🔒1🔒

73 2 4
                                    

12 XII 2019

Wstałam rano tak jak zawsze. Jednak dzień nie miał być taki jak zwykle...

Obudził mnie mój kot Daniel kochałam go ponad wszystko. Zawsze rano lizał mnie po twarzy abym się obudziła. Więc tak jak i zwykle to bywało pierwsze co zrobiłam po spaniu to wzięcie gorącego prysznica.
Nastepnie potem ogarnięcie moich włosów. Nie były one jakoś bardzo długie. Od śmierci mojej mamy moje włosy nigdy już nie były długie...

Czesanie moich włosów przerwał mi mój telefon. Na wyświetlaczu widniał napis "Trener". Cholera znowu się spóźnię.

- Tak słucham trenerze. - powiedziałam spokojnie, wiedząc że za chwile w słuchawce uslysze wrzask.

- Shin Sol-i do cholery jasnej gdzie ty jesteś?! Wiesz która godzina?!

Tak jak się spodziewałam był bardzo wkurzony.

- Tak wiem. Przepraszam. - próbowałam mówić to jak najspokojniej umiałam.

- W takim razie jeśli wiesz to czemu cie tu jeszcze nie ma?! Za 5 minut widzę cie na sali albo inaczej możesz się pożegnać z treningami!!! Jasne?!...

- Tak jest. - To było straszne... Pięć minut? Jak? Przecież ja nawet nie jestem gotowa. No tak trzeba było wczoraj odwołać imprezę a nie chlać do rana... Ehh...

Szybko spakowałam moja torbę treningową i biegłam w mgnieniu oka byle by zdarzyć. Jednak gdy zeszłam na dół do kuchni ujrzałam mojego ojca.
Często jeździł w delegacje dlatego rzadko kiedy miałam okazję z nim rozmawiać. Jednak tym razem to ja musiałam go uniknąc.

Biegłam ile sił w nogach byle by zdarzyć. Gdyż w końcu obejrzałam się i ujrzałam że jestem na sali.

- Idź się przebierz i zaczynamy trening. - powiedział trener.
Właśnie zapomniałam wam powiedzieć co trenuje. Od czasów podstawówki chodzę na Taekwondo jest to bardzo popularny sport w Korei. Pomimo że byłam dziewczyna kochałam sporty takiej dyscypliny. Nie jest nigdzie napisane że to sport tylko dla chłopaków, jednak większości osób tak myśli bądź uważa.

***
Po skonczym treningu przechodząc przez dzielnice w której mieszkałam ujrzałam mojego byłego. Co za pech! Gdy chciałam już zacząć biec usłyszałam jego głos, który mnie zatrzymał.

- Shin Sol-i! - oczywiście nie umiał mówić cicho tylko darł mordę ile tchu mu przyniesie. Nie chciałam robić awantury na środku drogi dlatego podeszłam do niego.

- O kogo ja tu widzę, pan Kim Heon Ju! Co tu robisz? Nie mieszkasz przypadkiem w Gangnam? - zadałam mu irytujące pytanie. Tak bardzo chciałam uciec do domu.

- Shin Sol-i niby ta najlepsza a nic nie umiesz. Nawet jeśli mieszkam w innej dzielnicy to nie wolno mi już odwiedzić Seocho? Mam unikać tego miejsca tylko ze względu na ciebie? - I znowu się zaczyna... Ten gościu nie umie rozmawiać jak normalny człowiek. Zawsze wprowadza chaos.

- Heon Ju do rzeczy bo naprawdę nie mam czasu. - powiedziałam stanowczo. Naprawdę nie miałam ochoty z nim rozmawiać.

- Aleś ty niecierpliwa. No ale dobra skoro tak bardzo Ci się spieszy to powiem to szybko. Chciałbym Ci zadać pytanie. Jednak twoja odpowiedzieć nie może być sprzeciwem. - Ciekawe co wymyślił - Sol-i wróć do mnie. Możemy zacząć od nowa. - serio?! Nie wierzę, co za palant!

- Ty chyba wciąż nie zdajesz sobie sprawy z tego co mi zrobiłeś. Myślisz że ja ci tak z dnia na dzień albo nie... Myślisz że kiedykolwiek ci wybaczę? Mylisz się - Nie mogłam tego zrobić. Gdybym to zrobiła już nigdy bym nie odzyskała mojego starego życia. - Słuchaj no debilu! Gdyby nie twój przyjaciel nie wiem co by się stało.

- Shin Sol-i ale ja chyba miałem jakis warunek. Nie możesz powiec "nie". Dlatego uznam to za nasz pierwszy dzień, poraz drugi. - Po wypowiedzeniu tych słów wstał i ruszył w drogę powrotną.

Go chyba naprawdę pogrzało jeśli myśli że jeszcze kiedy kolwiek będziemy razem. Nigdy nie wrócę do niego. Tamtej nocy gdyby nie jego przyjaciel Jack , to to nie wiem co by się ze mną stało....

Wróciłam do domu a tam ujrzałam mojego tatę siedzącego przy stole. A obok niego ujrzałam walizkę. Czyli znowu wyjeżdża... Nawet nie mogłam się mu zwierzyć z tego co codziennie przechodziłam...

- Shin Sol-i proszę usiądź na chwilę. - postąpiłam w taki sposób jak powiedział. Usiadłam na przeciwko niego. - Jak już pewnie się domyślasz wyjeżdżam znowu.

- Gdzie tym razem? - zapytałam.

- Nie daleko. Natomiast bardzo bym chciał abyś tak jak zawsze pilnowała domu i nie robiła problemów. Żadnych imprez pod moją nieobecność. Rozumiemy się? - To miał być ojciec czy kto? Bo nie za bardzo rozumiem.

- Ale tato... - Zatrzymałam się. Tak bardzo chciałam powiedzieć jak mi go brakuje tu w domu. Ile rzeczy się dzieje których nie powinno być. Ale nie umiałam. Nie chciałam go martwić. - Tak, rozumiem. W takim razie udanej podróży.

- Sol-i! Zostawiam ci tu klucze od domu. - po czym wyszedł.

LOVE or HATE [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz