Oliwander po raz kolejny się obrucił. Pustka. Ciemny pokuj z podłogą wyglądającą jak ciągle polewane woda szkło.
Było zimno, czuł chłód na całym ciele, pomimo zimowej kurtki. Szedł jak gdyby w miejscu, pomimo iż kroczył, nie mógł dostrzec aby zmienił pozycję.
W jego głowie szumiały szepty, nic poza tym nie było słychać. Czy właśnie tka wyglda szaleństwo? Czy on już oszalał?A może nie żyje? Co się działo poprzedniej nocy.
Próbował złapać oddech, kłęby pary wyleciały mu z ust, powietrze było lodowate, niemal wbijające się w płuca.
Dźwięk szumiącej wody rozproszył Oliwandera, dziwna kula wyłoniła się z podłogi, przeźroczysta jakby wypełniona dymem od środka. Podszedł niepewnie, praktycznie nie czuł swoich nóg, wydawało mu się że serce mu stanie, kiedy tylko dotknął tajemniczego przedmiotu.
Po ręce Oliwandera pociekła stróżka wody, chłodna, czysta. Wbił wzrok w jej środek, dym zaczla kręcić zawijasy i wic się, ujawniając jakiś obraz.
Zoabczyl sowich przyjaciół, Melania, Teo, Andrew, nawet tą małą małpę Weronikę.
Oliwander wstrzymał oddech, kiedy przypomniał sobie co tka naprawdę się z nim dzieje.O-MELANIA! TEO! ANDREW! TO JA OLI! SŁYSZYCIE MNIE?!
Ale odpowiedzi nie dostał, nadal mógł tylko patrzyć jak przyjaciele obrzucają go przerażonym wzrokiem. Co robić? Jak to ma zatrzymać? Jak cofnąć przemianę? Jak ma zapanować nad sobą?
Zaczął nerwowo kręcić głową, próbował otrząsnąć się, zapobiec tragedii która lada moment może się wydarzyć. Nie chce zabić sowich przyjaciół, nie chce.
Uderzył rękami o ziemię, woda bryznęła na jego twaz, zacisnal oczy i położył głowę na ziemi. Nie wiedział co robić.
O-Nie! Nie,nie, nie ,nie ,to się nie może Tal skończyć!- ryknął - To nie tak!
Usłyszał dźwięk pękanego szkła, kiedy podłoga się pod nim zapadła, wpadając do dziwnej czarnej wody, niczym do dziury w lodzie. Złapał się ostrych krawędzi, ostre końcówki szkła poraniły jego dłonie, czuł ból kiedy lodowata woda wbijała mu się w rany.
O-Pomocy ! Niech mi ktos-
Przerywał co chwila kiedy czarna jak smoła ciecz wlewała mu się do ust, powodując dławienie.
O- Pom..- kolejna fala panicznego kaszlu kiedy woda uderzyła mu do nosa i ust.
Oliwander usłyszał nagle głos Melanii.
M-Oli?- przerwała ciszę- To ty?
Oliwander widział w kuli, jak podchodzi. Nie bała się. Podchodziła coraz bliżej, i bliżej, i bliżej, aż w pewnym momencie dotknęła jego pyska.
Powoli przesuwając rękę na brodę , zamknęła jego głowę w uścisku. Przytulała go, nie bała się swojego przyjaciela.
Spokuj ducha przerwał jej dźwięk kapaneij śliny na ziemię.
Z pomiędzy wielkich kłów wypływała gęsta ślina, bestia uniosła głowę, jej wzrok skierował się na Melanie.Szybkim skokiem powalił ja na ziemię, obwąchują ja całą przygniótł jej brzuch łapa.
Już otwierał paszcze aby ślubować jej mięsa , kiedy wazon uderzył w jego głowę z hukiem.
Weronika zlpala kolejny wazon z pokoju i cisnęła nim w głowę Oliwandera. Kolejny wazon roztrzaskany na czaszce krampusa tylko go rozwścieczył, ryknął wściekłe po czym ruszył w jej stronę.
Ta odepchnięta przez Andrew uniknęła tarana Oliwandera , który z impetem uderzył w ścianę.
Do uszu przyjaciół dobiegł czyjś głos, wypowiedział tylko jedno zdanie. Które zrozumieli natychmiast.
-SPIERDLAJCIE!
Wypieki z domu .Biegli tak szybko aby uciec, słyszeli tylko bicie własnego serca i paniczny głos w głowie,, uciekaj ,uciekaj, uciekaj"
Nie mogli biec do domów. Nie wiedzieli co Oliwander zrobi z innymi ludźmi. Co jak ich nie pozna, zabiję ich.
Wbiegli w las, niegdyś znany las przestał być ich terenem , teraz byli zwierzyną która ucieka od wściekłego myśliwego.
Święta zasada której się trzymali: nigdy się nie rozdzielać"
Ryk uderzył w ich bębenki uszne. Biegł za nimi. Już od dobrych paru minut nie wiedzieli gdzie się znajdują. Biegli w starą knieję, tereny na które jeszce nigdy się nie zapuścili.
Wbiegając głębiej dostrzegli obok biegnącego chłopaka.Ten skręcił nagle i ryknął do nich.
-Za mną jak życie wam miłe!
Więcej informacji nie musieli mieć. Biegnąc torem tajemniczego chłopaka, ledwo uniknęli szponów Oliwandera, który z impetem uderzył w drzewo, kolosalne rogi zaklinowała się między sosnami.
Melania zauważyła między drzewami dom, duży, pomalowany ciemno-niebieską farba.
Chłopak otwozyl drzwi wpuszczając uciekających kolegów. Sam z hukiem zamknął drzwi na klucz.
Wnętrze domu było klimatyczne, typowy amerykański dom w środku lasu. Ściany zdobione cegła, kominek i drewniane schody na górę. Wielkie okna, czerowny dywan i głowy zwierząt.
A-Ja jebie.
W-Melania, co to było.
Chłopak zerknal na nich opierając się o drzwi.
Czarne włosy, niebieskie oczy, ubrany w granatowa skórzaną kurtkę, buty zimowe z futrem wewnątrz.T-Jestem Tomek.
A-Tomek Wolfthorn?
T-Zgadza się...
M-Kojarzę cię, chodzisz z nami do szkoły, jesteś ten nowy.
T-Nie taki nowy- odparł nieśmiało - Mieszkaliśmy tu wcześniej, ale się przenieśliśmy, tylko mój tata został. Tydzień temu wróciliśmy z Las Vegas.
A- Czekaj, ten wariat przy płocie to twój...
T-Ojciec-odparł- Mama i reszta rodziny powinna niedługo wrócić
z pracy.Kroki przerwały ich rozmowę, po schodach zeszła starsza kobieta, około 60, jej siwe włosy związane były w kok, ubrana była jak typowa babcia, na ramionach spoczywała niewielka biała pelerynka.
Bernadeta omiotła towarzystwo mętnym wzrokiem, trzask drzwi wyrwał ją z drzemki.
Be-Kim oni są? Tomaszu.
T-Babciu to są... Moi koledzy z klasy, uciekli.
Melania niemal wyszła z sobie że ten idiota tak otwarcie mówi o potworach i ich przyjacielu, czy to dobry z pomysł? To tajemnica miała być.
Be-czy one..?
T-Nie, to nie one. Krampus..
Be -Niemożliwe. Cz. .czy Wiktor wrucil? A może to Warren odbija znów.
M-Chwila, jaki Wiktor?
A -A co do ojca Oliwandera-zaczął Andrew- On nie żyje..
Straszą pani stała przed chwilę bezruchu, wpatrując się tempo w grupkę nastolatków. Po chwili wysyczała
Be- Warren nie żyje?
A -Oliwander, on go, zabił.
Be- A więc, muszę ostrzec Beniamina.
Wielki ryk przerwał rozmowę, Oliwander się zbliżał. Czuł ich, czuł ich krew.
Chciał zatrzymać sam siebie, w głowie toczył walkę w której czuł że przegrywa.
Jego mięśnie odmawiały posłuszeństwa, serce drżało, sam już nie wiedział czy z bólu czy z dziwnego uczucia podniecenia na samą myśl o rozerwaniu czyjegoś ciała.Z jakiegoś powodu sam zaczął wizualizować sobie jak dorywa jakiegoś żałosnego ludzkiego pomiota, po czym powoli rozrywa go na strzępy. Widzi jak każda kość łamie się pod naporem, jak każdy mięsień odchodź od ciała.
Słyszy gruchot kości i słodkie jęczenie ofiary, dlaczego w głowie zaczynał mieć obraz jednego ze sowich przyjaciół, dlaczgeo? Czemu akurat jemu chce to zrobić. ... Co z nim nie tak?
CZYTASZ
Łowcy X
Science FictionW mieście położonym za lasem mieszka grupa przyjaciół z dzieciństwa: Teo, Andrew, Oliwander i Melania. Cała czwórka zaczyna swą przygodę kiedy jedna z uczennic ginie bez śladu. Odkrywają wtedy że miejsce w którym żyją nie jest bezpieczne, a mrok ta...