Rozdział 9

115 7 2
                                    

Melody's POV
   Cały czas po wyjściu Luke'a biłam się z myślami. Co jeśli ma rację? Nie, to niemożliwe, nie zwątpię w przyjaciela którego znam od dziecka kolejny raz tylko przez to, że jakiś dupek nagadał mi głupot. Wykluczone. Niech przestanie robić ze mnie idiotkę i się ogarnie, bo widzę, że strasznie mu się nudzi.


   W momencie moich zacnych rozmyślań usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Wzięłam telefon do ręki i sprawdziłam kto o 22 może przeszkadzać mi w kłóceniu się z samą sobą.

Luke:
Nie wierzysz mi?

   Idiota, oczywiście, że nie. Wystukałam szybko odpowiedź i wysłałam. Chciałam już odłożyć telefon na szafkę ale w mgnieniu oka dostałam wiadomość zwrotną. Pyta się dlaczego... no jasne, jest zbyt głupi żeby to zrozumieć. Napisałam więc, że nie będę wierzyć komuś kogo nie znam nawet miesiąc i, że Michael nigdy by mnie nie zranił. Byłam wyczerpana tym dniem właściwie nie wiem przez co. Poszłam do łazienki aby wziąć prysznic, a następnie rzuciłam się na łóżko. Nie chciało mi się już nic. Chciałam tylko pogrążyć się w krainie snów. Ale dlaczego temu debilowi aż tak zależy żeby skłócić mnie z Michaelem...? Ta jedna rzecz mi tu nie pasuje. Nie żeby tylko i wyłącznie ta, bo jest ich multum, ale ta między innymi. Wtuliłam się w kołdrę i zamknęłam oczy. Przerażał mnie fakt, że mój mózg działa na zasadzie: chce mi się spać w dzień, ale w nocy lepiej myśleć o głupotach. Wybiła pierwsza. Poczułam że odpływam. Byłam szczęśliwa, bo noc to czas w którym mogę być kimkolwiek zechcę, wieść perfekcyjne życie z moimi przyjaciółmi, których teraz nie mam... Myślę, że został mi tylko Clifford.


   W momencie gdy o tym pomyślałam pewien interesujący sms postanowił rozwiać moje wątpliwości - nie został mi nikt, zupełnie.

Luke:
Jeżeli nie wierzysz mi, zapytaj swojego przyjaciela. Zapytaj go czy to prawda. Przekonasz się że mam rację.

Nie odpisywałam przez dłuższy czas. Super, znów nie mogę zasnąć. Jeżeli mam się spytać Michaela... Luke musi być pewny tego co mi powiedział... cholera. Jeżeli to wszystko prawda?! Nagle przyszedł kolejny sms.

Luke:
Obraziłaś się?

   Nie miałam siły aby odpisać więc znów ułożyłam się wygodnie, chcąc zasnąć. Usłyszałam kolejny dźwięk telefonu, ale nie miałam siły nawet po niego sięgnąć. I to był mój największy życiowy błąd.

     
   Usłyszałam że coś odbiło się o moje okno. Co do cholery?! Niechętnie poderwałam się z łóżka i podeszłam do okna. No jasne, mogłam się tego spodziewać, Lucas Robert Hemmings we własnej osobie rzuca właśnie kamieniami w moje okno o pierwszej w nocy, ambitnie. Jak widzę faktycznie ma nudne życie. Trzeba było sprawdzić wiadomości. Pokazałam Luke'owi gestem, że jest idiotą, po czym zasłoniłam roletę i usiadłam na łóżku narzucając na siebie kołdrę. Wzięłam do ręki telefon, w gruncie rzeczy ciekawiło mnie co sprowadza tego zboczonego kosmitę pod mój dom o tej godzinie. Czyżby wyrzuty sumienia? Czyżby chciał przyznać się, że mnie oszukał? Czy serio aż tak mu się nudzi? Nie chcąc tylko się domyślać wzięłam telefon i odczytałam ostatnią wiadomość. Chyba z dziesięć tysięcy razy zapytał się czy się obraziłam. O jejciu, serio się tym przejmuje czy chce wzbudzić we mnie litość. Nie ukrywając zdegustowania ustawiłam telefon na wibracje i poszłam spać. Zdecydowanie nie mam ochoty wyglądać jutro, a właściwie dziś, jak zombie. Ponownie odpłynęłam w krainę snów, ale mój spokój nie trwał długo. Usłyszałam mój dzwonek w telefonie. Jasne, typowa ja, wycisz telefon ale tak naprawdę tego nie zrób, eh.


   Zdegustowana wzięłam do ręki urządzenie i przecierając oczy sprawdziłam kto ośmiela się przeszkadzać mi w środku nocy. Oczywiście, bo któżby inny, Luke... po co w ogóle do niego wtedy dzwoniłam. Gdybym nie dzwoniła nawet niemiałby mojego numeru. Odebrałam telefon i ziewnęłam znacząco.

World Of Liars || l.h. fanfctionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz