Po podjechaniu pod bar, nasi przyjaciele wybiegli nam na spotkanie. Nikt oprócz Betty nie wie o ciąży, bo prosiłam ją, żeby nie mówiła. Ostatnio, od wyjazdu Toni, z nikim się nie spotykałam. Oni mieli własne życie i ja też. Dobrze mi było z Thomasem na odludziu. Jughead nas przytulił. Potem Betty. Ale Veronica stanęła z założonymi rękami i spoglądała w ziemie.
- V? Coś się stało? – zapytałam. Ona spojrzała na mnie. Mogę przysiąc, że miała łzy w oczach. Takie jakby niewidoczne.
- Nie, wszystko w idealnym porządku. – powiedziała. – Idźcie już do środka. Ja poczekam na Archiego. – skinęłam głową, na znak, żeby już szli, a ja zostałam z Ronnie. Co do sprawy z Archiem, pogodziliśmy się po tamtej sprawie... On pojechał z mamą na wakacje, aby odpocząć, a potem przeprosił mnie i Veronice, co doprowadziło do ich pogodzenia i zerwania B i V.
- Ronnie, co się dzieję? Powiedz mi proszę.
- Gówno się dzieje. Słyszałam, że będziesz żyć swoim najlepszym życiem. Małżeństwo, dziecko... - pomińmy fakt, że wiedziała o wszystkim...
- Czy ty jesteś zazdrosna?
- To był najgorszy czas mojego życia. Mój tata umarł, straciłam wszystko. Betty przestała się do mnie odzywać, a ty?! Tu to już w ogóle szkoda gadać. Myślałam, że się przyjaźniłyśmy...
- No bo tak było...
- Co ja ci takiego zrobiłam co? Potrzebowałam cię. - chciałam ją przytulić, ale mnie odepchnęła. - Już za późno księżniczko. Poradzę sobie sama. Idź do środka.
- Veronica. Ja chce się zmienić, okej? Jakbyś nie zauważyła, dla mnie to też był trudny czas. Ale nie przyjechałam się tu z tobą kłócić, tylko na spokojnie porozmawiać. - V już miała odpowiedzieć, ale z daleka krzyknął do nas Archie:
- Hej dziewczyny!
- Hej Arch - powiedziałam, nieco mniej entuzjastycznie.
- Coś się stało? - spoglądał raz na mnie, raz na swoją dziewczynę.
- Mówiłam właśnie Cheryl, jakie to ma wspaniałe życie.
- Kotku, rozmawialiśmy już o tym. Miałaś dzisiaj tego nie wywlekać.
- Jesteś po jej stronie?!
- Nie jestem po żadnej stronie.
- Wiecie co, średnio się czuję, chyba jednak wrócę do domu.
- Odwiozę cię - powiedział Archie, ale Veronica szybko go skarciła i wsiadła do samochodu swojego szofera. - przepraszam cię za nią. - powiedział, gdy tylko dziewczyna odjechała.
- Nie martw się. Rozumiem ją. - potem objął mnie ramieniem i weszliśmy do baru.- No to opowiadajcie. - rzekła Betty, gdy rozsiedliśmy się przy stole i zamówiliśmy drinki (Toni oczywiście bezalkoholowego). Widocznie nie zdziwiła ich nieobecność Ronnie, bo nikt nic o niej nie powiedział.
- Umm... zaręczyłyśmy się... znowu. - wszyscy się bardzo ucieszyli, nawet Jug, który nadal się we mnie podkochiwał. On zawsze nam życzył szczęścia. - Ale to nie koniec. Toni jest w ciąży i będziemy mamami.
- O mój Boże. Gratuluje! - wymsknęło się Jughead'owi.
- To super - powiedziała Betty i Arch. Przytuliłam Toni.
- A co u Thomasa? – spytała Betty.
- On... on na razie pojechał do rodziny, do Greendale. Powinien niedługo wrócić. Trochę... on tak jakby nie akceptuje naszego związku. Pewnie jest po prostu zazdrosny.
- Cher. Pójdziesz ze mną do łazienki? – Zaproponowała Betty. Trochę się zdziwiłam.
- Tak – odpowiedziałam.*już w łazience*
Zaczęłam myć ręce.
- Wiesz Cher... może Thomas ma rację? - powiedziała Betty, a ja spojrzałam na nią zdziwiona. Nigdy nie podejrzewałam, że moja kuzynka powie coś takiego.
- Co ty za głupoty pleciesz? – syknęłam. W obronie Toni zrobię wszystko. Nie zmuszaj mnie Betty...
- Już z jednego ślubu uciekła! Nie pamiętasz?! A co jeżeli to się powtórzy? – chciałam się wtrącić, ale ona mi nie pozwoliła. – Widzę jaka jesteś szczęśliwa. Życzę wam szczęścia całym moim sercem. Kocham was. Ale nie znoszę patrzeć na ciebie jak cierpisz. Nie złość się na mnie. Dobrze wiesz co mam na myśli. – Przytuliłam ją. Może gada głupoty, a może ma rację. Nie mam zamiaru się dzisiaj z nikim kłócić.
Postanowiłyśmy wrócić do reszty. To co tam zobaczyłam...
CZYTASZ
Choni - always and forever part 2
FanfictionOto druga część mojej pierwszej historii o dwóch, na zabój zakochanych w sobie dziewczynach.