LSOB 2 - Rozdział 1

1.3K 149 190
                                    


— No i ja mu mówić cały czas, że ja przecież nie jego maluszek, tylko przeznaczony, a on jak mnie woła to krzyczy maluchu! — narzekał Harry, podczas gdy Niall uważnie mu się przyglądał. Chłopiec gwałtownie gestykulował, z czego zbyt przejęty nie zdawał sobie sprawy. — Tłumaczyć ciągle, ale on w ogóle nie rozumie. I jeszcze Cliff mnie denerwować, bo zrobić kupę na podwórku. To masakra, mieć go dość. Nawet ja kiedyś nie robić kupy tak po prostu tylko do pampersa. 

Przerwał, by wziąć głęboki oddech. Spojrzał na Nialla, który od początku jego wizyty nie odezwał się ani raz oprócz cichego dzień dobry. Tego dnia Liam pracował, więc byli w domu sami. 

Harry mieszkał już na lądzie trzy miesiące, z czego naprawdę bardzo się cieszył. Kochał Louisa ponad życie i pragnął spędzić z nim resztę swoich dni, dając i otrzymując miłość. Nie znaczyło to jednak, że między nimi nie pojawiały się problemy. Ani raz się nie pokłócili, gdyż Louis był nadzwyczaj cierpliwy, ale Harry wciąż nie rozumiał wielu rzeczy, przez co każdy kolejny dzień był dla niego bardzo stresujący. Clifford go denerwował (dalej zabierał mu skarpetki ze stóp i biegał za ptakami, głośno szczekając), natomiast jego ukochany nie rozumiał, że przecież brunet nie był jego maluszkiem, tylko przeznaczonym. Harry nie miał pojęcia dlaczego mężczyźnie tak bardzo zależało na tym, by zwracać się do niego w ten sposób. 

— No wiesz, Harry... Clifford to pies, więc sobie nie zdaje sprawy z wielu rzeczy. Zwierzęta nie noszą pampersów, ani nie zwracają uwagi na to, gdzie się załatwiają. Musisz zrozumieć, że będzie tak robił cały czas i to jest jak najbardziej w porządku — wytłumaczył spokojnie Niall. Uwielbiał Harry'ego i czuł się jak jego starszy brat, który miał obowiązek pomagać mu się odnajdnaleźć w nowej sytuacji. Rozumiał jego punkt widzenia, jednak wiedział, że wynikał on jedynie z niezrozumienia otaczającego go świata. — Pod wodą też jest dużo zwierząt i one też się załatwiają tak po prostu. 

— Ale ja im mówić, żeby nie robić kupy w pałacu, to one nie robić! — powiedział zdenerwowany. 

— Clifford nie rozumie naszego języka. Jest zwierzęciem, czuje nasze emocje. 

— To masakra z nim, ja już nie mogę wytrzymać. Cały czas stres i dużo emocji, a Lou też robi mi na złość. Tłumaczyć mu, że ja nie maluszek, a on dalej. Powiesz mu, żeby przestać? — zapytał z nadzieją w głosie. 

Niall westchnął głośno. Czasami brakowało mu siły do tego, by wytłumaczyć przyjacielowi pewne rzeczy. 

— To tylko taki pieszczotliwy zwrot, Hazz. Liam mówi do mnie bąbel, a przecież nie jestem bąblem. 

Harry nie mógł powstrzymać cichego chichotu, chociaż w oczach miał łzy. Bardzo chciał zrozumieć tok rozumowania ludzi, ale to było dla niego zbyt trudne. I naprawdę wiedział, że Louis mówił tak do niego, ponieważ uważał, że to było słodkie, ale Harry nie chciał słyszeć z jego ust takiego określenia. Tylko papa i mamusia mogli tak do niego mówić i dopiero kiedy będą mieli razem dziecko, Lou będzie mógł zacząć tak mówić. 

Starszy mężczyzna wyciągnął ramię, by mocno przytulić do siebie Harry'ego. Widział w nim panujący konflikt emocjonalny, który bardzo trudno będzie stłumić. Był prawowitym mieszkańcem ziemi dopiero trzy miesiące, więc to było normalne, że jeszcze nie umiał się dostosować. Zwłaszcza, że żył jako syrena przez dziewiętnaście lat.  

— Nie bądź smutny, Hazz. Porozmawiam z Lou i powiem mu, żeby cię tak nie nazywał, bo nie czujesz się z tym dobrze — powiedział, głaszcząc go po włosach. Pochylił się, by szybko cmoknąć go w czoło, podczas gdy po policzku chłopca spłynęła łza. — Pamiętaj, musisz bardzo dużo rozmawiać, dobrze? Myślę, że Lou cię na pewno zrozumie, bo jesteś dla niego całym światem i nie chciałby być powodem twoich łez. 

loving shade of blue | part 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz