Tęczowy słonecznik

8 2 0
                                    

Szybkim krokiem wbiegam po schodach na drugie piętro. Kobieta rozmawiała przez telefon, możliwe że myśli że nadal jestem w łazience. Jestem na korytarzu przy numerach takich jak 304, 305, 306 i tak dalej. To właśnie tutaj zderzam się z kimś wychodzącym z któryś z drzwi. Oboje upadamy na podłogę wydając z siebie jęk. Łapię się za bolącą głowę po chwili unosząc głowę aby sprawdzić z kim się zderzyłem. Jest to jasnowłosa dziewczyna z podwórka, ta z pokoju 290- Hariette Elev. Patrzy na mnie ze zmarszczonym czołem.
-Przepraszam- Mówię, szybko się podnosząc.
Decyduję się podać jej rękę i pomóc wstać. Dziewczyna jest ode mnie wyższa o dobre kilka centymetrów. Uśmiecha się.
-Nic się nie stało. Gdzie się tak spieszysz?
-Wiesz, chyba nie mam czasu na rozmowę... może złapiemy się później?
Próbuję się uśmiechnąć, ale wychodzi mi to bardzo sztucznie, co zielonooka zauważa.
-Pewnie- Rzuca.
Opuszcza głowę i wymija mnie. Idzie w stronę schodów. Robi mi się jej trochę żal, dopóki nie przypominam sobie że to że mi się spieszy to nie była tylko wymówka. Gdy jestem już pod łazienką, nerwowo zerkam w stronę okna gdzie wcześniej papierosa paliła pielęgniarka z którą myślałem że miałem układ. Oddycham z ulgą gdy zauważam, że nadal tam jest. Papierosa już wypaliła ale nadal rozmawia przez telefon. Pamiętam, że zanim poszedłem do Duany, śmiała się i ogółem wyglądała na szczęśliwą. Teraz drze się do komórki, ciężko wzdycha i macha rękami na wszystkie strony. Wbiegam wręcz do łazienki w pośpiechu nawet nie pukając. Mam szczęście, że okazuje się być pusta i nie naruszyłem właśnie czyjejś prywatności. Czekam tam do momentu aż kobieta żegna się przez telefon. Wtedy wychodzę.
-Długo tam byłeś młody- Mówi dochodząc do mnie. Wzruszam tylko ramionami- No cóż, tak też w życiu jest. Umyłeś ręce, prawda?- Kiwam głową- No to idziemy... i pamiętasz jak się umawialiśmy? Ani słówka...
-Pamiętam.
-Grzeczny chłopak.

***

Hailey nadal się do mnie nie odezwała. Gdyby chciała, bez problemu znalazła by mój numer w internecie. Jej zwyczajnie nie zależy albo ma kłopoty- jej mąż albo się dowiedział, albo coś podejrzewa. Nie mogę przestać o niej myśleć. Naprawdę chcę się skupić na pracy, na sprawie o zaginionej dwunastolatce, mimo to co chwilę zerkam na telefon z nadzieją że wyświetli mi się tam imię kobiety (pomijając fakt, że nawet gdyby zadzwoniła nie wiedziałbym czy to ona bo nie mam zapisanego jej numeru). Wzdycham nad wszystkimi poszlakami jakie udało nam się z Dioną zebrać. Ona właśnie rozmawia przez telefon z Haroldem. Oni podobno też nie wiele mają, nie żebyśmy wymieniali się informacjami. Jeszcze wczoraj mieliśmy zdanie, że jest to jedna z tych spraw w której dziecko zwyczajnie znika, nie ma po nim śladu. Jednak jeżeli to co powiedział nam wczoraj Finn Davis jest prawdą, jej porywacze to dwaj przypakowani mężczyźni, którzy wywieźli ją gdzieś w jeepie (Finn twierdzi, że był czarny ale nie ma pewności). Wierzę mu, ze względu na fakt iż wspomniał o białym vanie, mimo iż ani ja ani Diona mu o tym nie powiedzieliśmy. Biały van to poszlaka o której poinformował nas chłopak zaginionej. Według niego, zaczął parkować pod ich szkołą, dopiero jakiś tydzień przed jej zniknięciem, po tym przestał go już tam widzieć. Porywacze pojechali za nią zapewne, po tym jak skończyła lekcje. Jak doszło do porwania nie wiemy ale mamy kilka teorii. Dzięki Finowi wiemy, że dwa dni później zaparkowali vana niedaleko stacji benzynowej przy której tankował i przenieśli ją do czarnego jeepa. To nim odjechali, nie wiemy tylko gdzie. Stacja benzynowa, o której wspomniał znajduje się jakąś godzinę jazdy od domu, w którym mieszka Meredith. Wcale nie daleko, na przedmieściach. Niedaleko znajduje się las, myślałem że to może tam z nią pojechali. Może zabili ją i zakopali, a w momencie w którym mężczyzna ją widział, była już martwa. Iż była to jedyna poszlaka, stwierdziłem że musimy to sprawdzić. Pomógł nam Harold, który przyprowadził psy policyjne, dwa owczarki niemieckie. W poszukiwaniu udział wzięło około dziesięciu policjantów (w tym Harold), ja i Diona. Trwały całą noc. Nie znaleźliśmy tam nic. Żadnego ciała ani jeepa.
Rodzice Meredith obiecali, że zapłacą jeszcze więcej, chcą abyśmy objechali całe miasto. Tak też mamy zamiar zrobić dzisiaj. Będziemy szukać podejrzanych samochodów pod sklepami, na parkingach dużych i tych małych, pod domami. Sprawdzać każdego jeepa i białego vana. O sprawie zaginięcia Meredith nie jest jeszcze tak głośno w mediach, ale to tylko kwestia czasu.

𝐎𝐧 𝐰𝐢𝐞 | 𝐬𝐤𝐨𝐧́𝐜𝐳𝐨𝐧𝐞 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz