Rozdział 8

57 3 2
                                    

Wyszłam z Betty z łazienki. To co zobaczyłam...
Stał tam mężczyzna. W masce. Z pistoletem wycelowanym w moich przyjaciół. Oni klęczeli teraz z rękami za głową.
- TT. – powiedziałam. Terrorysta spojrzał na mnie.
- Ooo. Księżniczka się pokazała. Cheryl Blossom we własnej osobie.
- Cieszę się, że mam fanów, ale kim ty niby jesteś? – powiedziałam arogancko. Nie bałam się jego. Tyle już przeszłam w życiu, że jedna kula w moim ciele nie zmieniłaby niczego. Wtedy spojrzałam na zapłakaną dziewczynę, z różowymi, wyblakłymi już pasemkami we włosach. Toni była przerażona. Wtedy moja odwaga z jednej strony wyparowała, a z drugiej jeszcze wzrosła. Jeżeli zostałabym postrzelona, zostawiłabym Toni samą na tym świecie. Ale nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby jej się coś stało. Kocham ją najbardziej na świecie.
- Twoim największym koszmarem – zaczął się głośno śmiać. Ten odgłos dołączył do najbardziej przerażających mnie rzeczy na świecie. Był zachrypnięty.
- Co cię tak bawi co? – spytałam zdenerwowana.
- Cheryl. Przestań. – wydusiła z siebie Toni. Mężczyzna przekierował teraz broń w moją stronę. W sumie zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nie zrobił tego wcześniej.
- Ty pójdziesz ze mną kochanie. – powiedział do mnie. – Ale najpierw muszę coś załatwić. – podszedł do Toni i podniósł jej podbródek, tak aby na niego patrzyła. Wtedy zdjął maskę.
- Martin. – powiedziała. To ten sukinsyn. – To za nasze dziecko... - wbił jej nóż w nogę.
- NIEEEE!!! – wrzasnęłam.
- A to za nią. – spojrzał na mnie i wyjął nóż. To co stało się później, przeraziło mnie najbardziej. Polizał zakrwawiony nóż. 
- Ty psychopato!! – Głowa mnie naparzała, a w tle słyszałam wrzask i płacz Toni oraz jego okropny śmiech. Wtedy po raz pierwszy spojrzałam mu w oczy. Stały się przekrwione, było w nich szaleństwo. Nie zdążyłam się nawet odezwać, a on w ciągu sekundy stał już u mojego boku.
- Wolałbym ,,wampirze", ,,ale psychopato" też może być. – złapał mnie za włosy i wytargał z baru.

Nie mam pojęcia kiedy zasnęłam, ale obudziłam się przywiązana do krzesła. Kiedy otworzyłam oczy zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Był to mały domek cały z drewna. Próbowałam się wyplątać, ale bez skutku. Myślałam tylko o Toni, której noga została okaleczona. Błagałam w myślach, żeby Betty zabrała ją do szpitala. Choćbym miała zostać tu na zawsze, chcę, aby moja dziewczyna była bezpieczna.

- Wreszcie się obudziłaś – znów ten sam zachrypnięty głos z koszmarów.
- Tęskniłeś? – spytałam z małym uśmieszkiem.
- Oczywiście. Przejdźmy do ważniejszych tematów. Jak tam ci się spędza czas z moją żoną. Pomijając fakt, że jesteście zaręczone i macie razem MOJE dziecko. Powiedz Cheryl. Jak wyobrażasz sobie siebie za dziesięć lat?
- Widzę, że jesteś bardzo filozoficznym wampirem – wiem, że mogę zginąć przez te komentarze, ale próbuję rozładować trochę napięcie między nami. Próbuję nie okazywać strachu.
- A tym bardzo rozszczekaną dziewczynką – nie wierzę, że bawi się w to ze mną.
- Przejdź do sedna sprawy i mnie zabił. Wolę umrzeć, niż słuchać ciebie i twoich głupich wykładów.
- Oj nie nie. Nie mam zamiaru cię zabijać. Może nie w sensie dosłownym. Potrzebuję się zemścić na Toni. Za to co mi zrobiła.
- Co takiego ci zrobiła, oprócz tego, że przetrzymywałeś ją w piwnicy?! – podkreśliłam to, że to jego wina.
- Nie, moja droga Cheryl. Jesteś bardzo naiwna, skoro uwierzyłaś w tę bajeczkę. Ona jest niebezpieczna.
- Oświeć mnie, jeżeli uważasz, że było inaczej, niż mi powiedziała.
- Oczywiście – wziął drugie drewniane krzesło i postawił mnie przede mną. Nie minęła nawet sekunda, a już na nim siedział. – Pewnego wieczoru, dokładnie miesiąc po tym jak Toni cię zostawiła, znalazłem ją siedzącą samą na jakiejś ławce i płaczącą. Byliśmy już wtedy zaręczeni, ale nie znałem jej od tej strony. Podszedłem i spytałem co się stało. Ona ujęła moją twarz w swoje ręce i nazwała mnie twoim imieniem, po czym mnie pocałowała. Nie wydało mi się to dziwne, bo jak już mówiłem, miała mój pierścionek na palcu. Ale to co się działo później. Toni zatraciła się w rozpaczy, nie chciała mnie słuchać, ani chodzić do terapeuty. Pewnego ranka obudziłem się w jakiejś klatce. Jak zwierzę. Przestraszyłem się. Zaczęła nazywać mnie demonem. Faktycznie czułem się dziwnie, ale myślałem, że to przez imprezę, na której byłem dzień wcześniej i wypiłem niemało. Potem zacząłem odczuwać coraz większe zmiany. Przyrost zębów. Dokładniej kłów. Nadprzyrodzona szybkość i zwinność. Byłem zamknięty w klatce przez długi czas, ale w końcu nauczyłem się używać mocy perswazji. Zmusiłem ją do wypuszczenia mnie, a potem, gdy byłem już na wolności, postanowiłem się odegrać. Groziłem jej.
- Przestań wredny kłamco!! – wtrąciłam się.
- Trudno uwierzyć w to, że taka miła dziewczyna jest zdolna do takich czynów. Zacząłem czytać o swoich zdolnościach i dowiedziałem się, że jestem wampirem, odwiedziłem Toni. Następnego ranka już jej nie było, a wraz z nią zniknęło parę z jej rzeczy osobistych. Koniec historii. Tadam. Wtedy Toni uciekła do jedynego koła ratunkowego jakie miała. Czyli ciebie. Nie chcę jej krzywdzić, bo ją kocham, ale gdy skrzywdzę ciebie, to na pewno ją zaboli. Nie fizycznie.
- Skoro ją kochasz to czemu w ogóle masz ją skrzywdzić.
- Czy ty nie słyszałaś co ci powiedziałem!! Trzymała mnie w klatce i torturowała!! – jego głos przybrał dziwny, rozpaczliwy ton, którego jeszcze od niego nie słyszałam. Musiał naprawdę cierpieć. – Wyobrażasz sobie, że twoje ciało zmienia się w zawrotnym tempie, a ty nie wiesz co ci dolega?!
- Jak w ogóle stałeś się wampirem? – spytałam bardzo poważnie.
- Właśnie tego fragmentu mojej historii nie pamiętam. Potrzebowałem pomocy, a nie tortur. Powiedz. Co byś zrobiła na moim miejscu? – siedziałam cicho. Wiłam wzrok w ziemię. Naprawdę nie wiedziałam co odpowiedzieć.- Co jeszcze skłamała na mój temat? – spytał ze zrezygnowaniem.
- Że nazywasz się Martin. Coś jeszcze kiedyś wspominała, że jesteś starszy o parę lat.
- Nazywam się Alistair i mam dwadzieścia lat, czyli tyle co ty.
- Nie mogę w to uwierzyć...
- Uwierz. – powiedział stanowczym tonem. - Myślisz, że bym to wszystko zmyślił?
- Zazwyczaj psychopaci tak robią, ale jakimś dziwnym sposobem mnie przekonałeś. Czy... czy TT na pewno nie miała żadnych powodów, żeby to zrobić?
- Nie mam pojęcia, nie zdążyłem jej o to zapytać. Zrobię to, gdy zjawi się, by cię uratować.
- Skąd wiesz, że się zjawi?
- Bo cię kocha. Najbardziej na świecie. Widzę to w jej oczach...

________________________________________________________________________________

Historia obróciła się o 180 stopni. Był to bardzo spontaniczny pomysł. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Uwierzcie mi, nie będziecie się nudzić.

Choni - always and forever part 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz