Zdrada

11 1 0
                                    

Ta cała zabawa jest nudniejsza niż myślałem, że będzie. Na początku gramy w podawanie sobie piłki. Jak nie złapiesz to odpadasz. Razem z Addy'm umawiamy się aby odpaść jak najszybciej, usiąść obok siebie i pogadać, bo to wydawało nam się ciekawsze. Oprócz tego moglibyśmy przyjrzeć się znajdującym tu dzieciakom i poszukać Duany, jego starej koleżanki.
Chłopak specjalnie nie łapie piłki udając, że się zamyślił. No albo serio się zamyślił. Tak czy siak, odpadł jako trzeci.
Jeżeli chodzi o mnie, jak na razie nie miałem nawet jak tego zrobić, bo od początku gry nikt jeszcze do mnie nie podał. Stoję jak ten głupi, gdy inni podają sobie piłkę. Zostały już ze mną tylko cztery osoby. Jakim cudem ja nadal tutaj jestem?! Patrzę na Addy'ego, chłopak siedzi niedaleko „naszego" drzewa. Patrzy na mnie ze znudzoną miną, z której wyczytuję pytanie „Ile jeszcze?". Wzruszam ramionami patrząc na niego. Kiedy ta gra się skończy? Ciemnowłosa dziewczyna rzuca piłką do wysokiego, jasnowłosego chłopaka stojącego obok mnie, tak mocno że zamiast złapać, chłopak ląduje z nią na ziemi. Dziewczyna się śmieję. Do naszej czwórki podchodzi człowiek przebrany za misia i pani pielęgniarka.
-Duana, czy zrobiłaś to specjalnie?- Pyta kobieta, na co wytrzeszczam oczy.
Nie dowierzam. To ona. Znalezienie jej okazało się o wiele prostsze niż myślałem, że będzie.
-Oczywiście, że nie Proszę pani- Mówi, w tym samym czasie przewracając oczami i trzymając ręce na znikomych biodrach.
Przyglądam się jej. Nie ma na sobie kaftana bezpieczeństwa. Nikt go tutaj nie ma. Tym co go mieli, zdjęli go do „zabawy", a tym którym naprawdę nie mogli, zapewne w ogóle nie pozwolili brać w tym udziału i takie osoby zostały w pokojach. Moją uwagę przykuwają jej różnobarwne tęczówki. Jej prawe oko ma kolor niebieski a lewe jest brązowe.
Dziewczyna związuje swoje czarne loki, sięgające jej do ramion, w małego ale to naprawdę małego kucyka. Chłopak, który właśnie odpadł rzuca jej z powrotem piłkę a ona sprawnie ją łapie. Pielęgniarka ostrzegła ją, że ma rzucać z mniejszą siłą a jeżeli jej nie posłucha to będzie ona zmuszona znowu założyć jej kaftan. Podsłuchałem ich rozmowę. Teraz w kółku jesteśmy tylko ja, Duana i dość wysoka, szczupła dziewczyna o krótkich blond włosach związanych w dwa kucyki.
-P-Proszę pani- Odzywa się ta trzecia, nie za wysoko podnosząc rękę.
Pielęgniarka podchodzi do niej co denerwuje Duanę, która właśnie miała rzucić. Celowała w jej stronę.
-Ona chce mi zrobić krzywdę...
-Hariette... to znaczy Sadie, wydaje Ci się. Nie rzuci do ciebie mocno, postaraj się złapać piłkę i podaj ją chłopakowi, dobrze?
Prostuję się słysząc to. Mówi o mnie. Czyli pewnie zaraz odpadnę.
-D-Dobrze.
-Do tego czasu tak dobrze łapałaś, pamiętasz?
-N-Naprawdę?
Dziewczyna strasznie się jąka. Kobieta odchodzi a jasnowłosa szykuje się aby złapać piłkę. Przyglądam się jej, ona przygląda się Duanie.
-No dajesz!- Krzyczy ze złowrogim uśmieszkiem na twarzy.
Momentalnie staje się zupełnie inną osobą. Jestem tym lekko zszokowany, po chwili spogląda na mnie. Wyczuła mój wzrok? Dopiero teraz zwracam uwagę na jej duże, zielone oczy. Chwila... ona nie patrzy na mnie tylko na... I w tym właśnie momencie dostaję piłką w brzuch, tak mocno że tracę równowagę i upadam na ziemię. Z oddali słyszę śmiech ciemnowłosej. Gdy na nią zerkam, widzę jak pielęgniarka prowadzi ją z powrotem do środka. Dziewczyna wyrywa się a wtedy Pan Miś idzie do kobiety z pomocą i wyprowadzają ją razem.
-Wszystko okej?- Słyszę cichy, dziewczęcy głos.
Podnoszę wzrok. To ta jasnowłosa, uśmiecha się i podaje mi rękę. Podnoszę się z jej pomocą.
-Dzięki- Mówię, wycierając brudne od ziemi spodnie.
-Landon!- Słyszę zza pleców krzyk Addy'ego, który biegnie w moją stronę.
Ledwo udaje mu się zahamować i nas obu nie przewalić.
-Jesteś cały?- Pyta, dopiero po chwili dostrzegając stojącą obok nas dziewczynę. Patrzy na nią nie za miłymi oczami, unosząc jedną brew do góry.
-Hej, jestem Hariette- Przedstawia się jasnowłosa, nieśmiało machając ręką.
-Jestem Landon. A to jest Addy.
-Ładne imię- Mówi różowowłosy kierując swoje słowa do zielonookiej, która słysząc je uśmiecha się.
-Dzięki, wasze też.
-Czy Pielęgniarka nie nazwała Cię przypadkiem Sadie?- Pytam.
Dziewczyna wygląda jakby nie miała pojęcia o czym mówię.
-Sadie? Nie wydaje mi się... nie znam żadnej Sadie- Mówi pewna i zdecydowana.
Wzruszam ramionami. Chwilę stoimy w ciszy. Addy maluje coś butem w piasku, dziewczyna gapi się na mnie z uśmiechem na twarzy.
-Przepraszamy Cię Hariette, ale mamy sprawę do omówienia- Mówię w końcu.
Uśmiech schodzi jej z twarzy. Biorę chłopaka za rękę i prowadzę go pod „nasze" drzewo.
-Oh okej.
Hariette chyba macha nam na pożegnanie ale nie jestem pewny. Wszyscy tak naprawdę czekamy teraz na pielęgniarkę i Misia bo bez nich nie odbędzie się kolejna zabawa. Na podwórzu jest tym razem trzy razy więcej ochroniarzy niż było ich ostatnio.
Gdy już siedzimy razem z Addy'm na naszym miejscu, zauważam że chłopaka coś trapi.
-Coś się stało?- Pytam.
Różowowłosy odwraca się do mnie tyłem. Chyba się na mnie obraził, nie wiem jednak czemu.
-Jesteś obrażony?- Kiwa głową- Coś zrobiłem?- Ponownie kiwa głową- Przykro mi- Mówię. Cisza.- Przepraszam- Mówię kolejny raz.
Patrzy na mnie przez ramię.
-Przeproś Hariette, byłeś do niej nie miły i teraz jest smutna.
Pokazuje palcem w stronę dziewczyny, którą przed chwilą co poznaliśmy. Zerkam na nią. Siedzi sama i skulona. Nie ma tu najwyraźniej żadnych przyjaciół. Rzeczywiście wygląda na trochę smutną. Ogólnie zignorowałbym ten fakt, ale chłopak nie da mi spokoju jak nie pójdę i jej nie przeproszę. Wstaję.
-Serio to zrobisz?- Pyta lekko zdziwiony.
-Tak.
-Powiedz jej, że może usiąść koło nas- Mówi jeszcze ciemnooki, po czym wraca do rysowaniu w piasku, tym właśnie przez ten cały czas się zajmował. Narysował już dużo małych zwierząt.
-Muszę?- Pytam niechętnie, Addy marszczy brwi.
-Tak! Byłeś do niej nie miły! No i wydaję się fajna, chciałbym ją lepiej poznać i...
-No dobra dobra ale wcale nie byłem taki nie miły...
Przewracam oczami, odwracając się w jej stronę. Po chwili jednak cofam się.
-Hej!- Krzyczę na tyle głośno aby zwrócić na siebie uwagę chłopaka. Różowowłosy zerka na mnie zmieszany- Widzisz tą dziewczynę?
Pokazuję palcem na nastolatkę podlewającą kwiaty. Chłopak kiwa głową.
-Jak byliśmy razem pierwszy raz na podwórzu uśmiechnęła się do ciebie a Ty ją podle zignorowałeś- Chłopak unosi jedną brew.
-Nie znam jej.
-No i? Byłeś do niej niemiły. Przeproś ją.
Patrzę na niego z lekko zmrużonymi oczami i trzymając się za ramiona. Addy wstaje. Gdy już myślę, że znowu się obraził a może nawet gorzej- zezłościłem go i zaraz mnie uderzy- on skręca w stronę dziewczyny z konewką. Patrzę na niego zdziwiony jeszcze przez trochę czasu. Nie wiedziałem, że mam taką zdolność przekonywania i wpływania na czyjeś zdanie. Najpierw Dr Robinson a teraz on. Gdy widzę jak ciemnooki staje obok dziewczyny i zaczyna z nią rozmawiać, dumny z siebie idę w stronę blondynki. Zatrzymuję się tuż przed nią. Szybko dostrzega mój cień i spogląda w górę.
-C-Coś się stało?- Jąka się.
-Hej, jestem Landon, pamiętasz mnie? Przed chwilą się przywitaliśmy- Mówię.
Dziewczyna nic mi nie odpowiada, wpatruje mi się jednak w oczy, wręcz pożera mnie wzrokiem.
-Byłem chyba do ciebie trochę nie miły, przepraszam. Jak chcesz możesz się do nas dosiąść- Proponuję.
Dziewczyna nadal milczy, jest zdumiona, jakby kompletnie nie wiedziała o czym do niej gadam.
-Hariette? Słyszysz mnie? Mam powtórzyć?
-Oh... tak myślałam- Mówi smutnym głosem i opuszcza głowę- Pomyliłeś mnie z kimś. Ja jestem Sadie... ale miło mi Cię poznać.
Podaje mi trzęsącą się rękę. Stara się chyba uśmiechnąć ale średnio jej to wychodzi. Wygląda jakby miała się zaraz popłakać.
-Co?
-D-Dużo osób myli mnie z tą całą Hariette... musimy być bardzo p-podobne- Znowu się jąka. Z kim ja w ogóle rozmawiam?
-No dobra, a wiesz gdzie jest Hariette? Albo kiedy mógłbym się z nią zobaczyć?- Pytam skołowany.
-N-Nie mam pojęcia kim ona jest.
Patrzę na nią i nie dowierzam. Rozmowa z tą dziewczyną jest naprawdę trudna.
-Przepraszam Cię na chwilę- Mówię i wracam do Addy'ego, który czeka już na mnie pod drzewem.
Uśmiecha się ale ten uśmiech szybko schodzi mu z twarzy.
-Czemu nie wróciłeś z Hariette? Nie lubi nas już?- Pyta.
-Nie wiem czemu tu trafiła i co jest z nią nie tak ale musi to być związane z tym czego właśnie doświadczyłem.
-To znaczy?
-Gdy użyłem imienia „Hariette" stwierdziła, że ją z kimś pomyliłem i że nazywa się „Sadie", ale gdy wcześniej zapytałem ją czemu przedstawiła się jako Hariette skoro pielęgniarka powiedziała do niej Sadie nie wiedziała o czym do niej mówię...
-Nie rozumiem.
-Ja też!
Addy odwraca wzrok, patrzę na co patrzy. Dostrzegam misia i pielęgniarkę, którzy właśnie wrócili. Duany z nimi nie ma. Przez tą całą Hariette czy jak jej tam, zapomniałem o niej.
-Właśnie, Addy?
-Tak?
Miś macha do wszystkich ręką, prosząc nas abyśmy do nich dołączyli. Grzecznie słuchamy ich poleceń, wstajemy i udajemy się na środek podwórza.
-Twoja stara koleżanka, Duana...
-Zalazłeś ją?- Pyta z uśmiechem na twarzy.
-Tak mi się wydaje, jestem w sumie pewny.
-Jak? Wygląda tak jak mówiłem?
-Nie do końca- Oznajmiam ze skwaszoną miną, chłopak puszcza mi pytający wzrok.
-To skąd wiesz, że to ona?
-Słyszałem jak pielęgniarka mówi do niej po imieniu. „Duana" do popularnych chyba nie należy, przynajmniej ja nigdy go wcześniej nie słyszałem.
Różowowłosy wzrusza ramionami.
-Więc gdzie jest? Czemu jej nie przyprowadziłeś?- Pyta z wyrzutem w głosie.
W tym samym czasie każą nam usiąść w kółku. Przedstawiają kolejną zabawę.
-To ona rzuciła we mnie piłką.
-To była ona?! Zmieniła się...
-Pielęgniarka się wkurzyła i zaprowadziła ją z powrotem do środka, wrócili bez niej.
-Szkoda.
-Ale spokojnie, po tej zabawie pójdziemy jej poszukać.
-Wypuszczą nas tak po prostu?
-Pewno nie... ale mam plan.

***

Leżymy z Hailey w łóżku. Kobieta wpadła na pomysł, że pokaże mi album rodzinny. Po chwili oglądamy już zdjęcia z małym Landonem. Jest mi co prawda trochę szkoda, że nie mogłem uczestniczyć w tych momentach ale z drugiej strony chłopak nadal jest młody, od teraz postaram się być dla niego, chcę pomóc mu z jego problemami. Oboje chcemy. Hailey planuje powiedzieć mu prawdę jak tylko wyjdzie z tego ośrodka.
-Tutaj miał cztery latka, panicznie bał się wody!
Ciemnooka śmieje się, pokazując mi zdjęcie na którym niebieskooki z przerażeniem w oczach zamacza jedną stopę w basenie. Ma na sobie prześmieszne żółte kąpielówki w kaczki.
-Umie pływać?
-Nigdy się nie nauczył, zawsze opuszczał basen...
-Okej, czyli trzeba nauczyć go pływać- Mówię, szeroko się uśmiechając.
-Nie wiem czy to takie proste, próbowałam zrobić to w końcu przez 14 lat, on naprawdę panicznie boi się wody.
-Aha, rozumiem.
Kobieta sięga po kolejne zdjęcie.
-O patrz na to! Haha!
-Jaki uroczy! Ile miał tutaj lat?
-Chyba trzy... nie czekaj, tu miał jeszcze dwa!
W rozmowie przerywa nam głośne trzaśnięcie drzwiami. Patrzymy na siebie przerażeni. Hailey zasłania usta ręką.
-O nie- Mówi półszeptem- To mój mąż! Szybko, ubieraj się!
-Już wstaję!
Niezdarnie sięgam po swoje ubrania. Kiedy się ubieramy, z dołu słyszymy krzyk Richarda.
-Wróciłem! Słyszysz mnie?! Gdzie obiad? Ej... Co to ma być? Znowu zrobiłaś tą głupią „romantyczną" kolację?
-Jest dobrze, chyba myśli że zrobiłaś to dla niego- Komentuję, zapinając koszulę.
-Nienawidzę takich rzeczy... Gdzie Ty się do cholery ukrywasz?! No nie mów, że się pindrzysz!
-Szybko! Wyskakuj przez okno!- Mówi kobieta, łapiąc mnie za ramię i prowadząc pod wspomniane okno.
-Co?! Żartujesz, prawda?
Lekko panikuję, po chwili słyszę kroki Richarda, który wchodzi właśnie po schodach.
-Ron! Proszę!
Spanikowana kobieta perfumuje całą sypialnię.
-Ah... No dobra!
Godzę się, otwieram okno i zeskakuję z piętra. Ląduję na śmietniku razem z którym wywracam się. Szybko po sobie sprzątam i uciekam do swojego samochodu, który tym razem (na całe szczęście) zaparkowałem niedaleko na parkingu a nie przed ich domem. Odjeżdżam od razu, bez zastanowienia. Mam nadzieję, że kobiecie uda się z tego wyjaśnić.

𝐎𝐧 𝐰𝐢𝐞 | 𝐬𝐤𝐨𝐧́𝐜𝐳𝐨𝐧𝐞 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz