26.

1.5K 74 5
                                    

Dzień chylił się już ku wieczorowi. Salon spowijała pomarańczowa łuna zachodzącego daleko za Tamizą słońca, nadając zimnym ścianom ciepłego odcienia i tworząc atmosferę, niczym żywcem wyjętą z ckliwego romantycznego filmu.

Siedząca na kanapie para zapewne zauważyłaby urok końcówki tego kiepskiego dla nich dnia, gdyby tylko nie była tak bardzo zajęta sobą. Być może nawet któreś z nich pokusiłoby się o jakiś komentarz, bądź żart na temat spowijających ich okoliczności.

Jednakże, aby zauważyć to, co działo się dookoła nich, musieliby najpierw oderwać od siebie swoje usta, oraz dłonie, a nic nie wskazywało na to, aby którekolwiek z nich miało taki zamiar.

Przeciwnie, mężczyzna rządny jak największej bliskości swojej towarzyszki, właśnie umożliwił jej wdrapanie się na jego kolana, co biorąc pod uwagę to, jak mocno splecione były ich języki, z pewnością nie było zadaniem łatwym do wykonania.

Kiedy jednak smukła brunetka usadowiła się wygodnie na jego kończynach, mocno zaciskając pięści na platynowych kosmykach jego fryzury, jego dłonie natychmiast odnalazły drogę pod jej elegancką białą koszulę.

Delikatnymi ruchami gładził skórę pomiędzy zapięciem stanika, a materiałem ołówkowej spódnicy ciasno opinającej kobiece biodra. Bardzo uważał przy tym na natężenie uścisku, jakby bojąc się, że gdyby tylko nacisnął mocniej, delikatna skóra pod jego palcami rozpadłaby się, niczym cienka warstwa porcelany.

Tymczasem jego towarzyszka zdawała się zupełnie nie przejmować tego typu niuansami na zmianę szarpiąc jego włosy, bądź przeciągając paznokciami po wrażliwej skórze na karku. Jednocześnie zaś cały czas zasysając lub kąsając jego wargi. I na Merlina, to było takie dobre...

Tak wspaniałe, że już wkrótce poczuł, jak większość jego krwi bez udziału jego świadomej woli po prostu spływa w dół, kumulując się w okolicach rozporka. Ewidentnie wyczuła to również i kobieta, ponieważ jej nieruchome do tej pory biodra, zaczęły poruszać się delikatnym, acz stałym rytmem, co jednocześnie było niesamowicie drażniące i tak lubieżne, że doprowadzało go do granic obłędu. 

Jednocześnie zaś gdzieś daleko zza granic jego świadomości, dudniącym echem docierał do niego głos rozsądku, niemal wrzeszcząc ostrzeżenia o tym, że nie powinien posuwać się już dalej, że sytuacja i tak zaszła zbyt daleko i, że natychmiast powinien przerwać, zanim przekroczą punkt za którym nie będzie już odwrotu.

Och, jak bardzo chciał teraz wysłać ten swój rozsądek na samo dno piekieł, odsunąć od siebie sumienie i po prostu dać się porwać tej fali namiętności. Wiedział jednak, że nie może. Nie powinien na to pozwolić, bo nie tylko on miał tego później żałować.

Z gardłowym jękiem rozczarowania i frustracji, wyswobodził się z kobiecych objęć, delikatnie odsuwając od siebie drobne dłonie, które właśnie próbowały rozpiąć guziki jego koszuli.

    - Hermiona, nie możemy... - wysapał przysuwając czoło do czoła brunetki. - Nie mogę ci tego teraz zrobić, pogubisz się w tym tylko jeszcze bardziej - zapewniał gorliwie, przy okazji starając się nie spoglądać zbyt głęboko w jej błyszczące głodem źrenice.

    - Ale właśnie tego potrzebuję - jej głos był prawie błagalny. - Chcę tego! Chcę poczuć się kobietą, Draco - zapewniała i wyswobodziwszy dłonie z jego uścisku natychmiast ułożyła je na jego twarzy.- Możesz nawet udawać, że to nie ja...

    - Próbujesz mnie uwieść i proponujesz, żebym udawał, że tego nie robisz? - zaśmiał się w odpowiedzi na absurd jej propozycji. - O niczym innym w tej chwili bardziej nie marzę, niż o zatarganiu ciebie, właśnie ciebie i tylko ciebie, do tamtego ogromnego łóżka na antresoli, a najlepszy tego dowód zapewne doskonale wyczuwasz pomiędzy swoimi udami, ale ciągle nie zmienia to faktu, że nie powinniśmy - wyjaśniał, mając nadzieję, że dziewczyna nie poczuje się odrzucona.

Jutro może wszystko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz