Rozdział 3

48 3 1
                                    




Wczorajszy wieczór, to było szaleństwo. Ciąża Toni, pierwszy papieros... Jest mi przykro z powodu ,,mojej" TT. Ale wydaje mi się, że nie jestem w stanie nic zrobić. Rozstałyśmy się tak? Ja już sama nie wiem. Nasza relacja jest strasznie skomplikowana...

Jest siódma rano, a ja zostałam obudzona w bardzo nie miły sposób. Ktoś przygniótł mnie ciężarem swojego ciała. Oczywiście wiadomo kto. Toni cały czas się wierciła, co doprowadzało mnie do szału. Nigdy, za czasów jak byłyśmy parą, tak nie miała. Czyżby miało to znaczyć, że jest niespokojna? Może się boi. Jakbym tylko mogła czytać jej w myślach. Życie stałoby się o wiele łatwiejsze. Wtedy Toni zrobiła gwałtowny ruch, przez który obie teraz leżałyśmy na ziemi stękając z bólu. Chociaż bardziej niż ciało bolało mnie serce. Dlaczego? Przecież podobnie było na naszej wycieczce do Paryża. Spadając na Toni złamałam jej dwa palce u stopy. Haha. Ale to były czasy. Po moim chwilowym zamyśleniu, od razu spytałam:
- Nic ci nie jest? – bardzo się przejęłam, bo pamiętam, jak bardzo cierpiała, wtedy, we Francji.
- Auuuuu – zawyła.
- CO?! Co się dzieje?! TT? – powiedziałam rozglądając się po jej ciele, ale ona po chwili zaczęła się głośno chichrać.
- Co cię tak bawi? – wstałam zdenerwowana.
- Jakbyś widziała swoją minę – teraz turlała się po podłodze ze śmiechu.
- To nie jest śmieszne, nie pamiętasz... - nie dokończyłam. – Nie ważne.
- Pamiętam. – powiedziała krótko, a potem dodała. – Lecz pomimo tych paru dni spędzonych w szpitalu, był to najlepszy czas mojego życia i niczego nie żałuję.

Przewróciłam oczami i poszłam do łazienki, żeby się umyć. Dlaczego ona musi być taka pociągająca? Dlaczego nie mogę przestać o niej myśleć?

Nagle usłyszałam ciche skrzypienie otwierających się drzwi.
- Kto to? – spytałam.
- Oj przepraszam Cheryl – usłyszałam cichy, dziewczęcy głos. – Już wychodzę...
- Poczekaj Toni... - obie zaniemówiłyśmy, a w tle słyszałam tylko szum wody z prysznica. – Może... - bardzo głupio było mi to powiedzieć, ale to wszystko czego teraz pragnęłam. W tej sekundzie. – dołączysz do mnie. W sensie... – Toni weszła do mnie i położyła palec na moich ustach.
-Ciii... Liczyłam, że zapytasz. - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Ale... - zdążyłam powiedzieć, gdy wydostałam się spod jej mocarnego palca.
- Ciii nie gadaj, tylko całuj. - lecz ona mi przerwała.

I tak oto wpadłyśmy w wir miłości...
Toni całowała mnie po całym ciele. Wtulona w nią czułam jej cudny zapach...

Pół godziny później siedziałyśmy naprzeciwko siebie przy stole w kuchni.
- Musimy porozmawiać Toni.
- Tak wiem, to było nieziemskie.
- Nie o to chodzi. Musimy porozmawiać o tym co nas łączy.
- Nikt nie mówił, że musimy.
- Ja mówię. Posłuchaj, co jest pewne: masz męża, będziesz mieć z nim dziecko, mieszkasz w Paryżu, ja jestem na ciebie zła, bo nie odzywałaś się przez tyle czasu. A i tak jakimś cudem się nawzajem pociągamy.
- To jest pewne.
- Tak jak to, że nie możemy być razem.
- A nie możemy po prostu niezobowiązująco uprawiać seksu?
- Nie!
- Dlaczego nie? – spytała.
- Czy ty siebie słyszysz dziewczyno? Czyli mam z tobą spędzać czas, ale gdy tylko będziesz chciała, to po prostu znikniesz?
- Nie. Zostanę tu z tobą na zawsze – powiedziała i nachyliła się, żeby mnie pocałować, ale ja uniknęłam złączenia ust. – Okej. Musze iść coś załatwić.
- Idę z tobą.
- Zostań tu i zwalcz własne demony. Wtedy porozmawiamy.
- AHA! Czyli teraz jeszcze sądzisz, że jestem opętana?
- Nic nie sądzę! Do cholery! Chcę tylko, żebyś posiedziała chwilę sama i zdecydowała czego chcesz! – Toni wzięła kurtkę, buty i wyszła.

Jak ona w ogóle śmie. Czy ona nie rozumie, że problem pojawia się po jej stronie. I właśnie przez ten problem z jej mężem i przez problem w jej brzuchu musimy cos wymyślić. Nie wytrzymam bez niej ani chwili dłużej. To też niestety jest fakt.

Choni - always and forever part 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz