Rozdział 21

120 7 17
                                    

Ciemne korytarze dworu prowadziły do głównej sali

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ciemne korytarze dworu prowadziły do głównej sali. Przez wysokie i strzeliste okna wpadało ponure zielone światło, które wcale ich nie oświetlało. Nawet zapalone świece nie dawały za dużo światła.

Reg poczuł w środku siebie ukłucie niepokoju i obawy, że to co robi może nie być dobre, ale z drugiej strony to to czego chciał.
Ale czy napewno tego chce?

Starał się o tym nie myśleć. Szedł dość żwawym i wyglądającym na pewnie krokiem, pomimo, że taki nie był. Przed nim była dwójka elegancko ubranych czarodziei. Nie dawało mu to jednak jakiejkolwiek otuchy, wręcz przeciwnie przytłaczali go jeszcze bardziej. Jakby był sam mógłby się zgubić w tych korytarzach i siedzieć więcej czasu nad rozmyślaniem i podjęciem decyzji. Zawsze mógł jeszcze w magiczny sposób uciec. Nie nie mógł, przecież chce tego. Dlaczego w ogóle dopuszcza do siebie myśl, że mogłoby być inaczej.

Po ominięciu pięciu czy sześciu korytarzy stanęli przed wielkimi ciemno brązowymi drzwiami. Jeden z czarodziejów odwrócił się do niego.

- Teraz nie ma odwrotu- powiedział i otworzył drzwi. Powiedział to tak, jakby czytał Regulus'owi w myślach.

Najpierw wszedł czarodziej z siwą czupryną zalizaną w ściśniętego koczka. Tuż za nim poszedł Regulus, a za nim mężczyzna, który otworzy drzwi. Ten ostatni był młody, troszkę starszy od Regulusa. Black podejrzewał, że to syn Malfoy'a. Prawie białe włosy, smukła twarz i te eleganckie szaty ze wzorami węża na rękawach.

Serce Blacka zamarło jak wszedł do sali. Na zielonych, skórzanych sofach siedziały kobiety ubrane w schludne sukienki. Jedna miała czarną opinającą całą sylwetkę, druga fioletową z koronkami, a jeszcze inna długą granatową suknie z rozcięciem na nodze. Po rogach sali stało więcej czarodziei i czarownic. Rozmawiali dość cicho, tak aby nie zagłuszyć grającej na pianinie kobiety.

Obok rozpalonego kominka stał wuj Regulus'a razem z żoną i Bellatrix. Jego rówieśniczka uśmiechała się podle i unosiła głowę z dumą. Na jej przedramieniu widniał świeży i lekko zaczerwieniony znak, którego wcześniej nie miała. Przedstawiał czaszkę, z której wypełzał wąż.

Natomiast przy oknie stał mężczyzna w czarnej szacie. Trzymał w dłoni różdżkę i obracał ją w palcach. Tuż obok jego nóg wił się wielki wąż, który na widok wchodzących ludzi syknął przeraźliwie, co uciszyło rozmawiających ludzi.

Mężczyzna nie odwrócił się nawet mruknął tylko pod nosem, a kiedy nastała grobowa cisza uspokoił węża.

- Witaj Regulusie, czekałem na ciebie z niecierpliwieniem- głos czarodzieja był bardzo spokojny, ale zarazem bardzo szorstki i pełen władzy- już myślałem, że się nie pojawisz- dodał odwracając się do młodego Blacka. Jego twarz była bardzo poważna, ale dało się z niej wyczytać delikatny zarys uśmiechu, jednak nie można było zaliczyć tego do takiego z radości, tylko do takiego z rodzaju wyższości i władzy.

Regulus nic nie był w stanie powiedzieć, zaparło mu dech w piersi. W jednej chwili zapomniał jak się oddycha. Pojawiły mu się mroczki przed oczami.

Z transu paniki wyrwał go siwy mężczyzna, który położył dłoń na jego plecach i zaczął prowadzić go w stronę mężczyzny przy oknie.

- Nie masz się czego obawiać chłopcze- powiedział Czarny Pan, jak Black staną przed nim- nie ma tutaj miejsca na obawy i strach, w naszych progach powinno się czuć dumę oraz odwagę.

Regulus przytakną i uniósł wysoko głowę. Wyparł miotające się w jego głowie myśli i przypomniał sobie doskonale dlaczego tutaj jest i co go fascynuje. Stał właśnie twarzą w twarz z potężnym czarodziejem, który chce powitać go w swojej armii.

- Tak lepiej- skomentował Czarny Pan. Przyjrzał się dokładniej chłopakowi. zrobił krok w lewą stronę, a następnie obszedł go dookoła- takich jak ty tutaj potrzebuje, młody i skłonny do nauki, czystej krwi czarodziej.

- Dziękuje- powiedział stanowczym, ale dość cichym głosem Regulus. Czuł jak uderza mu serce. Nie wiedział czy w tym momencie to stara obawa, czy może to ekscytacja.

- Podaj mi rękę chłopcze- wyciągnął bladą dłoń Czarny Pan jak staną z powrotem przed młodym Blackiem.

Regulus bez zawahania wystawił rewą rękę. Czarny Pan delikatnie podwiną rękaw marynarki i koszuli chłopaka do łokcia. Mocno złapał za przedramię a następnie drugą ręką przycisną różdżkę do skóry Regulusa.

- Teraz będziesz jednym z nas- powiedział, a następnie coś szepną. Skóra Blacka zaczęła go szczypać. Z każdą sekundą ból narastał a na skórze pojawiła się czarna czaszka, z której powoli zaczął wypełzać wąż. Na początku szedł prosto, ale po chwili zrobił pętle, a potem drugą. na koniec przesuną się jeszcze trochę do przodu. Kiedy zatrzymał się Czarny Pan zabrał różdżkę, a palący ból znikną.

Przez cały proces Black starał się zostawić kamienną twarz, aby nie pokazać bólu. Na samym początku lekko się skrzywił, ale po chwili opanował mięśnie twarzy. Jego oczy jednak załzawiły się. Były tego dwa powody. Pierwszy oczywiście z bólu, ale drugi był przez to, że Regulus żegnał starego siebie. Wiedział, że wszystko się teraz zmieni i nie będzie taki sam. Jego mrok nasili się wraz z tym znakiem.

- Witaj wśród nas- powiedział Czarny Pan i schował różdżkę do wewnętrznej kieszeni szaty. Czarodziej spojrzał jeszcze raz na młodego Blacka a następnie odwrócił się od niego, aby ponownie obserwować ogród za oknem. Wąż. który cały czas blisko trzymał się nogi swojego pana sykną przeraźliwie. Był to znak, aby młody czarodziej oddalił się. Kiedy to zrobił pianistka ponownie zaczęła grać melodię, a reszta sali kontynuowała swoje rozmowy.

Na drugim końcu sali stał Orion Black, który obserwował całą sytuację z cienia. Nie był śmierciozercą i nie posiadał znaku, ale z całych starań wspierał Czarnego Pana w jego działaniach i był wręcz dumny z tego, że jego syn staną u jego boku. Regulus zauważył go i postanowił, że do niego podejdzie. Po drodze, która nie była długa zerkał na zaczerwieniony, czarny znak. Waż jeszcze delikatnie się ruszał, ale z każda chwilą coraz mniej, aż po jakimś czasie na stałe usadowił się na przedramieniu Regulusa.

- Dobrze synu- powiedział Orion kiedy ten do niego podszedł. Położył mu rękę na ramieniu i przysunął do siebie. Był to jeden z milszych gestów jakie zrobił dotychczas jego ojciec. Regulus dziwnie czuł się z dotykiem ojca na ramieniu- teraz jesteś jednym z nich i pamiętaj o tym. Nie przynieś wstydu naszej rodzinie.

- Dobrze ojcze- przytakną ojcu i spojrzał na niego. Był wysoki, ale jeszcze nie wyższy od ojca, wiec musiał lekko spojrzeć do góry.

- Aby napewno to się nie stało musisz zapomnieć o tamtej dziewczynie, ona nie jest godna ciebie ani nikogo kto nosi nasze nazwisko- powiedział po czym poszedł w stronę kominka.

W tej chwili Regulus pomyślał o Madison. O dziewczynie, która zamieszała mu w głowie. Poczuł ukłucie w sercu, bo wiedział, że będzie musiał o niej zapomnieć, ponieważ w przeciwnym razie bardzo ja skrzywdzi. Nie chciał tego, ale taką wybrał drogę, drogę gdzie nie mogło jej być obok. Nabrał głęboko powietrza i położył dłoń w miejscu gdzie jest wisiorek ze słońcem.

Żegnaj kochana - pomyślał a następnie poszedł w stronę ojca.

McKinnon | MARAUDERS | REGULUS BLACKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz