Pansy była bardzo depresyjna i ukrywała swoje uczucia, żartując ze wszystkiego i za dużo pijąc.
Okazała się też osobą, która albo kogoś nienawidziła, albo była gotowa skoczyć za kimś w ogień. Nie uznawała niczego pomiędzy. Stanięcie w jej obronie w walce z Astorią i moja późniejsza pomoc zakwalifikowało mnie do tej drugiej grupy. Znacząco wpłynęło to na poprawę komfortu mojego życia w Slytherinie. Ustały wszelkie wymierzone we mnie psikusy. Mogłam już kłaść się spać bezpieczna i pewna, że nikt nie pomaże mi twarzy ani nie pochowa moich książek. Obniżenie poziomu stresu, tak jak podejrzewałam, na chwilę uspokoiło moją klątwę. Nie wiedziałam jednak, jak długo to potrwa.
Przestano nawet patrzeć na mnie z pogardą, bo gdy tylko Pansy orientowała się, że coś takiego ma miejsce, była w stanie zacząć grozić każdemu. Ślizgoni wciąż mnie nie lubili, ale teraz przynajmniej bali się wystąpić otwarcie przeciwko mnie.
Dziewczyna próbowała wytłumaczyć mi zależności rządzące moim nowym domem. Opowiadała o Nienaruszalnej Dwudziestce Ósemce – rodach słynących z czystości krwi, będących swoistą podporą i największą dumą Slytherinu. Wiedziałam wcześniej o ich istnieniu, ale nie podejrzewałam, że są aż tak istotne w hierarchii domu. Jednak według Pansy przynależność do tej elitarnej grupy dawała niepodważalny szacunek oraz władzę. Obserwując stosunki panujące w Slytherinie, nie można było się z tym nie zgodzić – Bulstrode, Nott, Greengrass, Parkinson i oczywiście Malfoy do niej należeli. To właśnie oni od zawsze zachowywali się jak niepisani przywódcy domu.
Ród Malfoya szczególnie szanował te tradycje, być może właśnie dlatego, że przyznawały mu szczególną pozycję, nawet wśród innych czystych dynastii. Nawet teraz, po ich spektakularnym upadku, uważano Malfoyów za swojego rodzaju rodzinę królewską. Malfoy po wojnie stał się księciem pozbawionym własnej korony.
Zrozumiałam też, że chłopak inaczej podchodzi do swojej pozycji niż Pansy. Ona widziała w niej jedynie źródło zabawy i sposób na zaspokajania swoich potrzeb, a on wraz z władzą wziął na siebie odpowiedzialność za nich wszystkich.
Dziewczyna potwierdziła to jednego wieczoru, gdy razem opróżniłyśmy butelkę wina, leżąc na błoniach. Niepytana nagle wyznała, że Draco pobił się z Nottem i stąd jego przecięty łuk brwiowy. Nie chciała mi jednak powiedzieć czemu i musiałam się zadowolić zdawkowym „Teodor... zrobił coś złego". Nie pytałam dalej, bo wyraźnie zdołował ją ten temat.
W następnym tygodniu Malfoy pomagał mi w przeszukiwaniu książek dwa razy. W obu przypadkach enigmatyczne notatki o godzinie spotkania po prostu pojawiały się wśród moich rzeczy, tak jak za pierwszym razem. Nie miałam pojęcia, jak to robi i bardzo mnie to irytowało. Rozważałam poruszenie tego tematu z Pansy, ale dziewczyna ostatnio wydawała się odcięta od Malfoya i nie chciałam żeby z mojej winy wróciła do myślenia o nim.
Podczas obu tych spotkań nie wymieniliśmy ze sobą ani słowa. Nie wiem, czym było to spowodowane. Być może, tak jak ja, był już zmęczony tymi bezsensownymi kłótniami? Żadne z nas nie mogło wygrać, chociaż on pewnie nigdy by tego nie przyznał, również przed sobą. Wątpiłam, by kiedykolwiek był w stanie uznać osobę mugolskiego pochodzenia za równą sobie.
Niezależnie od powodów żadne z nas się nie odzywało, a co za tym idzie – nie wywołało kolejnego konfliktu. Wypracowaliśmy nawet pewnego rodzaju niemy sposób komunikacji. Dwa, niby przypadkowe, puknięcia w oparcie ławki, by zwrócić uwagę drugiej osoby i podać jej książkę.
Nie rozmawialiśmy, więc obserwowałam go, kontrolując czy znalazł coś interesującego. Nauczyłam się o nim wiele podczas tych spotkań. Gdy czytał, z jego twarzy znikała pełna pogardy dla świata maska. Wydawał się bardziej niewinny i gdybym go nie znała, mogłabym się naprawdę nabrać.
CZYTASZ
are you afraid of the dark? | dramione
FanfictionRok szkolny się jeszcze nie zaczął, a ona już oberwała klątwą przeznaczoną dla Harry'ego. Ale trzeba przyznać, że prace domowe nie wydają się największym problemem, kiedy z każdym dniem walczysz z narastającą w sobie ciemnością. Zwłaszcza kiedy prze...