rozdział 36 - everything black

2K 106 7
                                    

Krzyki.

Słyszałam jedynie krzyki.

Wnętrze biblioteki, przed chwilą jeszcze tak spokojne, wybuchło rozbłyskami światła. W powietrzu fruwały kartki bezcennych, bezpowrotnie utraconych woluminów.

Jeden z aurorów, nieznany mi, barczysty mężczyzna, wycelował różdżką w odwróconego do niego tyłem Draco. Zareagowałam, nim zdążyłam pomyśleć, co robię. Różdżka znalazła się w mojej dłoni i poraziłam go drętwotą. Auror bezwładnie upadł na ziemię.

Był to jednak jeden przeciwnik wśród obezwładniającej liczby wrogów.

Z oddali usłyszałam okrzyki Harry'ego i Ginny i wiedziałam już, że aurorzy opanowali też resztę domu.

Ogarniający mnie szok ustąpił miejsca oślepiającej wściekłości. Jak oni śmieli... moi przyjaciele. Straciłam już tak wiele – miejsce w szkole i społeczeństwie, rodziców, Rona zniszczonego żądzą władzy, Pansy i... samą siebie.

Nie musiałam nawet wypowiadać zaklęć. Gdzie kierowała się moja różdżka, tam upadał auror. Draco dołączył do mnie w tym tańcu życia i śmierci. Stanęliśmy do siebie plecami, strzegąc się nawzajem. Wszystkie nasze niezgody i nieporozumienia przepadły w obliczu zagrożenia.

Myślałam jedynie o tym, że muszę uratować swoich bliskich.

Chaos jedynie się wzmagał. Na miejscu jednego pokonanego aurora pojawiało się dwóch następnych. Powietrze wypełniło się popiołem spopielonych blaskiem zaklęć kartek.

Kątem oka zauważyłam, że jeden z powalonych przeze mnie lub Draco aurorów powstał, wytarł wierzchem dłoni krew z brody i obnażył zakrwawione zęby we wściekłym grymasie.

- Umrzecie dzisiaj, wy zdradzieckie larwy – warknął i rzucił zaklęciem w Draco, zajętego walką z młodą kobietą.

Malfoy nie miał szans się obronić. Nie myśląc, odwróciłam się i zablokowałam ten atak.

Zła decyzja.

Czyjeś zaklęcie ugodziło mnie z boku. Prawie nie zarejestrowałam bólu wywołanego uderzeniem, ale kiedy moje plecy zderzyły się ze ścianą usłyszałam głośny trzask i oszałamiające fale odrętwienia rozlały się po całym moim ciele.

Z trudem walczyłam, by nie poddać się otępiającej senności. Próbowałam podnieść różdżkę, ale moje ręce okazały się bezwładne.

Draco został sam. Zorientował się od razu i przysunął się do mnie, wciąż nie rezygnując z chronienia mnie. Chciałam krzyknąć, by uciekał. Ta walka była przegrana od samego początku. Nie miałam jednak siły, by wydobyć z siebie choć jedno słowo.

Radził sobie przez chwilę, odpierając ataki z jakąś nową siłą. Furia i determinacja na jego twarzy przez parę złudnych sekund dały mi nadzieję, że może istotnie da sobie radę z tyloma przeciwnikami. Wyglądał jak jakieś gniewne bóstwo, miotając zaklęcia na prawo i lewo.

Wtedy jednak ten sam zakrwawiony auror, który obiecywał nam śmierć, zakradł się do nas od tyłu. Zgubił gdzieś różdżkę, ale znalazł inną broń.

W ręku trzymał nóż do papieru o kościanej rękojeści.

Ogarnęła mnie panika.

- Draco... - udało mi się w końcu wychrypieć.

Odwrócił się od razu. Było już jednak za późno.

Ostrze wbiło się w jego pierś, a zaraz potem z tyłu uderzyło go zaklęcie. Poleciał na jeden z niewielu ocalałych regałów, rozrzucając książki.

Ostatnią rzeczą, jaką zrobił, było odnalezienie mnie wzrokiem. Tym ostatnim spojrzeniem wyraził wszystko, co kiedykolwiek mógł mi wyznać.

Łzy płynęły mi po policzkach, gdy patrzyłam, jak jego powieki powoli się zamykają, a na białej koszuli powiększa się szkarłatna plama.

Nagle wszystko się skończyło. Aurorzy zaprzestali ataku. Zwyciężyli.

Zwyciężyli nad wszystkim, co było mi drogie. Zniszczyli cały mój świat.

To był koniec.

Odnalazłam w sobie nową determinację. Nie mogłam wstać, ale zaczęłam mozolnie pełznąć w stronę ciała Draco.

Nie liczyło się nic innego. Pragnęłam tylko być przy nim, ten ostatni raz.

Aurorzy mieli w sobie przynajmniej na tyle przyzwoitości, by nie próbować mnie powstrzymać.

W końcu znalazłam się przy jego boku. Szloch wstrząsnął moim ciałem. Wyciągnęłam rękę, pragnąc go dotknąć, ale odrzucił mnie nagły cios w głowę.

Zakrwawiony auror, teraz szczerzący zęby w uśmiechu, kopnął mnie jeszcze raz.

Ostatnią rzeczą jaką zarejestrowałam, nim ogarniała mnie ciemność, była książka, którą zrzucił Draco, upadając na regał. Nigdy wcześniej nie zwróciłam na nią uwagi.

Pod wpływem uderzenia książka wypadła z obwoluty „Najlepsze przepisy na magiczny obiad". Był to zniszczony mały notes, z ręcznie wypisanym tytułem.

Moje ulubione klątwy.

Pod spodem widniało zaś nazwisko.

Własność Bellatrix Black.

are you afraid of the dark? | dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz