***
Podczas gdy Louis starał się zrozumieć na jakiej zasadzie działa syrenia poczta i jakim cudem król Robin doszedł do porozumienia z brytyjskim urzędem, Harry spędzał czas z Cliffordem i Zaynem w swoim łóżku. Był wykończony i bardzo zestresowany przez myśl, że będzie musiał oddać jedno dziecko swoim przyjaciołom, dlatego co jakiś czas zdarzało mu się uronić małą łzę. Zayn przytulał go wtedy mocno i obiecywał, że wszystko się ułoży, na co nie dostawał odpowiedzi.
— Rosną i już takie duże. Aż dwa dni od wypchnięcia — powiedział Harry, głaszcząc pojedynczo każde jajo. Nie mógł przestać się w nie wpatrywać, zbyt wypełniony miłością. — Niedługo wyklute i wtedy powrót na ląd. Obiecasz mi, że mnie odwiedzisz? Tęsknię za tobą, kiedy jestem na górze i smutno mi, że nie możemy robić masakry, chociaż nie lubię denerwować Lou, ale zawsze można denerwować Nila lub Limę. Na pewno ich polubisz, bo oni zabawni i mili.
— Raz w tygodniu na pewno, ale na początku będę u was kilka dni, żeby się wszystkiego nauczyć, chyba że papa pozwoli ćwiczyć na Atlantydzie. Popłynę tam z delfinami, bo to zbyt daleko, ale dla ciebie mogę się poświęcić. Kocham cię, Hazz. — Objął go ramieniem i mocno pocałował w policzek. Harry westchnął z ulgą i wtulił twarz w jego szyję. Louis ostatnio bardzo dużo pracował i brunet starał się to zrozumieć, jednak w tamtym momencie potrzebował jego opieki i dotyku, tak samo jak jaja. — Niedługo otworzy się Wyrocznia, to może wreszcie poznam przeznaczonego lub przeznaczoną. Myślisz, że to będzie człowiek, czy syrena?
— Dla ciebie zawsze szczęśliwy, ale chciałbym, żeby człowiek, bo wtedy można żyć koło siebie. A jeśli syrena, to będziecie nas bardzo często odwiedzać, dobrze? Zawsze taki za tobą stęskniony i dlatego nazwałem jedną z moich rybek Zee — wytłumaczył, po czym zaczął pocierać nosem o jego klatkę piersiową, podczas gdy Zayn przesuwał palcami po jego włosach.
— Słodki Hazz. Nie mogę się doczekać, aż poznam nowe przyjaciółki i może zjem ten żółty kwadrat.
— Ser? Ser bardzo dobry, człowieki jedzą bardzo dużo żółtego. Mój maluszek będzie musiał poczekać, bo Lou mówił, że małe człowieczki muszą jeść takie płynne i białe, żeby były zdrowe i pełne energii. Zaproponowałem wzięcie nektaru, ale Lou powiedział, że nie można ryzykować.
— Dlaczego? Przecież nektar dobry dla każdego maluszka.
— Ale nie dla maluchów na lądzie, więc poczekam, aż dorosły i podaruję.
Odsunął się od Zayna i poprawił się na łóżku, uważając, by nie strącić jaj. Uśmiechnął się do Clifforda, który wylegiwał się niedaleko nich i pogłaskał go po łbie.
— Wreszcie do domu, Cliff. Cieszysz się, że będziesz mógł mi kraść skarpetki? — zapytał, na co pies zaczął głośno szczekać. Harry zaśmiał się z rozczuleniem. — Mój Cliff. Dużo stresu z tobą i to masakra, że wszystko kradniesz i trzeba ci myć łapki po spacerze, ale my najlepsze przyjaciółki. Fajna czarna kulka.
Spojrzał na Zayna, który cicho chichotał na jego słowa.
— Szkoda, że ja już maluchy i nie możemy robić niegrzecznych rzeczy — powiedział po chwili Harry.
— Może za kilka lat, jak powiesz maluchowi do widzenia, to będziemy mogli się wygłupiać — odparł, na co Harry uśmiechnął się szeroko. — Wszystko się ułoży, Hazz. Nie wolno myśleć o czarnych scenariuszach, bo wtedy same nerwy.
— Wiem i bardzo dużo smutków — zgodził się z nim cicho. — Ale teraz trzeba dużo snów, bo dalej śpiący i zmęczony, a do wyklucia już niedługo.
CZYTASZ
loving shade of blue | part 2
FanfictionDruga część Lonely Shade Of Blue. Harry i Louis żyją razem na lądzie już trzy miesiące. Jakim cudem znajdą się w podwodnym królestwie? I czemu papa Harry'ego tak bardzo domagał się przybycia przeznaczonego syna?