Betty
- Auuuu!!! - Toni wydarła się na cały głos i opadła na ziemię, gdy tylko Martin i Cheryl opuścili bar. Próbowała wstać, ale bez skutku.
- Nie ruszaj się Toni. - podbiegłam do niej, ale ona zaczęła się już czołgać w stronę wyjścia. - Gdzie ty się wybierasz co?! - przytrzymałam ją, żeby się nie ruszała.
- Muszę. Ratować. Cher. - wydyszała. Wtedy spojrzała mi w oczy i zauważyłam, że po policzkach płyną jej strumienie łez. – On jest psychopatą. – łapczywie próbowała nabrać powietrza.
- Wiem kochana, ale w tym stanie jej nie pomożesz. Archie i Jug pojadą poszukać Cheryl, a my pojedziemy do szpitala.
- Nie mogę tam znowu wrócić! Nie mam siły – szlochała. Wtedy bardzo mocno ją przytuliłam. – Betty – wyszeptała. – Nic nie rozumiesz. On nie chce Jughead'a i Archie'go. On chce mnie. Muszę z nim powyjaśniać nasze własne sprawy. Jest tu jakaś apteczka? – Toni chyba znowu odzyskała racjonalne myślenie.
- Poszukam – wtrącił się Juggie.
- Wiem, że to nie najlepszy moment, żeby to mówić, bo Cheryl jest w niebezpieczeństwie, ale trochę martwię się o Ronnie. Zniknęła dzisiaj bez śladu i w ogóle się nie odzywała. – Patrzyłyśmy na niego ze zdziwieniem. Veronica od dawna ma nas głęboko w dupie, a poza tym mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie, ale nie mówię tego na głos.
- Arch... nie wiem co mam powiedzieć. Veronica pewnie znów płacze w poduszkę w swoim pokoju, a Cheryl NAPRAWDĘ ma kłopoty...
- Jeżeli musisz to jedź do niej... - dodała Toni. Archie wydawał się zakłopotany. W końcu jednak wziął nogi za pas i wybiegł z baru.
- A więc zostaliśmy tylko my... - powiedział Jug, który właśnie przyszedł do nas z apteczką. Otworzyłam ją i znalazłam tam wodę utlenioną i bandaże.
- Dobra Toni. Na trzy. – dziewczyna zamknęła oczy. – Raz, dwa... - polałam jej nogę płynem, a ona wydarła się na cały głos. Jughead mocno ją przytulił, kiedy ja zaczęłam owijać jej nogę bandażem.
- Nie policzyłaś nawet do trzech... - wysapała Toni.
- Au, dziewczyno. Wbijasz mi w skórę paznokcie!
- Przepraszam Jughead.Gdy podałam Toni jeszcze tabletkę przeciwbólową, ruszyliśmy, żeby znaleźć Cher.
- Dobra, mamy jakieś wskazówki, dotyczące tego, gdzie może być? – Siedziałam z Toni na tylnym siedzeniu, a ona położyła mi głowę na nogach.
- Ona śpi Jug – wyszeptałam.
- To ją obudź. Przecież nawet nie wiem gdzie mam jechać.
- Ali... Martin opowiadał mi kiedyś, o jego domku w lesie, nieopodal Riverdale. Chyba wiem gdzie to jest – powiedziała Toni wyrwana ze snu. Musisz jechać prosto i skręcić w prawo, gdy będzie znak wyjazdu z Riverdale. Dalej nie wiem jak tam dojechać.
- Coś wymyślimy... - powiedziała Betty.CHERYL
- No dobra, jeżeli nie chcesz mi nic zrobić i znam twoje największe tajemnice, to czemu mnie nie rozwiążesz z tych śmiesznych lin? – spytałam, próbując się wyswobodzić.
- Bo coś mi zrobisz albo uciekniesz.
- Po pierwsze nie da się ciebie zabić, a po drugie chcę się dowiedzieć co się wtedy stało tak samo jak ty. Wiem co zrobiła TT, bo mi powiedziałeś, a ja dziwnie ci uwierzyłam, ale nie mam pojęcia, co było powodem tego zamieszania.
- Cheryl. Nie wierzę ci. Ale Antoinette niedługo tu będzie. Wyczuwam jej zapach. A teraz, droga Cheryl, masz gości. – Nie miałam pojęcia o kim mówi. Wtedy wyszedł tylnym wyjściem, a drzwi lekko się uchyliły. Nie dowierzałam własnym oczom. W tej sekundzie w drzwiach ukazał się Thomas.
- Tom... co tu się dzieje?! – podszedł do mnie. Kucnął koło mnie, położył mi dłonie na kolanach i spojrzał mi w oczy. Nie potrzebowałam żadnego słowa, żeby zrozumieć co chce przekazać. – Współpracujesz z nim – przeszywałam go wzrokiem. – Przekazywałeś mu to co się dzieje z Toni. Byłeś ze mną... tylko dla szpiegostwa. TY WREDNY DRANIU!! – wrzasnęłam i zaczęłam się wyrywać.
- To ostatnie to nie prawda Cheryl. Znałem ciebie zanim poznałem go.
- To czemu mnie zdradziłeś? Ufałam ci jak nikomu innemu.
- Gdybyś wiedziała, o tym co posiada on, też byś zrobiła wszystko, żeby to osiągnąć.
- Czy ty... naprawdę? – wtedy wyraz jego twarzy się zmienił. Oczy zrobiły się ciemne i bezduszne. Wokół nich ukazały się czarne żyły. A zęby.
- Przemiana nie była łatwa, ale trzymałem się od ciebie z daleka, aby ciebie nie skrzywdzić. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Już chyba nie.
- Przecież się o ciebie troszczę. Nie chcę zrobić ci krzywdy.
- Daruj sobie... - wtedy on zacisnął mi pięść na szyi, a ja zaczęłam się dusić.
- Nie masz pojęcia jak tego pragnąłem – wyszeptał mi te słowa do ucha. - Przed przemianą byłem nikim. – On gadał, a ja prawie przekręciłam się na drugą stronę. Uratował mnie Alistair, który w ostatnim momencie wszedł do pokoju.
- Cholera!! Co ty robisz!! Zabieraj od niej te obrzydliwe ręce i wynoś się stąd!! – Thomas nie posłuchał na początku, ale po chwili zniknął za drzwiami.
- Żyjesz? – spytał, gdy łapczywie zaczęłam nabierać powietrza.
- Na to wygląda – wydyszałam, pocierając zaczerwienioną skórę na szyi.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Twoi przyjaciele są już blisko. Wyczuwam ich.
- Czy...
- Tak, Toni też tam jest, ale... - Alistair się na chwilę zawahał. – Traci dużo krwi.
- Po co to zrobiłeś!? Powinna być teraz w szpitalu!! – wykrzyczałam i zaczęłam próbować uwolnić się z liny. Niestety znowu mi się nie udało.
- Uspokój się! Nie pozwolę jej umrzeć. Nosi w brzuchu moje dziecko! Chcę z nią tylko porozmawiać. Chcę żebyś była przy tym, a potem oboje zdecydujemy co dalej. – Moją odpowiedzią było warknięcie.Po piętnastu minutach usłyszałam jak auto podjeżdża pod chatkę. Alistair wyszedł.
TONI
Gdy zobaczyłam tego człowieka od razu podskoczyło mi ciśnienie.
- Oddawaj mi moją Cheryl, bo jak nie to... - wysiadłam z samochodu i postanowiłam podejść do niego i walnąć go w tę ohydną twarz, ale ból w mojej nodze w jednej sekundzie się nasilił, a ja krzyknęłam z bólu. On podbiegł i szybko mnie złapał. Trzymał mnie teraz na rękach, a po mojej twarzy bezwładnie płynęły łzy.
- Poczekajcie tu. Gdybyście usłyszeli jakiś hałas, niech któreś z was wypowie moje imię, a ja was usłyszę. To może być Thomas, który nie panuje jeszcze nad swoimi nowymi mocami i jest cień szansy, że was zabije. Dlatego jestem na wasze zawołanie.
- Chcemy wejść do środka. Gdzie jest Cheryl?! – zażądała Betty.
- Chcę z nimi tylko porozmawiać. Cheryl jest cała i zdrowa, nie mam zamiaru jej skrzywdzić. Toni też nie. Nie martwcie się.
Po tych słowach weszliśmy do środka. Tam zobaczyłam moją rudowłosą piękność. Była przywiązana do krzesła, ale cała i zdrowa. W jej oczach zobaczyłam łzy i ból, którego nie umiałam wytłumaczyć. Alistair posadził mnie na krześle obok Cher i wyszedł na chwilę z pokoju.
- Kochanie, ja nie chcia...
- Daruj sobie. – przerwała mi Cheryl.
- Nie mam pojęcia co on ci naopowiadał, ale przyrzekam, że to nie jest prawda.
- Dobrze wiesz, co mi powiedział, co nie? – załamał jej się głos. – Toni, dlaczego go torturowałaś? Dlaczego mu nie pomogłaś? Dlaczego... dlaczego mnie okłamałaś?!
- Cheryl, dlaczego wierzysz mu, a nie mnie? Czy nie na zaufaniu powinien opierać się nasz związek?
- Toni, jak możesz mówić mi o zaufaniu, jak sama mojego nadużywasz.
- Ty nie rozumiesz...
- I właśnie po to tu jesteśmy – wtrącił się Alistair, który przyniósł nam szklanki wody, a sobie napój, o który wolałam nie pytać. – Chcę się dowiedzieć, dlaczego to zrobiłaś. Jestem pewien, że Cheryl czeka na twoją opowieść dokładnie tak samo jak ja.
- Ja... ja...- zaczęłam, ale nie mogłam powiedzieć nic więcej.
- No wysłów się wreszcie! – warknęła Cher.
- Jego rodzice... oni zabili moich...
- To dlatego zamieniłaś mnie w wampira? Żeby zemścić się za błędy moich rodziców?! Cholera Toni! Są lepsze sposoby na zrujnowanie komuś życia...
- Skończ gadać! – wrzasnęłam. – Nie zamieniłam cię w wampira!! Twoi rodzice byli potworami, a w tobie cały czas płynęła wampirza krew. Nie wiedziałam wtedy, że jak ciebie zabiję, to zmartwychwstaniesz!!
- Czyli nie wiedziałaś, że jestem wampirem?
- Nie, dlatego trzymałam cię w tej klatce. Bałam się tego, bałam się ciebie! Nie chciałam Alistair – popłakałam się. – A potem... uciekłam, bo bałam się o moje... nasze dziecko. Nie chciałam, żeby stało się tym samym co ty. Ale teraz to nieuniknione.
- Jeżeli nie zabije go jakaś wściekła kobieta, to nie stanie się wampirem. Przestań powtarzać, że jestem potworem, bo byłbym nim, gdybym ciebie teraz zabił, bo na to zasługujesz. Ale nie zrobię tego. Rozumiesz?
-Bo nosze twoje dziecko pod sercem?!
- Bo nie jestem potworem. Moi rodzice byli dla mnie okropni. Nie chcę, żeby ,,to" wychowywało się bez matki, bo wiem, że ty będziesz dla niego dobra. Będziecie dobrymi matkami... - jego wzrok przeniósł się na Cher, która nie chciała na mnie spojrzeć.
- Powiedz coś kochanie... - powiedziałam po cichu.
- Rozwiąż mnie. – podniosła wzrok na chłopaka. Miała przekrwione oczy od płaczu. – Rozwiąż mnie powiedziałam!!! – zrobił to co kazała, a potem wyszła z domku trzaskając za sobą drzwiami.
CZYTASZ
Choni - always and forever part 2
FanfictionOto druga część mojej pierwszej historii o dwóch, na zabój zakochanych w sobie dziewczynach.