Moim szczęściem było znajdowanie się na końcu grupy, wtedy mogłem skupić się na tym co mi potrzebne i nie słyszałem innych, no może trochę przewodniczę – miała mikrofon.
W niektórych gabinetach spędzaliśmy dużo czasu, biologia – modele: zwierząt, owadów, roślin; chemia – kolorowe roztwory; geografia – globusy, preparaty i modele; a w niektórych klasach albo tylko otworzyliśmy drzwi albo zostały nam one tylko wskazane.
Takim sposobem minęło zwiedzanie – czas zleciał mi szybko, ale teraz muszę wrócić do „moich" 4 ścian – ciężko to widzę.
***
Moim sukcesem było rozpakowanie się i próba „urządzenia się". Rozgościłem się – co było trochę dziwne. Ulżyło mi, kiedy nie widziałem już pełnych toreb i kartonów. Było późno, ale nie na tyle, żeby iść spać – gdzieś w swoich zasobach mam niedokończoną książkę, idealny plan.
Uwaga jednak plan nie był idealny, bo zasnąłem czytając ją, nawet nie pamiętam, gdzie skończyłem ją czytać.
No trudno – trzeba się „ogarnąć" jak dobrze, że jest niedziela. Chociaż świadomość poniedziałkowego poranka mnie nie zachwyca, początek roku szkolnego – to brzmi okropnie.
Trzeba jakoś wyglądać i jakoś się zachowywać, akademia, nowa klasa, albo po prostu – ludzie, a bardziej ich liczebność – za dużo ich wszystkich. Nie lubię ludzi, czuję się bardzo nieswojo, tym bardziej, że będę sam.
Moim pomysłem na spędzenie jakoś ciekawiej tej niedzieli był spacer po akademiku, w którym mieszkam. Dalej się jakoś nie mogę do tego przekonać, ale to mój 2 dzień, jeszcze nie jest aż tak źle. Na każdym piętrze są po 2 łazienki (są 3 piętra). Liczba pokoi, jest zadziwiająco dziwna. Jakim cudem jest tu pokój 427? Nie wiem.
Idąc korytarzem, widziałem jak nowi ludzie się wprowadzają, zmieniają pokoje lub jeszcze innych, tych którzy wracali na swoje „stare śmieci". Ci oswojeni chyba bardziej cieszyli się niż nowi. W końcu jedynymi rzeczami jakie musieli wziąć to były jakieś drobnostki, a może pamiątki z wakacji? Wiem, że niektórzy nawet tutaj je spędzali, ciekawe jakie to uczucie.
Będąc ciągle zamyślonym moje nogi zaprowadziły mnie pod drzwi z napisem "STRYCH-392". Te drzwi zdawały się być wręcz ukryte – jakim cudem się tu znalazłem? Moja ręka mimowolnie sięgnęła do okrągłej klamki, prawie ją przekręciłem, ale w tym samym momencie usłyszałem głosy dobiegające blisko mnie, nie chciałem być zauważony, więc musiałem się stamtąd ulotnić. Przechodząc dowiedziałem się skąd pochodziły te głosy – była to grupka chłopaków trochę starszych ode mnie. Śmiali się, opowiadali żarty, na tyle głośno, że ich słyszałem, mieli otwarte drzwi, chyba była ich czwórka. Nie zwróciłem na nich zbytnio odwagi, jednak trochę pogubiłem moją drogę do pokoju. Nie poprosiłem nikogo o pomoc, mimo że jej potrzebowałem. Jednak znalazłem się pod swoimi drzwiami, czyli nie było tak źle.
CZYTASZ
Pokój nr 392 - BOYS LOVE
Teen FictionZawsze czułem jakbym stał z boku mojego życia, biegu wydarzeń, jakby to wszystko wirowało, mieszało wokół mnie, a ja nie miałem na to wpływu. Jednak to miało się wkrótce zmienić. - Przepraszam, że tak przychodzę bez zapowiedzi, pękła nam rura w moim...