8

242 15 4
                                    

W obstawie straży do sali został wprowadzony nie kto inny jak sam Viktor w kajdanach. 
Wszyscy wstali. Mężczyźni skrzyżowali wzorki. W oczach starszego nie było żadnych uczuć. Jakby to była dla niego nudna, monotonna codzienność. 

-Dzięki współpracy z młodym wynalazcą w końcu przechwyciliśmy poszukiwanego naukowca. Przepraszam. Ktoś taki jak on nie może być nim nazywany. Po wstępnym przeglądzie materiałów dowodowych na tego człowieka jest tylko jedno określenie. Czarownik! 

Mel powiedziała to jak oskarżenie. 

Rada poruszyła się niespokojnie. 

-Myślę, że wszyscy jesteśmy zgodni, że za poświęcenie Talisa należy mu się sowita nagroda. Bez niego to nam by się nie udało. 

Viktor dopiero teraz pokazał emocje. Był w szoku, zawiedziony. Spojrzał na chłopaka równie wstrząśniętego. 

-Ale to nie tak! 

Krzyknął Jayce. Nie dało to nic bo zastał uciszony. 

-Viktorze za złamanie zakazu prowadzenia praktyk naukowych i za związek z magią zostajesz skazany na więzienie do rozpatrzenia wszystkich badań. Jeśli rada uzna, że są one zagrażające życiu zostanie wykonany najwyższy wyrok kary. 

Jayce aż przetarł gardło. Nie wierzył w to co się dzieje. Jego egzamin został podstępnie zamieniony w sąd nad kimś dla niego bardzo ważnym. Wiedział, że to sprawka Mel. Bo nie kto inny jak ona wydała oskarżenie. 
Dalej nie słuchał czekał, aż to się skończy. 
Kiedy wszyscy wyszli on poszedł za kiedyś by pomyślał przyjaciółką. 
Złapał ją za ramie. 

-Wyjaśnisz mi do cholery jasnej co to było? 

-Ale po co te nerwy. Upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu. Ty będziesz miał swoją wymarzoną sławę i miejsce na szczycie, a ja pozbyłam się szkodnika. 

-Ktoś cie o to prosił?! 

-Powinieneś mnie całować po rękach. Przy okazji ciebie ochroniłam przed więzieniem. Mogli oskarżyć siebie o bycie czarownikiem. 

-Mówisz jakby to było równoznaczne z byciem przestępcą. 

-Bo jest. 

-Nienawidzę cie. 

Powiedział stanowczo. Puścił ją i wyszedł z uniwerku. Kierował się do Caitlyn. Teraz on musiał prosić o pomoc. 
Nagle ktoś złapał go za ramię i uderzył o ścianę. Była to oczywiście Vi, a obok stała fioletowo włosa. 

-Jak mogłeś! 

-Jesteś ostatnim śmieciem! 

-Ej, ej! Ja też nie mogę w to uwierzyć. Nic nie wiedziałem o tym! Jeszcze poprzedniej nocy ja i Viktor… 

W tym momencie Talis zrobił się cały czerwony. 

-Szedłem do ciebie Cait, bo muszę prosić o pomoc. Muszę się dostać do niego i porozmawiać z nim. To bardzo ważne. 

-Mówi prawdę. Znam go na tyle długo, że umiem rozpoznać kiedy kłamie. Vi puść go. Nie mogę cie zaprowadzić tam, ale możemy włamać. 

-Do więzienia z którego nie da się uciec? 

-Mam tam znajomości. Tylko jak powiem idziemy. To znaczy idziemy. 

Powiedziała różowo włosa. 

-Dobrze, dobrze. 

Nie patrząc na godzinę wyruszyli od razu. 
Nie mogli wejść głównym wejście. Na spacerniaku było małe przejście. 
Vi zawołała jednego z więźniów, żeby pomógł się przecisnąć i przeprowadził ich do środka. 
Nie było z tym większych problemów. 
Cait poszła rozeznać się, gdzie trzymają Viktora. 
Okazało się, że na oddziale zamkniętym przez miano czarownika. 

Szybko uporali się ze znalezieniem odpowiedniej celi. 

-Viktor? 

Talis podszedł do krat. 

-Czemuż zawdzięczam ten zaszczyt odwiedzin człowieka postępu. Dostałeś już medal? 

Nawet na niego nie spojrzał. 

-To nie tak. Ja nic nie wiedziałałem. Przysięgam. Nie pracowałem z nimi. Nie wiem jak to się stało. Nigdy bym. 

-Zamknij się. Mam to gdzieś. Nie będę słuchał kolejnych kłamstw. Nawet rada przed laty mnie tak nie upokorzyła jak ty. 

-Viktor… 

-Czemu mam ci teraz wierzyć co? 

-Bo cie kocham. Kocham cie Viktor. I nie pozwolę im cie tu więzić. 

Starszy wstał i kulejąc podszedł do krat. Zabrano mu stabilizator i gorset przez co odczuwał duży ból przy chodzeniu. 

-To i tak już bez znaczenia. Stracą mnie najszybciej jutro. Wparowali niedługo po tym jak wyszedłeś. Wszystkie badania były na wierzchu. 

-Nie.. Nie. Viktor. 

Kulawy zaczął kaszleć, więc obrócił się bokiem. 

-Nie lej łez. Jeśli mam zostać stracony za moją pracę, to oddam głowę z dumą. 
Ja Ciebie też kocham Jayce, ale idź już. 

Z oczu Talisa spłynęły pojedyńcze łzy. 
Chwycił chudą dłoń i ucałował ją. 

-To jeszcze nie koniec. Obiecuję ci to. 

-Te przystojniaczku. Musimy się zbierać. 

Usłyszał głos Vi. Oddał jeszcze jedno spojrzenie starszemu i pobiegł do wyjścia. 

Hextech [JAYCE X VIKTOR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz