Rozdział 6

55 4 2
                                    




*parę dni później*

Był to dzień wyjścia Toni ze szpitala. Muszę wymyślić coś, aby dobrze się nią zająć. Jak ktoś zauważy ją w mieście, to może się źle skończyć. Ale przecież ja ją ochronię. Ona jest tylko moja i każdy to wie.
- Gotowa? – spytałam z lekkim uśmieszkiem. Podobało mi się to, że nikt nie domyśla się, co planuję.
- Tak. – złapałam ją za rękę i wyszłyśmy ze szpitalnego pokoju. Już miałyśmy opuścić to straszne miejsce, zatrzymał nas jeszcze lekarz.
- Pani Topaz, pani Blossom. Jakby coś się działo, jestem do waszej dyspozycji. – dał nam karteczkę z jego osobistym numerem. Chyba naprawdę nas polubił.
- Jasne. Dopilnuję, żeby TT nic się nie stało. – czule pocałowałam ją w czubek głowy. Nie było to trudne, bo Toni jest dużo niższa ode mnie.
- Widzę, że...
- Możemy już iść? – spytałam desperacko. - Mamy plany.
- Oczywiście. Miłego dnia – powiedział i poszedł do następnych pacjentów.
- Mamy plany? – spytała Toni patrząc się na mnie.
- Możliwe... - uśmiechnęłam się lekko, nie patrząc na nią. Właśnie opuściłyśmy szpital, a wtedy powiedziałam: - To są nasze plany. Zapraszam panią na przejażdżkę limuzyną, ale nie taką zwykłą. – wskazałam stary motocykl Toni. – Gdy cię nie było trochę podszkoliłam się w jeżdżeniu. Pojedziemy teraz do Popa, a raczej do Bonne Nuit, bo wszyscy chcą cię zobaczyć po tak długim czasie. – Toni zapiszczała i podbiegłam do swojego ukochanego pojazdu.
- Jest w jeszcze lepszym stanie, niż wtedy, gdy go tu zostawiłam.
- Dbałam o niego, na wypadek, gdybyś niespodziewanie wróciła. Jedziemy?
- Oczywiście – podałam dziewczynie kask. – ale jest tylko jeden.
- Wolę, żebyś to ty była bezpieczna. – już widziałam, że chciała cos powiedzieć, ale szybko dodałam: - i lubię wiatr we włosach. Naprawdę sobie poradzę.

Jechałyśmy teraz do Popa, ale nikt nie wiedział, oprócz mnie, o tym, co miało się teraz stać. Zatrzymałam motor, w dokładnie tym miejscu, które obie bardzo dobrze pamiętamy. Przynajmniej ja.
- Co robisz Cher. Myślałam, że... - zakleiłam jej usta swoimi. Chciałam, żeby wreszcie się zamknęła i cieszyła się chwilą. Wtedy lecieć zaczęła dokładnie ta sama muzyka. Pomogłam Toni zejść z motoru, a potem...

Uklęknęłam na jedno kolano.
- Toni Topaz. Wiem, że już to przerabiałyśmy, ale teraz będzie inaczej. Zmieniłam się i ty też. Razem poradzimy sobie ze wszystkimi problemami. Głównie, twoim ,,mężem", ale teraz... liczy się dla mnie tylko twoja odpowiedź na pytanie, zadane już kilka miesięcy temu. Czy wyjdziesz za mnie, słońce? Rozświetlasz każdy mój dzień swoim uśmiechem. Kocham cię najbardziej na świecie i zawsze będziesz tą jedyną. Zostaniesz moją żoną? – Toni była tak zapłakana, że nie mogła nic z siebie wydusić. Gdy zobaczyłam, że pokiwała głową na tak, od razu wstałam i wtuliłam się w nią najmocniej na świecie. Za każdym razem, gdy czułam jej piękny zapach, zakochiwałam się w niej na nowo. Stałyśmy tak chwilę w bezruchu,  a potem nasz przytulas zamienił się w serię namiętnych pocałunków.
- Kocham cię – powiedziała.
- Ja ciebie też... wiem, że obie nie chcemy przerywać tej chwili, ale ktoś na nas czeka...
- Jasne, musimy już jechać, ale...
- Co się stało moja ukochana? – złapałam ją za podbródek i podniosłam jej głowę tak, aby spojrzała prosto w moje oczy.
- Co z dzieckiem...
- Nigdy ci tego nie mówiłam, ale zawsze chciałam być mamą. Tylko, że... boję się, że będę w tym słaba, tak jak moja matka.
- Cheryl. Nie jesteś złą osobą, nie jesteś swoją matką, okej? Jesteś moją ukochaną narzeczoną i matką mojego dziecka. Nikt w życiu nie dbał o mnie tak jak ty. Kocham cię.
- Ja ciebie też – znów ją pocałowałam.

Choni - always and forever part 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz