27.

1.5K 75 13
                                    

Minęły niemal trzy tygodnie od pamiętnego dnia, kiedy postanowili dać sobie szansę na zbudowanie głębszej relacji. A od tego czasu...

Właściwie nic się między nimi nie zmieniło! Nie było na to najmniejszej nawet szansy, ponieważ, od tego wieczora po prostu nie mieli dla siebie czasu.

Blondyn pomału zaczynał żałować, że rankiem po ich pierwszej namiętnej nocy opowiedział kobiecie z jakim problemem przyszło mierzyć się Teodorowi i Astorii. Bo Hermiona Granger nie byłaby sobą, gdyby natychmiast nie rzuciła się całą sobą do pomocy.

I jednocześnie podziwiał ją za to i wściekał się, rozumiał i był pełen niezrozumienia. Bo z jednej strony, cóż pomoc i miłosierdzie wobec bliźniego prostu leżały u podstaw jej natury, poza tym czuła się w pewien sposób zobowiązana wobec Teo, by odwdzięczyć mu się za pomoc, której on udzielił jej, choć przecież nie robił tego bezinteresownie. Draco sumiennie spłacał wszystkie faktury i bieżące wydatki detektywa, choć ona rzecz jasna o tym nie wiedziała...

Z drugiej zaś strony po prostu irytował go już stopień, w jakim kobieta zaangażowała się w tą sprawę. Poświęcając niemal każdą wolną chwilę na rozwiązanie zagadki klątwy ciążącej na Astorii.

Namówiła nawet Blaise'a, aby korzystając ze swoich adwokackich możliwości, załatwił jej dostęp do archiwum Ministerstwa. I to właśnie tam biegła od razu po zamknięciu kancelarii i kolejne godziny spędzała na dokładnym analizowaniu genealogii Greengrassów.

Była tym tak bardzo zaabsorbowana, że prawie zapomniała o własnej, pierwszej rozprawie rozwodowej.

Blaise dał jej wtedy dwa dni wolnego, aby mogła pozbierać myśli, poukładać w głowie wszystkie fakty i po prostu przygotować się do nieuniknionej walki. Czy Hermiona skorzystała z tej szansy?

Oczywiście, że nie! Całe wolne spędziła w Departamencie Tajemnic, gdzie znajdowały się archiwa rodowe dotyczące rodzin z tak zwanej Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki.

Draco spodziewał się jednak, że trzeciego, jej "sądnego" dnia, dziewczyna odpuści nieco swojej misji i poświęci czas własnemu rozwodowi. Nic jednak bardziej mylnego. Kiedy na piętnaście minut przed rozprawą odebrał telefon od coraz bardziej zirytowanego nieobecnością swojej klientki Zabiniego, wiedział dokładnie gdzie kierować przyjaciela w celu odnalezienia ich zguby, która nomen omen z domu wyszła dwie godziny wcześniej.

Z tego, co opowiadał mu później Blaise, kiedy zdyszani, niemal na ostatnią chwilę dobiegli na salę, bardziej przejęty swoją rolą i ogólną powagą sytuacji był właśnie pan mecenas. Hermiona całą rozprawę była podobno tak głęboko zatopiona we własnych myślach, że wszelkiej opatrzności należy dziękować za to, że Wizengamot postanowił wtedy wysłuchać jedynie obrońców i zadecydować o wyznaczeniu kolejnego terminu oraz powołaniu świadków.

Pamiętał, że Blaise nieźle spłukał jej głowę za jej zachowanie, kiedy tylko dotarli po wszystkim do domu, a i on nie był w tym bierny, co oczywiście skutkowało tym, że kobieta rzuciła standardowym babskim fochem i z majestatycznym trzasnieciem drzwiami opuściła mieszkanie. Mogli jedynie domyślać się, gdzie skierowała się później.

Tymczasem zbliżał się termin kolejnej rozprawy, a postawa kobiety zupełnie nie uległa poprawie.

- Przecież doskonale wiesz, że nie mam w nosie tego rozwodu! - warczała znad sterty dokumentów rozłożonych na kuchennym blacie, kiedy dosłownie na kilka godzin przed rozprawą zamiast przygotowywać się do zeznań, ona dalej szukała przodka Astorii, od którego początek wzięła klątwa, a Draco zarzucał jej, że olewa swój rozwód. - Jestem coraz bliżej, wiem o tym!

Jutro może wszystko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz