18.

1.6K 78 11
                                    

Sobotni poranek obudził go promieniami słońca bezczelnie opierającymi się na twarzy i dziwną trudnością z oddychaniem. Nie otwierając oczu próbował zdiagnozować ową trudność, jednak nijak nie był w stanie wymyślić źródła problemu.

Jednocześnie jeszcze zaspany, marząc o kolejnych kilku minutach odpoczynku i zaniepokojony swoim niecodziennym problemem, z niechęcią otworzył oczy. Był w swoim mieszkaniu w Gdańsku, to wiedział od razu, kiedy tylko spojrzał na wiszącą na wprost jego wzroku mapę. 

Bez wątpienia leżał we własnym łóżku, w którym, co przypomniał sobie nagle, powinna znajdować się też Granger, która przecież przyleciała tutaj z nim wczoraj rano. Starając się łapać głębsze oddechy i jednocześnie ignorując irytującą ciężkość, skierował swój wzrok  w stronę, gdzie jak pamiętał wczorajszej nocy zasypiała brunetka. Miał nadzieję, że dziewczyna pomoże mu rozwiązać ten dziwny problem. Przypomniał sobie, że czytał kiedyś o czymś takim, jak paraliż senny, jednak z tego, co pamiętał z tamtego opracowania, ta przypadłość objawiała się nieco inaczej. Ale kto wie, może czarodzieje reagują na to w jakiś inny sposób? Granger powinna móc mu pomóc!

Niestety, wyglądało na to, że szczęście tego dnia nie będzie mu sprzyjać, ponieważ miejsce na samym skraju łóżka, gdzie spodziewał się natknąć na brązową czuprynę kobiety ziało zimną pustką. Dziewczyna musiała opuścić miejsce ich wspólnego odpoczynku albo może nawet przeniosła się na podłogę. Tak, jak nalegała wieczorem.

Zdając sobie sprawę, że raczej będzie musiał poradzić sobie sam, spróbował nieco unieść się na łokciach, jednak i tym razem napotkał na opór. Nieco zirytowany własną niemocą, z rozmachem ściągnął z siebie cienki koc, którym wieczorem okrył siebie i swoją towarzyszkę. 

I właśnie wtedy sprawa stała się jasna, a on nie wiedział, czy ma zaśmiać się z samego siebie i swoich czarnych diagnoz, czy też siarczyście zakląć ze zdziwienia. Okazało się bowiem, że Hermiona Granger nie mogła pomóc mu w rozwiązaniu jego problemu, gdyż to ona sama go stanowiła.

Starając się poruszać jak najmniej, mężczyzna rzucił jeszcze jedno, tym razem baczniejsze spojrzenie w stronę swojej klatki piersiowej. Tak, to bez wątpienia była Granger. Zwinięta w kłębek, z przerzuconą przez niego ręką , niemal cała leżała na jego mostku. Musiała przysunąć się do niego przez sen, a potem nakryć się po sam czubeczek roztrzepanej fryzury i dlatego od samego początku nie zorientował się, czym jest ten, teraz właściwie nawet przyjemny ciężar na jego klatce piersiowej.

Uśmiechając się półgębkiem, podłożył ramię pod głowę, żeby móc lepiej widzieć kobietę u swojego boku i poobserwować jej spokojny sen, zanim ta zbudzi się, a jej lico z pewnością od razu zabarwi czerwień zażenowania.

Niemal zaśmiał się w głos zestawiając ten prawie intymny obrazek ze wspomnieniem minionego wieczora, kiedy dziewczyna twardo upierała się, że podłoga nie będzie dla niej taka znowu zła i, że chętnie spędzi noc właśnie na niej, nie chcąc zabierać mu jego prywatnej przestrzeni. Wpadła nawet na to, że mogłaby transmutować sobie jeden z foteli w jakiś prowizoryczny materac...

Tymczasem teraz, to właśnie jego traktowała prawie, jak ten materac. A jemu, cóż absolutnie to nie przeszkadzało. Dawno już nie budził się przy ciepłym kobiecym ciele, nawet jeśli w ich bliskości nie było żadnego erotycznego zabarwienia. Musiał przyznać, że było to, cóż, było miłe. I absolutnie nie żałował, że uparł się wczoraj, że łóżko jest na tyle pojemne, że wygodnie zmieszczą się na nim obydwoje i to nawet się nie dotykając. Z tego ostatniego, jak widać nic nie wyszło, ale absolutnie nie poczuwał się w tym temacie do winy. W końcu to ona przykleiła się do niego, a nie odwrotnie.

Jutro może wszystko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz