala. ...
Szepnął do Melani. Warren podszedł do Oliego i położył łapę na jego ramieniu.
W-wiem że ci ciężko ale...
O-NIE DOTYKAJ MNIE! WYTŁUMACZ MI TO!
W-EH.....Jestem Krampusem...
O-Z..że kurwa co?!
W-Jestem demonem świąt... Zabijam i pożeram niegrzeczne dzieci oraz zabijam ludzi, którzy porzucili nadzieję w święta.
O -.. i naprawdę myślisz że to wszystko załatwi. Jesteś potworem! Nie chce cibie znać! Mama wiedziała?! A może ona naprawdę nie żyje?!
W-O nie! Wstrzymaj się z tym!
O-MOZE TO TY JA ZABIŁEŚ!
W.....
Warren patrzę na Oliwandera tępym wzrokiem po prostu stał przed nim. Zacisnal zęby oraz pięści.
W-Jak.....śmiesz....
O-...tata?
W-JAK TY KURWA ŚMIESZ!
Jego ręce zaczęły się wydłużać a tajemniczy płaszcz z futra obrastać jego ciało. Jego zęby stały się ostre pazury długie ,twarz obrosła futrem -wilczy łeb.
Warren wyglądał jak połączenie wilka, niedźwiedzia i kozy wyglądał jak prawdziwy diabeł z jego głowę wystawały dwie pary wielkich rogów.
W-Ja cibie już nauczę szacunku ty gnoju!
CZYTASZ
Łowcy X
Science FictionW mieście położonym za lasem mieszka grupa przyjaciół z dzieciństwa: Teo, Andrew, Oliwander i Melania. Cała czwórka zaczyna swą przygodę kiedy jedna z uczennic ginie bez śladu. Odkrywają wtedy że miejsce w którym żyją nie jest bezpieczne, a mrok ta...