Pomarańczowy zastrzyk

13 2 0
                                    

Budzi mnie stukanie w ścianę. Powoli podnoszę się do pozycji siedzącej i spoglądam na mojego współlokatora. Addy siedzi skulony w tym samym kącie w którym był gdy tu przyszedłem. Uderza głową o ścianę, trzymając się za kolana.
-Co Ty robisz?!- Krzyczę spanikowany.
Rzucam się w jego stronę. Łapię go za ramiona i odsuwam od ściany. Na szczęście nie uderzał z dużą siłą, ma tylko niewielkiego siniaka na czole. Patrzę mu w oczy. Nie odrywa wzroku od ściany. Ma zaschnięte usta i jest blady.
Wtedy do pokoju wpada dwójka dużych mężczyzn, na których widok wstaje i odsuwam się od Addy'ego. Podchodzą do niego i wspólnie go podnoszą, po czy przywiązują do materacu. Zza nich wyłania się doktor Frank.
Siadam na swoim miejscu i obserwuje co się dzieje. Mężczyzna w białym fartuchu uśmiecha się do mnie jak gdyby nigdy nic. Marszczę brwi. Gdy Addy jest już przymocowany do swojego pseudo łóżka, ta dwójka co go przywiązała wychodzi z pokoju i czeka przed drzwiami. Wtedy do chłopaka podchodzi doktor i wyjmuje z kieszeni strzykawkę napełnioną jakimś pomarańczowym płynem. Na sam jej widok chłopak wpada w furię, zaczyna się wyrywać. Jest jednak tak mocno związany, że ledwo co może się ruszyć. Doktor wstrzykuje mu podejrzaną zawartość, sprawnie wbijając igłę w szyję. Gdy tylko to robi, Addy wytrzeszcza swoje czarne oczy i zaczyna krzyczeć. Wzdrygam się na ten widok. Po krótkiej chwili igła opuszcza jego ciało a doktor wstaje i kieruje się w stronę drzwi.
-Doktorze!- Wołam.
Mężczyzna zatrzymuje się i powoli odwraca w moją stronę.
-Coś się stało Landon?- Uśmiecha się.
Im częściej to robi tym bardziej mnie to przeraża. Głośno i z trudem przełykam ślinę.
-Co mu Pan właśnie wstrzyknął?
-A to? Hydroksyzyna- Mówi spokojnym głosem- Ma właściwości uspokajające dzięki zahamowaniu pewnych funkcji mózgu. Jak zauważyłeś, nasz kolega zaczął uderzać głową o ścianę z coraz to większą siłą, narażając tym swoje życie. Ruszyłeś mu na pomoc, to miłe z twojej strony ale niestety na podstawie wcześniejszych przypadków, jestem w stanie stwierdzić że nic by to nie dało a gdybyśmy nie zadziałali to mogłoby nie za ciekawie się skończyć- Daję mu skończyć tą długą wypowiedź, nie wchodząc mu w słowo, ale gdy tylko kończy, zadaje mu kolejne pytanie zanim z powrotem ruszy w kierunku wyjścia.
-Powinno to mieć taki kolor?
-Jaki kolor?
-Pomarańczowy.
-Tak- Odpowiada szybko.
Uśmiecha się, pokazując zęby. Przez chwilę patrzymy na siebie w ciszy.
-Masz jeszcze jakieś pytania Landon?- Nie odpowiadam na to pytanie- Hydroksyzynę stosujemy jako środek uspokajający i silnie hamujący aktywność układu nerwowego w stanach napięcia, niepokoju, strachu oraz w zaburzeniach równowagi emocjonalnej czy też...
-Pan mi teraz mówi definicję z internetu?
-Dostarczam Ci informacji.
-Nie obchodzi mnie to- Brzmi to o wiele bardziej nieprzychylnie niż w mojej głowie. Doktor lekko marszczy brwi.
-Zastanawia Cię więc aż tak bardzo kolor pomarańczowy?
Zadając to pytanie, unosi jedną brew do góry a jego lewy kącik ust unosi się. Długie, szczupłe palce układają się tak jakby się modlił. O dziwo nie wygląda na złego a wręcz na zadowolonego z mojej ciekawości. Sprawia to, że mniej mnie to już obchodzi, a jego przerażający uśmieszek, że odwracam od niego wzrok.
-Nie, już nie. Wiem już wszystko co chciałem- Mówię układając się z powrotem na materacu. Mężczyzna nadal stoi w drzwiach, czuję na sobie jego wzrok.
-Na Twoim miejscu nie zasypiałbym już, za 47 minut odbędzie się posiłek a po nim wręczymy Ci leki- Oznajmia Doktor Frank, po czym opuszcza pokój.
-Nie miałem zamiaru spać, po prostu leżę-
Mówię pod nosem, mimo iż nikogo oprócz mnie i mojego współlokatora, nie ma już w pokoju.
Patrzę na niego. Chyba zasnął. Myślę sobie o mimice i ruchach twarzy Dr, Frank'a. Są tak dziwne i zmienne, wprawiają mnie w niepokój.
Z nudów wstaję i podchodzę do Addy'ego. Przyglądam mu się. Boję się, że mi też założą taki kaftan, albo przywiążą do łóżka. Nie mogę na to pozwolić. Muszę wrócić do domu jak najszybciej. Jeżeli będę sprawiał wrażenie zdrowego, jakim się w sumie czuję, szybciej mnie stąd wypuszczą. Muszę po prostu zachowywać się... normalnie. Zanim jednak stwierdzą, że jest ze mną na tyle dobrze żeby wypuścić mnie do domu, minie pewnie trochę czasu. W tym czasie mogę lepiej poznać osoby które tutaj są, na pierwszy ogień idzie Addy.
Więc, kim tak naprawdę jesteś różowowłosy?

***

Dzisiaj zaspałem. Szef był zły. Diona musiała ponad godzinę działać beze mnie. Też jest pewnie na mnie zła. Kupiłem jej za to nasze ulubione pączki i kawę z którymi czekam właśnie na nią przy jej biurku. Kiedy w końcu mnie zauważa, puszczam jej wdzięczny uśmiech. Podchodzi i staje koło mnie, łapiąc się za ramiona.
-Serio myślisz, że tak łatwo mnie przekupisz? Że będę odwalać za Ciebie robotę abyś sobie dłużej pospał?
-Diona, rybko, przecież tego nie planowałem, dobrze o tym wiesz... Miałem złą noc, serio.
-Yhym, zły sen, tak?- Prycha.
-Żebyś tylko wiedziała...
-No dobra, już dobra, ostatni raz przyjmuję od Ciebie te pączki- Mówi odbierając ode mnie pudełko i kawę- Następnym razem trudniej będzie Ci mnie udobruchać.
Odkłada pudełko na biurku i popija kawę ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
-Dziękuję. A teraz, co tak właściwie robimy?- Pytam, zaglądając w papiery.
-Kolejny dzień, kolejny problem.
-Co tym razem? Kolejne „włamanie"- Śmieję się pod nosem.
-Ta, to było dziwne. Serio uznali, że potrzebni są do tej sprawy detektywi?
-Haroldowi pewnie nie chciało się iść samemu...
-Najwidoczniej. Dziwne to, w sumie...
-Co takiego?
Robię łyk kawy. Czytam właśnie emaila od zatroskanej matki, która podejrzewa że chłopak jej córki dołączył do mafii. Jest gotowa zapłacić nam duże pieniądze jeżeli dowiemy się prawdy.
-Ta waza. Nie wydaje Ci się dziwne to, że nie było na niej żadnych, ale to żadnych odcisków palcy? Oraz, że nikt jej nie rozpoznał?
-Masz rację, też o tym myślałem- Sięgam po pączka, wgryzam się w jednego w żółtej polewie z karmelem w środku.
-Dziwne to... Z resztą nie ważne, co teraz czytasz?
Nie potrafię nie uśmiechnąć się do siebie wgryzając w środek pączka, w miejsce w którym jest najwięcej pysznego karmelu.
-Jesteś obrzydliwy- Mówi Diona i przewraca oczami.
-Już Cię słucham, co powiedziałaś?
-Co to za mail?
-Więc jakaś kobieta jest gotowa zapłacić 4 tyś. jak dowiemy się czy chłopak jej córki nie dołączył do mafii, ma takie podejrzenia.
-Tylko tyle?- Uśmiecha się zadziornie.
-Na jedną osobę.
-No dobra, może być- Oznajmia, po czym ruszamy do pracy.

𝐎𝐧 𝐰𝐢𝐞 | 𝐬𝐤𝐨𝐧́𝐜𝐳𝐨𝐧𝐞 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz