13. Mrok klątwy

4 1 0
                                    

Oliwander zasłonił rękami dłonie, łzy mu ciekły mimowolnie. Ryk agonii jaki się z niego wydobył przeszył wszystkich jego przyjaciół.

Zanim Melania cokolwiek powiedziała, zanim zdarzyła otworzyć usta. Oliwander wystrzelił jak z procy w las.
Krzyknęła za nim i starała się go dogonić.

Za nią ruszył Kuku, starał się ja dogonić jednak jego mały rozmiar utrudniał mu poruszanie się, zapadał się w śnieżnych zaspach, dopiero ledwo żywy Andrew go wyciągnął ze śniegu.

Powoli wsunął go pod kurtkę, po czym równo z Teo zaczął biec przed sibie , za śladami jakie zostawili Oliwander oraz Melania.

Lodowy wicher oraz płatki śniegu, uderzały w twaz Melanii, ledwo widziała, kiedy śnieżyca z każdą chwilą się nasilała.

Wicher wył, uderza w drzewa, niemal je wywalając. Melania zaczęła mieć wrażenie że drzewa zaczynają w dziwny sposób sie wyginac, jakby się oplotły i zacieśniły.

Wyglądały jak klatka z której nie da się wyjść, starała się krzycec za Olim, jednak wiatr skutecznie tłumił jej krzyki.

A-Melania! Oli!- wolał Andrew - No weźcie się nie chowajcie. ! To nie śmieszne!

T-Andrew, idioto- wydusił Teo- Czy ty nie rozumiesz? Oli zabił człowieka! Ojca! Czego nie rkuzmiesz! To nie są pierdolone żarty ty-

A-DOBRA ZAMIJ SIE! zamknął usta Teo dłonią- Rozumiem doskonale! To ty panikujesz i huja robisz. Kurwa jak nic nie robisz to się zamknij.

Groźny ton Andrew i poważny wzrok skutecznie zniechęciły  do kłótni, zapanowała głucha cisza między dwoma przyjaciółmi. Stali przez chwilę w miejscu słysząc tylko wiatr, po kilku śmiertelnie długich minutach Andrew odezwał się.

A- Tam są nasi przyjaciele, rozumiesz? Musimy ich znaleźć, jeszce niecała godzinę widzieliśmy jebanego krampusa- gestykulował  - Nie wiadomo co czai się jeszce w tym piepszonym lesie.

Nie wiadomo kiedy chłopcy znów ruszyli w głąb lasu, szli powoli starając się usłyszeć cokolwiek co doprowadzi ich do swoich przyjaciół.

Ich uwagę zwróciła tajemnicza zasłona ze śniegu , wydawać się mogła że w tym miejscu wiatr i śnieg są 3 razy mocniejsze.

Andrew przybliżył się, kiedy Kuku wystrzelił z pod jego kurtki i susami zbliżał się do tego miejsca.

Kuku wbił się w prost oko wichury, wczepiając się rękawa kurtki  Melanii, ta ledwo żywa odwruciła głowę w stronę Kuku, zaczął wydawać słów charakterystyczny dźwięk, kiedy Andrew i Teo dołączyli do Melanii.

Zlpali ja pod pachy, idąc marszowym krokiem wyciągnęli Melanie z śnieżnego okręgu, dziewczynie zaczęło się robić ciemno przed oczami, zaczęła widzieć plamki, po czym jej głowa opadła bezwładnie.

Zapach smażonych jajek obudził Melanie, powoli poczuła jak jej mieście odzyskują władzę nad kończynami, poczuła typowe dla zdrętwienia mrowienie, podniosła się trzymając za głowę.

Rozejrzała się po pomieszczeniu, znała to miejsce , jej pokuj.  Leżała na łóżku, przykryta kocem na głowie miała jeszce ciepła ścierkę. Położyła ja na bok, jej gardło upomniało się o potrzebę picia, bardzo złapało ja pragnie, poszła zaspanym krokiem do kuchni, nalała sobie kubek wody, gasząc pragnienie pomyślała.

Czy to na pewno się zdarzyło? Może to tylko był sen, okropny, realistyczny koszmar.

Zza jej pleców rozległ się głos Sawna.

S- Wiedz że masz kurewsko długi szlaban.

M-Ze ja cibie słucham?

S-Słyszałaś, za te wygłupy na sankach powinnaś nie wychodzić z pokoju.

M-Sanki? Wygłupy?

S-Matka jets w pracy, przynieśli cibie ci dwaj chłopcy, spadłaś z górki na sankach i uderzyłaś się w głowę.

Chłopaki musili nakłamać ojczymowi Melanii, alby nie nabrał podejrzeń.

Nawet jakby mówili prawdę, kto uwierzy w to co tam widzieli.

,, Dzień dobry panie władzo, zatankował nas jebany Krampus,a nasz przyjaciel wbił mu kołek i zabił własnego ojca który zjadał dzieci"

Przecież to brzmi jak tekst ze średniej kreskówki. Spojrzała na kąt pokoju, Kuku wychylał się zza drzwi obserwując jak, co najmniej jakby się bał że ktoś ją zje.

Wróciła do pokoju, szczelnie zamykając drzwi. Przykładając ucho do drzwi starała się wychwycić czy mężczyzna nadal siedzi na kanapie.

Na szczęście nic nie usłyszała, podeszła do Kuku biorąc go na ręce i siadając na łóżku.

Powoli sunęła po kręgosłupie malucha przez co ten wydawał mruczący dźwięk podobny do kota.

Oliwander uderzył pięściami w drzwi, głowę oparl o drzwi, łzy mu ciekły po twazy, zacisnal zęby.

Ryknal pełen żalu, nie chciał go zabić, nie chcieł zabić ojca. Dlaczgeo on żyje? To on powinien zginąć nie tata.

Nagły ból w klatce piersiowej powoli rudowłosego na ziemi, oparł się rękami i podłogę, łzy mu pociekły tym razem nie z żalu a bólu.

Ręka zlpal się za klatkę piersiową, krople potu pociekły mu po czole. Zaciskając zęby, próbował wstać z ziemi.

Spojrzał na dłoń, ta nienaturalnie zaczela się wydłużać. Paznokcie się wydłużyły i zaostrzyły, zmieniając się w szpony .

Oliwander nie mógł uwierzyć w to co zoabczyl, co się z nim dzieje? Poczuł jak skóra na plecach rozrywa mu się a krew zalewa jego ubranie, ryknął z bólu po czym upadł na ziemię, kałuża krwi rozlewała się po ziemi, kiedy jego ciało przechodziło transformację.

Szczeka się wydłużyła, oczy zaczęły zmieniać kolor i się zmieniać, Oli starał się je zakryć, powstrzymać się. Jednak jego ostrze jak brzytwa pazury sprawiły że tylko podrapał sobie twaz.

Jego rude włosy wydłużyły się i oplotły jego plecy i resztę ciała, pokrywając je niczym sierść, zmieniając kolor z pięknego rudego na szaro-czarny.

Otwozyl usta, kiedy jego zęby się zaostrzyły zmieniając się w kły. Ostre zęby poraniły jego dziąsła i krtań.

Chial krzyceć ale z jego gardła wydobyło się tylko gardłowe jęczenie i chaotyczna próba wzięcia oddechu.

Jego płuca zaczęły go boleć od braku tlenu i ataku paniki.

Jego plecy zostały rozerwane przez kości które się odsłoniły.

Oliwander zdołał tylko jakimś cudem przekręcić się i klęknąć trzymając za głowę z której zaczęły wyrywać się poroże.

Krzyk jaki się rozniósł po domu był nie do opisania. Właśnie w tym momencie pełnię księżyca zakryły śnieżne chmury..


Dziękuję że czytacie. ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯staram się wam wynagrodzić to długa długa przerwę.


Łowcy XOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz