Zajęcia jak zajęcia – nic ciekawego, każdy próbuje się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości. Nauczyciele powoli wprowadzają nas do swoich przedmiotów, są świadomi naszego zagubienia i próby odnalezienia się w takim przeskoku trybu nauczania.
Wrzesień
Październik
Listopad
Tak minęły mi te miesiące, jak szybko zdążyłem je napisać na kartce. Czas tu mi jakoś inaczej płynie. Skupiłem się na nauce, która teraz jest zaburzona myślą o świętach i wolnym czasie poświęconym razem z rodzicami. Myśląc, o tym jak spędzę ten czas usłyszałem pukanie do drzwi – wystraszyłem się lekko i zdziwiłem, bo nikt do mnie nie puka.
Podszedłem do drzwi niepewnym korkiem, przekręciłem klamkę, a w drzwiach zobaczyłem całego mokrego Liam' a z walizką i kartonem rzeczy:
- Przepraszam, że tak przychodzę bez zapowiedzi, pękła nam rura w moim pokoju i zostałem tu skierowany jako czasowe lokum do kiedy nam naprawią awarię – wyglądał na zmęczonego i wyczekiwał mojej reakcji.
- Jasne, wchodź, złośliwość rzeczy martwych, nie mamy na to wpływu – pomogłem mu wnieść rzeczy do pokoju.
- To wszystkie rzeczy czy jeszcze może w czymś pomóc? – spytałem, gdy ten usiadł lekko załamany na teraz jego chwilowym łóżku.
- Jest jeszcze parę rzeczy, ale je przyniesie mi pan woźny, bo kazał mi najpierw wziąć to co najważniejsze i żeby nie tracić czasu na drobnostki.
- Jesteś cały mokry, przebierz się, jest trochę chłodno możesz się przeziębić, jak chcesz mogę zrobić ci herbatę.
- Dziękuję ci bardzo, ja się najpierw przebiorę, a później napije się herbaty. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza, że przebiorę się tutaj?
- Nie, na spokojnie. Mam jeszcze trochę wody w czajniku elektrycznym, to od razu będziesz miał herbatę.
Odwróciłem się do niego plecami, a przodem do kubka z torebką herbaty i wrzątkiem, jednak obok siebie miałem lustro i lekko zerknąłem na niego. Ma sportową figurę, widocznie zarysowane mięśnie, ale nie przesadnie, można uznać, że ćwiczy dla zdrowia, albo żeby podobać się dziewczynom. Chociaż jedna opcja nie wyklucza drugiej. Po chwili wróciłem wzrokiem do robienia herbaty. Kiedy on się przebrał, ja wręczyłem mu kubek.
- Dziękuję jeszcze raz – powiedział, kiedy podawałem mu kubek, ostrożnie go złapał.
- Co się tak właściwie stało, w twoim pokoju? – spytałem siadając na swoje łóżko trzymając herbatę.
- Mój pokój znajduje się w feralnym położeniu, blisko strychu, doszło tam do jakieś usterki, deszcz nakapał sporo na strych, a woda przedostała się do nas + pękła rura, więc cudownie się to zapowiada – odpowiedział patrząc cały czas w kubek wypełniony herbatą.
- Rozumiem, nie powiem nieciekawa sytuacja. – mówiąc to do naszego pokoju wkroczył pan woźny z dwoma kartonami rzeczy.
- Awaria nie jest poważna Liam, po powrocie z ferii zimowych, pokój powinien być już naprawiony, przepraszamy za utrudnienia – ostatnie słowa powiedział patrząc na nas obu.
- Dziękuję proszę pana, jak to powiedział mój nowy współlokator „złośliwość rzeczy martwych" – lekko się uśmiechnął do mnie i przejął kartony od pana Johna.
- To ja już nie przeszkadzam, dobranoc panowie.
- Dobranoc – odpowiedzieliśmy razem.
- O tyle dobrze, że mamy piątek i na spokojnie możesz się wypakować – uśmiechnąłem się pocieszająco do Liam' a – Czekaj nie przedstawiłem ci się, mam na imię Harry.
- Liam.
***
Mieszkanie z Limem było spokojne, nikt z nas nie wchodził sobie w paradę, oboje mieliśmy różne zajęcia. Liam miał fioletową przepaskę co oznaczało dział architektury, często po lekcjach szedł na taką wspólną salę do nauki, dostępną dla wszystkich. Mówił, że tam ma więcej przestrzeni i czuł się lepiej. Faktycznie małe biurka w naszym pokoju nie są dostosowane pod wielkość brystoli i możliwość robienia modeli nie zawalając całego pokoju. Lubiłem to, że nie myśli tylko o sobie. Natomiast ja zostawałem w pokoju, potrzebuję izolacji do efektywnej nauki, dlatego czasami ciężko mi się skupić na lekcjach, a materiał przerabiam sam po lekcjach. Jest to dodatkowe utrudnienie, jednak dla chcącego nic trudnego.
Dzisiaj jest ostatni piątek przed przerwą świąteczną, rano dostałem zaproszenie od Liam' a na taką małą parapetówę u jego znajomych, chciał żebyśmy się lepiej poznali i rozerwali przed świętami. Powiedział mi, że ta impreza będzie poza kampusem w mieszkaniu jego przyjaciela, również dostałem informację, że mam na niego czekać przy wyjściu z akademika i razem pojedziemy autobusem.
Sprawdzam godzinę i jest 17:49, czyli już powinienem iść. Jazda autobusem to ok.40 min + dojście do celu to też jakiś +/- 10 minut. Czyli impreza o 19.
Znajdowałem się już blisko drzwi i kiedy miałem je na widoku, zauważyłem w nich też Liama całego ubranego na czarno, czarna koszula bardzo ładnie na nim leżała, pasowało mu to, na to miał założony czarny płaszcz. Totalne przeciwieństwo mnie, ja postanowiłem pójść w biel i butelkową zieleń: biały golf na to flanelowa zielono-żółta koszula w kratę + ciemno zielone spodnie no i oczywiście kurtka.
- Na szczęście mamy blisko przystanek – powiedział Liam otwierając drzwi i mnie przepuszczając w nich.
- Wyjeżdżasz gdzieś na święta? – spytałem.
- Zawsze z rodzicami jeździliśmy po różnych hotelach w górach, ale w tym roku, dziadkowie nie mogą z nami jechać, więc my jedziemy do nich.
- Daleko masz do nich?
- W zasadzie to nie, jest to ok. 100km? Coś takiego.
- Oo, nie jest to jakoś specjalnie daleko.
- No, ale mieszkają w takim miejscu, gdzie jest kiepski dojazd, więc zapowiada się ciekawie.
- Życzę powodzenia – odpowiedziałem i w momencie, kiedy przestaliśmy rozmawiać przyjechał autobus.
Weszliśmy, kupiliśmy bilety i udało nam się razem usiąść, na tą drogę przewidziałem słuchanie piosenek. Włożyłem słuchawki do uszu i słuchałem muzyki patrząc na obraz za oknem. Po jakiś 15 minutach jazdy poczułem coś ciężkiego na ramieniu – była to głowa Liam' a. Nie budziłem go, niech śpi mi to nie przeszkadza.
CZYTASZ
Pokój nr 392 - BOYS LOVE
Teen FictionZawsze czułem jakbym stał z boku mojego życia, biegu wydarzeń, jakby to wszystko wirowało, mieszało wokół mnie, a ja nie miałem na to wpływu. Jednak to miało się wkrótce zmienić. - Przepraszam, że tak przychodzę bez zapowiedzi, pękła nam rura w moim...